piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Interna wymaga praktyki | 09.02.2022

Ewa Dorda jest najmłodszą lekarką, którą do tej pory gościliśmy w naszej rubryce. Dyplom uzyskała w maju ub. roku na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Masaryka w Brnie, od lipca pracuje w Szpitalu Trzyniec.

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 15 s
Lekarka Ewa Dorda wie, że dobrze wybrała. Fot. BEATA SCHÖNWALD

Pani dopiero co po studiach. Ciężko było?

– Medycyna nie jest łatwym kierunkiem i do tego każdy musi się przyzwyczaić. Zdecydowanie najgorszy był pod tym względem pierwszy rok, kiedy wszystko było nowe, inne niż w szkole średniej, a wymagania ogromne, zwłaszcza jeśli chodzi egzamin z anatomii, który jest postrachem wszystkich studentów na pierwszym roku medycyny. Wydaje mi się, że potem na drugim i trzecim roku było trochę lżej, ale z kolei na piątym i szóstym uczyłam się już praktycznie codziennie. Każdy, oczywiście, ma swoją strategię. Ja jednak wolałam się przygotowywać do egzaminów systematycznie, powiedzmy, po cztery godziny dziennie, niż potem wkuwać do późnych godzin.

Czy COVID-19 miał wpływ na przebieg pani studiów?

– Kiedy wybuchła pandemia, byłam na piątym roku. Od marca aż do września 2020 roku byłam więc w domu i niektóre egzaminy z semestru letniego robiłam zdalnie. Co prawda niektórych moich kolegów wezwano do służby w szpitalu, mnie jednak to ominęło. Niestety, ominęły mnie również praktyki – konkretnie z ginekologii, które miałam robić akurat na piątym roku. W końcu zaliczyłam w czasie wakacji tylko dwa tygodnie na tym oddziale, co było przeraźliwie mało, jeśli wziąć pod uwagę, że z ginekologii zdawałam później egzamin państwowy. Natomiast na szóstym roku jest tak, że student nie chodzi już na wykłady, tylko pracuje w szpitalu codziennie w godz. 7.00-13.00.

Czy absolwentce ze świeżym dyplomem w kieszeni trudno znaleźć pracę? Czy przeciwnie jest dużo ofert i można wybierać?

– Zależy gdzie, bo np. w najbardziej znanych szpitalach w Brnie – o czym przekonali się niektórzy moi koledzy – trudno początkującemu lekarzowi zdobyć posadę. Łatwiej jest na peryferiach. Ja np. wybrałam Trzyniec. W czasie wakacji robiłam praktykę na tutejszej internie, w lutym poszłam więc zapytać panią ordynator o możliwość zatrudnienia. Dowiedziałam się, że nie ma problemu i że jak tylko skończę studia, mam napisać do niej mejla. Tak też zrobiłam. Umówiłyśmy się, że 1 lipca mogę zacząć pracować.

Nie miała pani żadnych wakacji?

– Właściwie nie, bo czerwiec spędziłam na załatwianiu różnych formalności związanych z podjęciem pracy.

To środowisko dzięki praktykom nie było dla pani zupełnie nowe?

– Tak, znałam już to miejsce i prawie wszystkich lekarzy na oddziale.

Czy lekarz dopiero co po studiach zdany jest wyłącznie na samego siebie czy pracuje pod nadzorem bardziej doświadczonych kolegów?

– W ciągu dnia zawsze jest tutaj ktoś ze mną, natomiast na nocnym dyżurze jestem sama. W razie niepewności mogę się jednak zwrócić do internisty dyżurującego na oddziale intensywnej terapii.

Jak długo trwa taki dyżur?

– Rozpoczyna się po południu „po pracy”, a kończy nazajutrz rano. Jeśli to dzień

roboczy, wtedy lekarz pracuje dalej aż do popołudnia. W sumie nawet aż 36 godzin, czasem bez zmrużenia oka. Brzmi to może trochę niewiarygodnie, ale można się do tego przyzwyczaić i, wspomagając się kawą, opanować zmęczenie.

 Dużo się już pani nauczyła?

– Na razie jestem na etapie, kiedy wciąż pojawiają się nowe rzeczy i nowe sytuacje. Po pół roku pracy na pewno już się czegoś nauczyłam, ale wciąż jeszcze odkrywam tereny wcześniej mi nieznane. Każdy pacjent jest zupełnie inny, a sama interna to bardzo szeroki zakres chorób i objawów i to wymaga praktyki. Z drugiej strony właśnie ze względu na tę różnorodność jest to bardzo ciekawe, bo można się spotkać z wieloma oryginalnymi przypadkami. 

Z czym ludzie tutaj przychodzą?

– Z wszystkim, co nie jest chirurgiczne, czyli od bólów brzucha, wymiotów, przez problemy z oddychaniem, krwawienia, problemy endokrynologiczne, aż po zawały serca itp. W czasie dyżurów weekendowych część pacjentów tworzą osoby, które przeholowały z alkoholem. Prócz tego przez dwa miesiące pracowałam na covidowym oddziale i mogę powiedzieć, że sporo się tam nauczyłam. Uważam, że praca z pacjentami covidowymi jest bardzo ciekawa, nawet pomimo to, że trzeba ją wykonywać z niewygodnym skafandrze. Obecnie trafiają mi się tam już tylko nocne dyżury.

 Czy to jest to, co pani chciała robić?

– Na pewno. To prawda, że praca w szpitalu pochłania mi mnóstwo czasu i często czuję się bardzo zmęczona. Satysfakcja jest jednak nieporównywalnie większa. Prawdę powiedziawszy, nawet nie wiem, kiedy zdecydowałam się pójść na medycynę, bo wydaje mi się, że jeszcze w drugiej klasie gimnazjum myślałam o językach pod kątem tłumaczeń. Widzę jednak, że dobrze wybrałam.

Jaki cel ma pani teraz przed sobą? Pierwszą atestację?

– Nie, na to przyjdzie czas później. Obecnie jest tak, że po upływie trzech lat trzeba najpierw zdać egzamin z chirurgii lub z interny. Potem dopiero można myśleć o specjalizacji. W przypadku interny w grę może wchodzić np. kardiologia, pneumologia, endokrynologia, nefrologia itp. Ja na razie wciąż jeszcze się rozglądam. Na co się zdecyduję, pokaże czas.



Może Cię zainteresować.