Wielonarodowy wójt | 21.04.2023
W latach
2010-2018 był wójtem Herczawy, od listopada ubiegłego roku stoi na czele
Czernego na Słowacji. Peter Staňo traktuje beskidzki Trójstyk jak jedną organiczną
całość. Korzenie jego rodziny są słowackie i polskie, część życia spędził w
Czechach. Posiada zarówno słowackie, jak i czeskie obywatelstwo.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Fot. Norbert Dąbkowski
Próbował pan ustalić, czy jest jedynym słowackim lub czeskim samorządowcem,
który był wójtem w dwóch krajach?
– Do
niedawna myślałem, że jestem jedynym takim wójtem, ale potem spotkałem się z
Petrem Šimečko ze Starych Hamrów, który mi powiedział, że był wójtem
i w Hamrach, i w słowackim Klokočowie. Tylko nie wiem, czy to było jeszcze za czasów Czechosłowacji,
czy już po podziale federacji. Trochę inny, też ciekawy przypadek
dotyczy Olešnej niedaleko Czadcy, gdzie wójtem był czeski obywatel. Ja mam podwójne
obywatelstwo, słowackie i czeskie, moja rodzina od strony matki ma polskie
korzenie, wywodzi się z Jaworzynki. Narodowość mam słowacką, ale czuję się
związany także z Czechami i Polską, mówię wszystkimi trzema językami. Na moim
stole w Urzędzie Gminy stoją trzy chorągiewki narodowe: słowacka, czeska i
polska. Właśnie tworzę plakat na imprezę „Slavnosti býka a
Bača fest”,
która odbędzie się w maju i będzie miała charakter folklorystyczny. Zapraszamy
baców i artystów ludowych z wszystkich trzech stron granicy.
Kiedy
robiłam z panem wywiad podczas pana wójtowania w Herczawie, ubolewał pan, że
tamtejsza ludność odcina się od tradycji, nie pielęgnuje folkloru. Pan starał
się to zmienić. W Czernem sytuacja jest inna?
– Czerne
jest dużo większą miejscowością od Herczawy (ma 4,4 tys. mieszkańców, Herczawa
ok. 260), nowocześniejszą, o wiele lepiej wyposażoną. Są tu dwie szkoły, nowoczesna
oferta spędzania wolnego czasu. Te dwie wioski trudno porównywać. Człowiek
oczekiwałby, że w małej Herczawie, która jest specyficzną wioską, w pewnym
sensie archaiczną (długo nie było tam elektryczności ani drogi), stare zwyczaje
i kultura ludowa powinny utrzymać się jak najdłużej. Ale jest zgoła inaczej.
Kiedy zostałem wójtem Herczawy, ze zdziwieniem odkryłem, że nie ma tam ani
jednego stroju ludowego (pierwszy miałem ja, uszyto mi go w Jaworzynce), brakuje
muzyków i śpiewaków ludowych. Tymczasem tu, w Czernem, działa zespół muzyczny „Ozvena”,
mamy dziesiątki artystów, którzy grają na harmonijce – „heligonce”.
Mieszkał
pan w Herczawie, przy samym zbiegu granic trzech państw. Teraz żyje pan w
Czernem?
– Na stałe
jestem zameldowany w Czernem, ale nadal mam w Herczawie gospodarstwo – hoduję
owce, produkuję sery. Co ciekawe, moim bliskim sąsiadem jest obecny nowy wójt
Herczawy Petr Vyšlan, wybrany niedawno w powtórzonych wyborach samorządowych (Sąd
Wojewódzki w Ostrawie nakazał powtórkę ubiegłorocznych jesiennych wyborów samorządowych
w tej gminie, ponieważ po rozpatrzeniu otrzymanych skarg doszedł do wniosku, że
ugrupowanie dotychczasowego wójta Marka Sikory wygrało wybory dzięki temu, że niezgodnie
z prawem wpłynęło na ich wynik; o skandalu wyborczym pisaliśmy w „Głosie” –
przyp. red.). Również wójt Istebnej Łucja Michałek jest praktycznie moją
sąsiadką, tuż za granicy, zatem nasze relacje są bardzo bliskie i czasem
widujemy się nawet kilka razy w tygodniu, przeważnie w nieformalnych okolicznościach,
na przykład podczas wspólnego opiekania kiełbasek. Tego jeszcze w historii
naszych trzech gmin nie było.
Cały wywiad
można znaleźć w weekendowym, piątkowym „Głosie”.