Wierzniowice: noworoczny spływ Olzą 2025 | 04.01.2025
W sobotnie przedpołudnie (4 stycznia) miłośnicy spływów kajakowych po raz 18 spotkali się w Wierzniowicach na organizowanym przez Klub Wodniaków „Posejdon” noworocznym spływie Olzą. – Tym razem zimowa aura dopisała – cieszyli się uczestnicy. W spływie wzięło udział ponad 50 osób z różnych stron regionu, członków i sympatyków „Posejdona” oraz spora grupa kajakarzy z Polski m.in. z Gorzyc, Godowa, Jastrzębia-Zdroju, a nawet Katowic.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 30 s
Uczestnikom spływu dopisywały humory. Takie kajakowe rozpoczęcie Nowego Roku to jest coś! Fot. Łukasz Klimaniec
Organizowany przez Klub Wodniacki „Posejdon” noworoczny spływ kajakowy jest już „pełnoletni” – 18 edycja tego wydarzenia nawiązuje do spotkania w Domu PZKO w Wierzniowicach, jakie miało miejsce tuż po wejściu Czech i Polski do strefy Schengen. Józef Toboła, założyciel „Posejdona” przypomniał, że pomysł spływu pojawił się na tym spotkaniu, żeby uczcić to wydarzenie.
– 4 stycznia 2008 roku zorganizowaliśmy pierwszy spływ, bo wreszcie można było pływać na Olzie, rzece granicznej, bez żadnych ograniczeń. To było skromne wydarzenie, wzięło w nim udział 20 osób, głównie rodzina i znajomi. Ale tak się rozkręciło, że obecnie bierze w nim udział ponad sto osób, z czego 80 jest na wodzie. To wydarzenie międzynarodowe i nasza reprezentacyjna impreza – podkreślił Józef Toboła. Zaznaczył, że spływ ma swoją renomę, a w tym roku został zorganizowany dzięki wsparciu Fundacji Volens.
W tegorocznym spływie wzięło udział ponad 60 osób z różnych stron regionu, członków i sympatyków „Posejdona” oraz spora grupa kajakarzy z Polski m.in. z Gorzyc, Godowa, Jastrzębia-Zdroju, a nawet Katowic. Czesław Ochot ze stolicy Górnego Śląska wrócił do Wierzniowic po paru latach przerwy.
- Namówił mnie kolega, który regularnie tu przejeżdża. Ten odcinek jest łatwy do przepłynięcia, nie ma specjalnie niespodzianek na wodzie. Co najwyżej wiaterek dmuchnie – ocenił pan Czesław, który regularnie, raz w miesiącu, pływa kajakiem.
GALERIE Wierzniowice spływ
Z kolei dla Piotra Sikory i jego żony Radki z Dąbrowy noworoczny spływ był debiutem kajakowym. – Mam spodnie narciarskie, jakieś termiczne ubranie. To w końcu sześć kilometrów, więc nie powinno być trudno. Najważniejsze to nie wypaść do wody – uśmiechał się.
Wydarzenie przyciągnęło kajakarzy z przygranicznych terenów z oby stron Olzy, która – jak przyznał Daniel Jakubczyk, wójt gminy Gorzyce, jest święta, wspólną rzeką.
– Biorę udział w tym wydarzeniu od początku. Najpierw jako pasjonat, teraz jako wójt, ale i jako osoba pisząca książki o pograniczu. W tym roku nie płynę, ale dwa, trzy razy płynąłem. To piękna przygoda, piękna sprawa, zachęcam każdego. A Wierzniowice to kapitalne miejsce, które warto odwiedzić – podkreślił.
Duże wrażenie zrobiła 10-osobowa grupa kajakarzy z Jastrzębia-Zdroju, która na noworoczny spływ w Wierzniowicach… przypłynęła kajakami. – Wyruszyliśmy z Godowa, to około 4,5 kilometra, co zajęło nam godzinę wiosłowania. Warunki? Zimno, mokro, ale uśmiech na twarzach jest. Każdy zadowolony – przyznał Marcin Szymaniec z Przystani Szymańcówka. – Rok temu byłem tu sam, a teraz jest nas dziesięciu. Są ludzie z Wisły, Żor, Boryni i Jejkowic – wyliczał.
Tradycyjnie w spływie uczestniczyli członkowie Kajakowego Klubu „Meander” z Chałupek, który od lat współpracuje z „Posejdonem”. – To nasz najbliższy partner zagraniczny, jak tylko jest możliwość zawsze chętnie współpracujemy. Prawdziwi kajakarze pływają cały rok, więc spływ zimą to nic strasznego. A w tym roku w końcu pogoda jest zimowa - lekki mrozik i śnieg, rzeka jest przyjemna – dodał.
Uczestnicy spływu z Wierzniowic przepłynęli 6-kilometrów Olzą do Zabełkowa, gdzie na przystani w rejonie mostu czekał na nich ciepły poczęstunek i wspólne biesiadowanie na zakończenie spływu.