Odbierając
nagrodę w Warszawie wspomniał pan o mentorach, którzy wskazali panu właściwą
drogą. Kogo konkretnie miał pan na myśli?
– Na
pierwszym miejscu wskazałbym oczywiście rodzinę. Działaczami byli moi
dziadkowie, potem rodzice. Tata zresztą do dziś udziela się w zespołach
śpiewaczych, jest także mocno związany ze sportem. A jeżeli mówimy o kwestiach
zawodowych, to mam na myśli osoby, dzięki którym jestem dziś w tym miejscu, w
którym jestem. Pokazały mi, że to wszystko, co robimy, ma sens. Chodzi o moich
nauczycieli, bliskich współpracowników najpierw w Gimnazjum, z Towarzystwa
Nauczycieli Polskich, Kongresu Polaków w Republice Czeskiej, Polskiego Związku
Kulturalno-Oświatowego i oczywiście przyjaciół.
Proszę to
potraktować jako pytanie retoryczne: polski nauczyciel na Zaolziu nie może być
tylko społecznikiem? To nie jest praca od do, ale mająca dużo szerszy wymiar…
–
Oczywiście, że tak. Na dziś nasi nauczyciele tacy są, robią dużo więcej, niż
wynikałoby to z ich obowiązków, choć może to czasami postrzegamy trochę
inaczej. Z drugiej strony nie można ich porównać z poprzednimi pokoleniami
pedagogów, bo to inne czasy.
W ostatnich latach nawiązaliśmy ściślejszą
współpracę z Macierzą na szczeblu państwowym, jak również z organizacjami,
które umacniają więzi z Polakami poza granicami kraju, na przykład ze
Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”, Fundacją „Pomoc Polakom na Wschodzie” im.
Jana Olszewskiego, Fundacją Wolność i Demokracja i innymi. Centrum Pedagogiczne
dla Polskiego Szkolnictwa Narodowościowego w Czeskim Cieszynie, Towarzystwo
Nauczycieli Polskich czy poszczególne szkoły aktywnie współpracują z Ośrodkiem
Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą czy Oświatą Polską za Granicą.
Jak pan
się zapatruje na przyszłość? Mam na myśli nie tylko stosunki polsko-czeskie,
ale chodzi mi o szerszy wymiar: pędzący coraz szybciej świat, konflikty wojenne
w różnych miejscach globu…
– Jeżeli
znamy swoją wartość i tożsamość, to musimy stać przy nich murem. Wartości i
tradycje to najważniejsze, co mamy, dlatego ważne jest, aby je pielęgnować i
przekazywać następnym pokoleniom. Z zastrzeżeniem jednak, że musimy posługiwać
się takimi formami, które są dziś dostępne. Możemy myśleć i mówić o
przeszłości, ale teraźniejszość i przyszłość należy budować w oparciu o
wszelkie dostępne na dziś środki przekazu. Jeżeli chodzi o kondycję polskości,
nie obawiam się jutra. Widząc działającą młodzież, która wiele potrafi, choć
jest to na pewno inne od tego, co my robiliśmy, na polu nie tylko społecznym,
ale także kulturalnym, naukowym czy sportowym, nie można nie być optymistą.
Dostrzegam taki trend, że absolwenci naszych szkół, choćby Polskiego Gimnazjum
im. Juliusza Słowackiego, powoli wracają do regionu z różnych stron świata.
Wracają, bo dostrzegają potencjał w Zaolziu, widzą, że mogą coś dobrego zrobić
dla tej ziemi. Jest coraz więcej nowych, młodych prezesów miejscowych kół PZKO,
nauczycieli, naukowców…działaczy.
Słowem,
pozwólmy im działać, a nie podkreślać, że kiedyś było inaczej?
– Dajmy im
zielone światło. Nie ze wszystkim musimy się zgadzać, ale uwierzmy w nich,
ponieważ są na początku ich drogi. Świat faktycznie pędzi do przodu, ale musimy
się z tym pogodzić.
