wtorek, 8 października 2024
Imieniny: PL: Brygidy, Loreny, Marcina| CZ: Věra
Glos Live
/
Nahoru

Zdaniem Klimańca: Gdzie te tłumy nad Bałtykiem? W górach  | 22.08.2023

Gdzie te tłumy nad Bałtykiem? W górach, proszę państwa. Plaże nad polskim morzem wcale nie są tak przepełnione, jak było to w zwyczaju, za to na górskich szlakach tłok, a na szczytach za bardzo nie ma gdzie usiąść. 

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Szczyt Babiej Góry (1725 m n.p.m.), wtorek 15 sierpnia. Fot. Łukasz Klimaniec
 
GALERIE Tłok w górach
 
Oczywiście wakacje jeszcze trwają i Czytelnicy „Głosu” lub ich znajomi mogą mieć inne doświadczenia (zwłaszcza jeśli chodzi o Bałtyk), pogoda też jest zgoła inna, niż dwa tygodnie temu, ale napływające informacje wskazują na odmienną tendencję wypoczynkową. Plaże w Gdańsku czy w Chłapowie k. Władysławowa, na których dwa, trzy lata temu trudno było znaleźć wolne miejsca na rozłożenie parawanu, tym razem oferują więcej wolnej przestrzeni. Turyści są, ale tłumów nie ma. Byłem, widziałem.

Co innego w górach, o czym także przekonałem się na własnej skórze przed tygodniem. Wybrałem się ze znajomymi ze Śląska Cieszyńskiego na Babią Górę, by zdobyć szczyt Królowej Beskidów (1725 m. n.p.m.) słynną Percią Akademików, czyli tym najbardziej wymagającym ze szlaków na tę górę. Wtorek 15 sierpnia był w Polsce wolnym dniem z racji Święta Wojska Polskiego i Wniebowzięcia NMP i tym tłumaczyłem sobie pielgrzymki piechurów ciągnące się od schroniska na Markowych Szczawinach żółtym i czerwonym szlakiem na Babią. Mrowie turystów na wąskich ścieżkach, tłum na szczycie i długa kolejka do zrobienia sobie zdjęcia przed tablicą z napisem „Babia Góra, Diablak 1725 m n.p.m.”.

Podobnie w schronisku, gdzie jednak pracownica obsługująca nas przy barze stwierdziła, że taki ruch, jaki był we wtorek 15 sierpnia (a było naprawdę sporo turystów), to… „pikuś”. – Armagedon był w niedzielę. To dopiero było szaleństwo – stwierdziła. No tak, jest długi weekend, więc Polacy ruszyli masowo w góry. Nie tylko w Beskidy, ale i Tatry, gdzie trzeba było czekać nawet 1,5 godziny (!), żeby w ogóle wejść na Rysy czy Orlą Perć.

To nie tak, że góry nagle stały się ofiarą własnego sukcesu. Popularne miejsca w długie weekendy zawsze cieszą się dużym wzięciem. Pandemia pozwoliła na nowo odkryć górskie szlaki, jako formę rodzinnej rekreacji – gdy wszystkie atrakcje były pozamykane, wyjście w góry było alternatywą. Swoje zrobiły też sklepy sportowe oferując górski sprzęt na każdą kieszeń, przez co jeszcze łatwiej wybrać na wędrówkę z plecakiem, kijkami i w dobrych, choć wcale nie drogich butach.

Masowe szturmowanie gór w długie weekendy, godzinne czekanie na wejście na szlak i tłok na szczycie to nic fajnego. Trudno wtedy znaleźć to, po co idzie się w góry. Ale wśród tych weekendowych turystów znajdą się i tacy, którym wędrówka w góry wejdzie w krew. I wyruszą na szlak nie tylko od święta.


Może Cię zainteresować.