środa, 24 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Bony, Horacji, Jerzego| CZ: Jiří
Glos Live
/
Nahoru

Polski biznes: Lekkie, kolorowe i błyszczące  | 11.03.2023

„Do wyboru, do koloru” – to utarte powiedzenie od razu nasuwa się na myśl po przekroczeniu progu pracowni Ireny Czudek w Trzyńcu-Końskiej. Pani Irena produkuje i sprzedaje drewnianą biżuterię w najróżniejszych kolorach i odcieniach. Własną firmę prowadzi od trzech lat, lecz już wcześniej zajmowała się sprzedażą drewnianej biżuterii. 

Ten tekst przeczytasz za 2 min.
Irena Czudek oferuje swoje wyroby również na wystawach i jarmarkach. Na zdjęciu w Domu PZKO w Czeskim Cieszynie-Sibicy. Fot. DANUTA CHLUP
Kiedy producentka, która towar dostarczała, zakończyła działalność, Irena Czudek, ucząc się na jej wzorach, sama zaczęła tworzyć korale, naszyjniki, bransoletki i kolczyki. Z prostszymi wzorami nie miała problemu, ale musiała nauczyć się także bardziej skomplikowanych kompozycji. Robiła to z radością, ponieważ – jak przyznaje – drewniane koraliki stały się jej „miłością od pierwszego wejrzenia”. – Zachwyciły mnie swoją lekkością, różnorodnością wariacji, które można stworzyć poprzez pomysłowe splatanie sznurków i nawlekanie drewnianych elementów. A przede wszystkim lśniącymi kolorami i nieprzebraną ilością różnorodnych kombinacji kolorystycznych. Poza tym drewniana biżuteria nie jest droga – przekonuje. W swojej pracy korzysta z koralików okrągłych, podłużnych, o kształcie fasolki. Mają różne kolory i rozmiary. Zamawia je u stolarza w Polsce. – Stolarz bierze suszone przez lata drewno z jesionu, brzozy lub klonu, na tokarce toczy z niego kulki czy bransoletki różnych rozmiarów. Następnie wierci w nich otwory, później musi kulki i bransoletki pokryć farbą i lakierem, a następnie ususzyć – tak, aby otwory się nie zakleiły – tłumaczy proces produkcji materiału, który trafia później do jej pracowni. Kiedy przychodzi nowa dostawa, do akcji wkracza matka pani Ireny. Jej zadaniem jest sortowanie koralików według rozmiarów. Posortowane trafiają do pojemników ustawionych rzędami na regałach w pracowni biżuteryjnej.– A jest już moja kolej – uśmiecha się producentka. – Biorę wzorniki, siadam przy stole pod oknem i zaczynam pracę: tnę na kawałki długie czarne lub kolorowe sznurki woskowane, nawlekam na nie korale, wiążę węzełki, a później za pomocą małych kleszczy przymocowuję zapięcia i łańcuszki.
Cały tekst w ramach rubryki „Polski biznes” ukaże się we wtorkowym drukowanym „Głosie”. Zachęcamy do jego lektury.


Może Cię zainteresować.