Wracając do
gali, na której odebrałem nagrodę, jedną z laureatek była wieloletnia posłanka
Joanna Fabisiak. Została doceniona za łączność z Polakami i Polonią za granicą;
ponadto organizuje konkurs dla dzieci Być Polakiem. W prywatnej rozmowie
zwróciła uwagę, że Polska zawsze patrzyła albo na Wschód, albo na Zachód. I
zwróciła się do mnie: – A co, gdyby tak więcej wypromować Zaolzie.
Widzę, że wasz
region zaczyna być coraz bardziej dostrzegany. Że warto tutaj przyjechać,
spotkać się z dziećmi, młodzieżą, dorosłymi, zapytać, co robią na co dzień, jak
im się żyje, jakie mają problemy i marzenia.
Wydaje
się, że jeszcze dekadę temu to nasze Zaolzie było nie do końca zdefiniowane…
Oczywiście z perspektywy Polski czy samej Warszawy…
– Mieliśmy
może takie wrażenie, ale w ostatnich latach nawiązaliśmy ściślejszą współpracę
z Macierzą na szczeblu państwowym, jak również z organizacjami, które umacniają
więzi z Polakami poza granicami kraju, na przykład ze Stowarzyszeniem
„Wspólnota Polska”, Fundacją „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana
Olszewskiego, Fundacją Wolność i Demokracja i innymi. Centrum Pedagogiczne dla
Polskiego Szkolnictwa Narodowościowego w Czeskim Cieszynie, Towarzystwo
Nauczycieli Polskich czy poszczególne szkoły aktywnie współpracują z Ośrodkiem
Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą czy Oświatą Polską za Granicą. Za tym idą
projekty i programy, konferencje naukowe, opieka nad miejscami pamięci, ale
także wyjazdy dzieci. Jesteśmy coraz bardziej widoczni i to cieszy.
Ta
nagroda – statuetka Fryderyka Chopina, sporo waży. Czuje pan ciężar
odpowiedzialności?
–
Powiedziałem to na scenie i powtórzę raz jeszcze – traktuję tę nagrodę jako
wyróżnienie dla wszystkich osób, które codziennie bezinteresownie działają na
rzecz naszej polskiej społeczności. Mam tutaj na myśli nie tylko region, w
którym żyjemy, ale także ośrodki w Pradze, Brnie i innych miejscach w Republice
Czeskiej.
Każde
spotkanie Rodziny Szkół Słowackiego rozpoczynamy śpiewanym hymnem „Testament
mój”, a kończymy słowami Wieszcza: „Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna”. W
mojej ocenie ma to bogate i długotrwałe znaczenie.
Lubi pan
muzykę, twórczość Chopina?
– Mam
osobisty stosunek do muzyki, ponieważ jestem absolwentem szkoły muzycznej w
klasie fortepianu. Skończyłem pierwszy stopień. Wyniosłem to z domu rodzinnego
– pochodzę z bardzo umuzykalnionej rodziny.
A czy
ciężar odpowiedzialności jest tym większy, że w przeszłości nagrodę odebrały
takie osobistości, jak na przykład Wisława Szymborska, Krzysztof Kieślowski,
Andrzej Wajda czy Robert Lewandowski?
– To dla
mnie ogromny zaszczyt znaleźć się w takim gronie. Raz jeszcze dziękuję za
nominację i wyróżnienie. Byłem natomiast trochę zaskoczony, że na gali przy
moim nazwisku pojawił się wątek patrona Polskiego Gimnazjum.
Powrót
Słowackiego to jeden z pana sukcesów…
– Kiedy w
2011 stanąłem na czele jedynej polskiej szkoły średniej w Republice Czeskiej,
od razu zacząłem drążyć ten temat. To była taka moja idée fix. Wszystko udało
się dopiąć trzy lata później.
Słowacki
był patronem na Obrokach, jest nim obecnie. To chyba idealny przykład na
ciągłość i wymienialność pokoleń?
– Każde
spotkanie Rodziny Szkół Słowackiego rozpoczynamy śpiewanym hymnem „Testament
mój”, a kończymy słowami Wieszcza: „Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna”. W
mojej ocenie ma to bogate i długotrwałe znaczenie.