Mrok, humor i ohyda. Recenzja najnowszej sztuki Sceny Polskiej | 13.03.2023
Scena Polska
Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie sięgnęła po dramat Williama Szekspira
„Miarka za miarkę”. Przedstawienie zostało premierowo wystawione 11 marca 2023
roku, a reżyserii podjął się kierownik Sceny Polskiej, Bogdan Kokotek, który
zarazem zagrał jedną z głównych ról.
Ten tekst przeczytasz za 6 min.
„Miarka za
miarkę” to jeden z najdziwniejszych i najmroczniejszych utworów Szekspira, mimo
że klasyfikowany jest po prostu jako komedia. Zbyt tragiczne są jednak wątki
tej sztuki, by można nazwać ją typową komedią, ale zarazem zbyt wiele w tym
utworze bezpośredniego czy obrazoburczego humoru, by mógłby być uznany za pełnokrwistą
tragedię. Myślę, że Bogdan Kokotek doskonale wychwycił powyższe niuanse.
„Miarka za miarkę” Sceny Polskiej choć nurza widza w mroku ciemnych stron ludzkiej
moralności, bardzo często też puszcza do niego komediowe oko, a momentami nawet
zaprasza do karnawału komedii.
***
W Księstwie
Wiedeńskim źle się dzieje. Nieprawości i degeneracji społecznej jest aż tyle,
że prawowity władca dając za wygraną, porzuca koronę i czmycha gdzie pieprz
rośnie. Jedni mówią, że uciekł do Rosji, inne plotki głoszą, że zbiegł do
Polski. Przed swoim odejściem Książę wyznacza namiestnika Angela, który podczas
jego nieobecności ma rządzić księstwem. Angelo to podobno ten najuczciwszy
sędzia i prawowity obywatel z nieposzlakowaną opinią, miałby więc pod
nieobecność Księcia zaprowadzić ład w ojczyźnie. W rzeczywistości jednak – i
widz, a także czytelnik od razu o tym wiedzą – Książę wcale nie ucieka z
Wiednia. Bohater ubiera kostium mnicha i pod tym przebraniem zaczyna obserwować
rzeczywistość, ale również aranżować czy reżyserować kolejne sytuacje,
wystawiające poddanych na różne próby. Książę to taki Wielki Brat, a jego
poddani – to mieszkańcy domu pod obserwacją…
***
Kokotek
wcale nie osadza tej akcji w wiekach średnich ani w Anglii czasów Szekspira.
Przed premierą reżyser stwierdził, że akcja rozgrywa się w czasach odbiorcy i
dotyczy miejsca, w którym właśnie się znajduje. Nadużycia i hipokryzja władzy
były, są i pewnie będą, nie udało się bowiem dotąd stworzyć ustroju, który w
pełni zniwelowałby te patologie. Prawdopodobnie każdy z nas albo dopuścił się
takich nadużyć, albo był na nie wystawiony – ale nie tylko w skali rządów
państwowych, a również samorządowych, w zakładzie pracy czy nawet w rodzinie.
Scenografia (Krzysztof Małachowski) przedstawienia w ogóle nie dookreśla
miejsca akcji – jest raczej prosta i umowna, choć także niezwykle wymowna. W
centrum sceny stanął długi, biały stół, który może przypominać także ołtarz, a
w jednej ze scen nawet łóżko. Na podłodze znalazł się czarny kwadrat, który
stanie się szlakiem choreograficznym wielu scen (choreografia: Katarzyna Anna
Małachowska). Po obu stronach sceny pojawiły się szare ściany, na których
zostały wyświetlone prezentacje multimedialne twarzy lub fragmentów twarzy
zagadkowej postaci o posągowej, niewzruszonej mimice. Reszta sceny zostaje
wyciemniona. To kolejne przedstawienie Kokotka, w którym z mroków sceny oświetlenie
wymownie wyławia twarze, gesty, części ciał, detale charakteryzacji, kostiumów,
rekwizytów czy scenografii. Na podobnej zasadzie reżyser tworzył plastykę sceny
w „Lampce oliwnej” czy „Balladynie. Warstwa
plastyczna podobnie jak muzyczna (muzyka: Zbigniew Siwek) są dopracowane,
spójne, oryginalne i odpowiadają za niepowtarzalny klimat przedstawienia.
Niestety, najgorzej w przypadku tego przedstawienia wypada gra aktorska, ale z
pewnością warto wyróżnić kilka kreacji. Najmocniejszą rolą tego spektaklu jest
Izabela Katarzyny Kluz. Już Szekspir czyni Izabelę niesamowicie inteligentną i
silną kobietą z wybitną siłą wyrazu i zdolnościami perswazji. Kokotek dodatkowo
eksponuje moc Izabeli, szczególnie w jednej z ostatnich scen, w których kobieta
decyduje o finale tej teatralnej historii. Katarzyna Kluz doskonale stopniuje
emocje – prezentuje bohaterkę w różnych odsłonach i z różnymi obliczami, choć
od początku jej Izabela nosi wysoko zadartą głowę i porusza się za pomocą
szybkich, sprężystych i dynamicznych kroków sygnalizujących siłę i świadomość
swojej wartości. Mniejszą rolą, choć równie ważną i dobrze tu zagraną, jest
Marianna Joanny Gruszki. Duże brawa dla aktorów wcielających się w drugo- i
trzecioplanowe postaci z zamykanych domów uciech, a więc: Lidii Chrzanówny,
Joanny Litwin, Barbary Stonawski, a także Małgorzaty Pikus i Grzegorza Widery,
który fantastycznie odnalazł się w scenie skrajnie przełamującej poważny klimat
przedstawienia. Brawa też dla tych aktorów za odwagę i dystans do siebie, bo
wymyślono dla nich szokujące kostiumy i charakteryzacje, a także czasami
obsceniczne sceny, które są w pełni uzasadnione.
***
Jednak mam
duży problem z głównymi rolami Księcia (Bogdan Kokotek) i Angela (Tomasz
Kłaptocz). Kokotek gra z trudną do wytrzymania moralizatorską manierą. Szekspir
„W miarce za miarkę” kreśli postaci realistycznie, przełamując komediową konwencję
nierzeczywistych i wyolbrzymionych zachowań. W Księciu nie zobaczyłam jednak
ani przez chwilę człowieka, a raczej sztywny konstrukt, maszynkę z narracją bez
wnętrza. Być może tak właśnie miało być, choć tego typu pomysł na tę rolę był
dla mnie na dłuższą metę męczący i nieprzekonujący. Z kolei Tomasz Kłaptocz
dobrze poradził sobie w interakcjach scenicznych, na przykład znakomicie
zostały zagrane ważne sceny sam na sam Angela z Izabelą. Natomiast dużo gorzej udały
się tym razem aktorowi partie monologowe, w których wypadł sztucznie, sztywno i
nieprzekonująco, jakby nie wiedząc, co ma zrobić wówczas ze swoim ciałem,
rękami, nogami, głową i całym ruchem scenicznym. „Miarkę za
miarkę” Sceny Polskiej ogląda się z uwagą i napięciem. Dziękuję za to, że
reżyser, jednocześnie adaptujący treść dramatu Szekspira na scenę, nie
przeinaczył i nie uwspółcześnił na siłę tej sztuki.
Małgorzata
Bryl-Sikorska