Bydziesz moja, bydym twój. Profesor Daniel Kadłubiec recenzuje jubileszowe widowisko „Błędowic” | 21.11.2024
Zespół regionalny „Błędowice” obchodził w sobotę 16
listopada swój jubileusz 40-lecia pięknej działalności pod taką właśnie nazwą.
Jest znakomita w swoim dosłownym i przenośnym znaczeniu.
Ten tekst przeczytasz za 5 min. 15 s
„Błędowice” stworzyły niezapomniane widowisko. Fot. Wojciech Korpusik
To pierwsze odnosi się do wesela, będącego jednym z
komponentów programu jubileuszowego, ważnego aktu, w czasie którego padają
ważkie słowa – bydziesz moja, bydym twój. To drugie znaczenie każe nam się
uważnie przyjrzeć tym właśnie słowom, zdradzającym, że to nasze wesele, a
jeżeli nasze, to niezwykle istotne dla naszego trwania, a zatem i dla
„Błędowic”, i dla Zaolzia jako takiego.
dla Zaolzia jako takiego.Powtarzam przy podobnych okazjach, że naszym bodaj
jedynym orężem, którym się bronimy, są język i kultura. Narody i społeczeństwa
narodowe rodzą się i giną wraz z nimi.
O programie
To, co widzieliśmy na jubileuszu, zasługuje na uwagę i
pochwałę z wielu względów.
Bodaj jako jedyny nasz zespół zdecydował się pozostać
wierny naszemu regionowi, pomijając dostojny i najbardziej polski polonez z
mazurem, który sygnalizował, skąd nasz ród. A potem już tylko ziemia cieszyńska
w roku obrzędowym, rodzinnym, zawodowym z wszystkimi generacjami, co ma
znaczenie fundamentalne, a co doskonale rozumie większość naszych zespołów. Kultura
żyje, a my z nią tylko wtedy, gdy przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, a
dzieci są jej najtrwalszym fundamentem. Gdy ci „Mali Błędowianie” wraz z
dorosłymi i byłymi członkami zespołu, jego dwiema kapelami (co za luksus,
niektóre nie mają ani jednej) i tymi, którzy śpiewali, pojawili się na ogromnej
scenie hawierzowskiego Domu Kultury P. Bezruča, wydawało się, że będzie
dla nich za mała.
Całość została dopracowana do perfekcji. Fot. Wojciech Korpusik
Zapełnionej widowni z wrażenia i wzruszenia łzy cisnęły się
do oczu. Jeszcze tu będziemy i jeszcze będziemy odsłaniać nasze korzenie, o
których Hawierzów (nie Błędowice) nie ma pojęcia – chciałoby się
powiedzieć. Ci „Mali Błędowianie” byli niesamowici – szczerzy, radośni,
żywiołowi, ale też posłuszni rygorowi kultury, którą się popisywali. Łapali jej
rytm, ruch, no i tę beztroskę zabawy, którą zabiła dzisiejsza cywilizacja
cybernetyczna. Wielka strata i szkoda.
Odświeżająca choreografia i jej granice
Niby znamy nasze tańce, uważamy, że nic nowego nie możemy
w nie wnieść, a jednak z większości z nich powiało świeżością. Miały w sobie
coś ożywczego, nowego, co jednak – podkreślam – nie eliminowało cieszyńskiego
ducha, a co mieściło się w sposób wyważony na osi między tradycją a innowacją.
Przy tego typu zabiegach najistotniejsze jest to, żeby nie zabić ducha
miejsca, skąd pochodzi dany taniec, pieśniczka, tekst. I temu właśnie wymogowi
został podporządkowany cały program. Wiele byłoby na to przykładów, ale jeden mówi
za wszystkie – obrzęd świętojański i taniec z wiankami. Tradycja w nowej,
atrakcyjnej szacie.
O rozumieniu kultury ludowej
Kulturę ludową trzeba traktować jako połączone naczynia,
jako system, w którym słowo, taniec, pieśniczka, muzyka, strój tworzą
nierozerwalną całość. Jeżeli coś z niej wyrwiemy, zburzymy cały gmach
tworzący ową kulturę. „Błędowice” rozumią to doskonale, dlatego mogliśmy
zachwycać się dopieszczonymi strojami cieszyńskimi i dolańskimi,
mundurami górniczymi i dziecięcymi ubiorami „na każdo”, do tego, jak
nadmieniłem, dwiema kapelami, grającymi po cieszyńsku, bez udziwnień. Do
śpiewających można odnieść te same słowa. W sumie powstał prawdziwy cieszyński
obraz kulturowy. No i słowo Lidii Kosiec, które było i jest ozdobą nie tylko
imprez jubileuszowych, ale wszelkich innych. Merytorycznie bezbłędne, na
dodatek z polotem i szczyptą humoru.
„Mali Błędowianie” byli niesamowici – szczerzy, radośni, żywiołowi, ale też posłuszni rygorowi kultury. Fot. Wojciech Korpusik
Miło słuchać, ale też trzeba je umieć
wypowiedzieć, wyartykułować. Dykcja, intonacja, tempo, frazowanie było
bezbłędne zarówno w ustach dzieci, jak i starszych, co wymagało sporo wysiłku.
Zresztą ogromny wkład pracy można było dostrzec na każdym kroku, od znakomitej
organizacji wszelkich czynności, przez program z wszystkimi detalami, po
ostatnią scenę przyjętą najszczerszymi owacjami.Wielogeneracyjność zespołu, szczególne tych maluchów z „Małych
Błędowian” jest, jak się rzekło, gwarancją jego trwałości, co jest szczególnie
istotne na naszych rubieżach, w dodatku w takim konglomeracie, jakim jest Hawierzów.
Powinien być dumny, że dzięki „Błędowicom” i tutejszej szkole nie jest
kulturową pustynią.
I na koniec
W zespole pracują raczej ludzie młodzi różnych profesji,
którzy uczą śpiewać, tańczyć i mówić, grać, decydować o tym, w co kogo ubrać,
ludzie z kompetencjami, ofiarni, pełni poświęcenia i determinacji, by nigdy nie
zaginęło cieszyński śpiywani, grani i tańczyni. Wszystkim, którzy w tym
jubileuszu maczali palce, ukłon do samej ziemi. Stanęli na głowie, by pokazać
to bezgraniczne piękno, które wyrastało przez wieki na naszej ziemi, by stać
się w końcu jej i naszym najtrwalszym znakiem i symbolem.