Koszarzyska: Szkoła przywitała absolwentów | 06.04.2024
Szkoła Podstawowa w Koszarzyskach w piątkowe popołudnie była otwarta dla absolwentów. Mogli porozmawiać przy smacznym poczęstunku, obejrzeć wystawę
o historii szkoły, klasy, prace dzieci, dawne i nowe podręczniki i pomoce
szkolne, przewertować kroniki. Zainteresowanie było duże.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Duże było zainteresowanie wystawą o historii i życiu szkoły. Fot. Danuta Chlup
– Pozwólcie, że przywitam was wszystkich z wielką radością na dzisiejszym
spotkaniu. Dostrzegamy, że wielu z was chętnie i często wraca do naszej szkoły,
co nas bardzo cieszy. Dlatego zadecydowałyśmy, że zaprosimy was wszystkich,
abyście mogli rozejrzeć się po całej szkole, stwierdzić, co jest nowego, a
przede wszystkim pogadać z dawnymi kolegami czy nauczycielami – powiedziała,
otwierając spotkanie, dyrektorka Daniela Sławińska.
Obecnych przywitał także wójt Koszarzysk Janusz Klimek. W rozmowie z naszą
gazetą zdradził, że jest absolwentem polskiej szkoły w Koszarzyskach. Do nowego
budynku szkolnego zaczął uczęszczać w 1978 roku, tuż po jego otwarciu. Był
wówczas uczniem trzeciej klasy. Poprzednie dwie klasy skończył w starym budynku
– dzisiejszym Domu PZKO.
– Teraz jako wójt często tu chodzę. Szkoła na przestrzeni lat zaznała wielu
zmian. Ocieplono ją, wymieniono okna, inaczej wygląda sala gimnastyczna. Myślę,
że to jest bardzo dobra szkoła i przyjazna dla dzieci, w ładnym otoczeniu, w
zieleni – powiedział Klimek.
Najstarszym absolwentem, który wziął udział w spotkaniu, był Władysław
Drong.
– Skończyłem szkołę w Koszarzyskach w 1965 roku, później poszedłem do
Bystrzycy. Uczył mnie jeszcze dyrektor Rusek i pani Ema Foltyn. Pierwszą i
drugą klasę mieliśmy w budynku, gdzie dziś jest Dom PZKO w Koszarzyskach, klasy
od trzeciej do piątej były w innym budynku. Było nas w klasie trzynaścioro – opowiedział Drong „Głosowi”.
Danuta i Jan Mrózkowie także są absolwentami polskiej szkoły. Oboje wzięli
udział w spotkaniu absolwentów.
– Pamiętam, że kiedy chodziłam do szkoły, jeszcze tej starej, nowa już się
budowała. Mój tatuś Józef Sikora wraz z innymi rodzicami budował ją w ramach
brygad, które wtedy organizowano. Wtedy nie było tak, że wszystko robiła firma
budowlana, rodzice w czynie społecznym wykonywali różne prace pomocnicze –
wspominała pani Danuta.
Spotkanie było wspólne dla absolwentów klas polskich i czeskich, a mową,
którą słychać było najczęściej, była gwara.
Więcej opublikujemy w drukowanym „Głosie”.
GALERIE Koszarzyska