Anna Piszkiewicz: Nęka nas »choroba zamkniętych drzwi« | 15.03.2021
Jak się żyje kobietom-działaczkom w czasach, kiedy wszelką swoją aktywność musiały ograniczyć do czterech ścian swoich domów? To temat do rozmowy z przewodniczącą Sekcji Kobiet PZKO – Anną Piszkiewicz.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 60 s
Anna Piszkiewicz na swoim ulubionym rowerze. Zdjęcie wykonano jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa. Fot. Tomasz Wolff
Co roku spotykałyście się na wiosennych i jesiennych spotkaniach, na wystawach organizowanych przez poszczególne kluby kobiet. Czy od ubiegłego marca, kiedy rozpoczęła się pandemia, coś z tego mogło się odbyć?
– Niestety, pod tym względem był to dla nas rok stracony. Ponieważ obostrzenia często się zmieniały, nie udało nam się zorganizować ani spotkania wiosennego, ani jesiennego. Nie było też naszej wspólnej wycieczki, których zaliczyłyśmy już dwanaście, a ostatnia w 2019 roku prowadziła aż do Warszawy. Paniom bardzo brakuje tych wspólnych imprez, okazji, żeby wyjść z domu, urozmaicić czas na emeryturze. Dlatego mamy już plany odnośnie tegorocznych spotkań wiosną i jesienią. To pierwsze chciałybyśmy zorganizować w Domu PZKO w Stonawie, gdzie sala jest duża i pozwala na przestrzeganie dystansu społecznego. Drugie, połączone z warsztatami twórczymi, chcemy zrobić w Bukowcu.
Czy ma pani informacje, jak radzą sobie poszczególne kluby kobiet w czasie pandemii?
– Od ubiegłego marca ich działalność się zmieniła, tak samo jak zmieniła się działalność ich macierzystych kół PZKO, które często wzięły się za remontowanie swoich siedzib. I tak członkinie klubów kobiet, na ile starczało im sił, zamiast piec i gotować, zabierały się za mycie i sprzątanie po remontach albo porządkowanie świetlic. Wiem też, że panie obecnie dużo pracują przy robótkach ręcznych. Mam nadzieję, że to zaowocuje liczbą wystaw, które kluby kobiet będą organizowały, jak tylko sytuacja epidemiczna będzie na to pozwalać.
Na jakich zasadach Sekcja Kobiet utrzymuje obecnie kontakty z terenem?
– Kontaktujemy się telefonicznie. Koleżanki z poszczególnych klubów kobiet informują mnie na bieżąco o swoich działaniach. Zresztą nawet my w ramach Sekcji Kobiet nie możemy organizować żadnych zebrań, ponieważ jest nas 20. Dzwonimy więc przynajmniej do siebie, pocieszamy się wzajemnie i żywimy się nadzieją, że kiedy nadejdzie prawdziwa wiosna, zabierze od nas również koronawirusa.
Czego najbardziej brakuje wam, aktywnym kobietom, w czasach lockdownu?
– Przede wszystkim spotykania się. Nęka nas „choroba zamkniętych drzwi”, kiedy nie można wyjść, pogadać, wymienić się doświadczeniami. Brakuje nam pracy społecznej, zaangażowania się na rzecz innych. Czekamy z utęsknieniem, kiedy znowu będziemy mogły wyjść do ludzi i być aktywne.
Czy koronawirus sprawił, że musiałyście się pożegnać z niektórymi członkiniami?
– Wiem, że niektóre panie chorowały, ale nie mam informacji, żeby któraś zmarła na COVID-19. Z drugiej strony mam tę świadomość, że nie wszystkie wieści z bardziej odległych klubów kobiet do mnie docierają. Zatem jakie żniwo zebrał COVID-19 wśród naszych działaczek dopiero się dowiemy.