Lek. Lucyna Škňouřil: Szczepienia to jedyny sposób, jak zmniejszyć siłę powracających fali epidemii | 15.12.2021
– Staram się wszystkich przekonywać, że trzeba się szczepić, bo to jedyny sposób, jak zmniejszyć siłę powracających fali epidemii. I – choć, być może, niektórzy poczują się dotknięci – uważam, że niezaszczepienie się jest przejawem egoizmu i brakiem poczucia odpowiedzialności zbiorowej – mówi w rozmowie z "Głosem" lekarz rodzinny z Bystrzycy Lucyna Škňouřil.
Fot. Norbert Dąbkowski/camva.com/szb
Początek grudnia, przeziębienia, koronawirus. Czy to znaczy, że drzwi do pani przychodni się nie zamykają?
– Drzwi się nie zamykają i telefon nie milknie, bo ze względu na obecną sytuację epidemiczną wolę, żeby pacjenci, którzy mają ostre objawy zapalne, jak kaszel, katar czy typową dla covidu utratę węchu lub smaku, najpierw do mnie zadzwonili i telefonicznie umówili się na wizytę. Chcę w ten sposób uniknąć sytuacji, kiedy w poczekalni siedzą razem osoby zdrowe z zakażonymi.
Czy w sytuacji tak dużej liczby zakażeń w ogóle da się to zrobić?
– Staramy się i myślę, że to działa. Zmieniliśmy system pracy i przyjmujemy pacjentów tylko po uprzednim zamówieniu. Pierwsze trzy godziny pracy przeznaczamy na tych, którzy pilnie potrzebują lekarza ze względu na objawy chorobowe. Później przyjmujemy osoby, które chcą coś skonsultować, zrobić badania okresowe, badania przed zabiegiem operacyjnym itp. Na początku co prawda napotykaliśmy na pewien opór ze strony pacjentów, myślę jednak, że z upływem czasu sami docenili, że dzięki temu nie muszą czekać w kolejce. Informacje na ten temat z numerem telefonu, pod który należy dzwonić, oraz adresem e-mailowym, na który można napisać w celu umówienia wizyty, zamieściłam na stronie internetowej gabinetu oraz opublikowałam w informatorze bystrzyckim. Większość ludzi zaakceptowała ten system, choć czasem znajdą się również niezdyscyplinowane wyjątki.
Czy mimo wszystko pacjenci z innymi dolegliwościami nie boją się obecnie przychodzić do lekarza właśnie z obawy przed koronawirusem?
– To bardzo indywidualne. Niektórzy ludzie aż przesadnie się boją i w ogóle nie chcą ruszać z domu. Inni z kolei, a często chodzi również o osoby starsze, które powinny być szczególnie ostrożne, przyjdą bez zamówienia, bez maski i bez szczepienia i bardzo się dziwią, że mi się to nie podoba.
Skoro już mowa o covidzie, to czy większość pani pacjentów jest zaszczepiona, a tych, którzy nie są, czy stara się pani przekonać, żeby to zrobili?
– Staram się wszystkich przekonywać, że trzeba się szczepić, bo to jedyny sposób, jak zmniejszyć siłę powracających fali epidemii. I – choć, być może, niektórzy poczują się dotknięci – uważam, że niezaszczepienie się jest przejawem egoizmu i brakiem poczucia odpowiedzialności zbiorowej. Chociaż szczepionka nie chroni w 100 proc., to lepiej mieć jakąś ochronę niż nie mieć żadnej, nie mówiąc o tym – co potwierdzają dotychczasowe wyniki badań – że szczepienie na pewno chroni przed powikłaniami i ciężkim przebiegiem choroby, a tym samym przed nadmiernym przepełnieniem i niewydolnością szpitali oraz ogólnie służby zdrowia. Na tym, niezależnie od tego, czy boimy się covida czy nie, nam wszystkim powinno przecież zależeć. Jedynym przeciwskazaniem szczepienia jest uczulenie na któryś ze składników zawartych w szczepionce. Na podstawie własnych doświadczeń – a szczepię już od kwietnia i to różnymi preparatami – mogę jednak powiedzieć, że oprócz niespecyficznych poszczepionkowych objawów takich jak ból głowy i mięśni, bóle w miejscu podania zastrzyku czy zmęczenie nie spotkałam się z żadnymi poważnymi skutkami ubocznymi.
Wiele osób uważa, że po przebytym COVID-19 mogą czuć się bezpiecznie, w związku z czym odrzucają możliwość szczepienia.
– Niestety, te osoby muszę wyprowadzić z błędu. Nawet przebyty COVID-19 nie chroni przed reinfekcją. W przychodni mam do czynienia z kilkoma takimi przypadkami tygodniowo. Nieprawdą też jest, że ponowne zachorowanie ma lżejszy przebieg.
W mediach dowiadujemy się, że pielęgniarki na covidowych oddziałach padają z nóg. Czy pani jako lekarz pierwszego kontaktu też odczuwa zmęczenie związane z pandemią?
– Na pewno jest to męczące, bo przybyło nam pracy administracyjnej i telefonów z tym związanych. Chociaż pandemia trwa od półtora roku, to my w kółko odpowiadamy na te same pytania. Najbardziej zaś doprowadza nas do szału, że sanepid pomimo obietnic, że będzie informować ludzi, którzy mieli kontakt z osobą zakażoną, oraz wystawiać tzw. e-kwarantanny, większością nie wywiązuje się z tego zadania. W efekcie robimy to my, choć tak naprawdę nie ma to nic wspólnego z medycyną.
Święta za pasem. Co pani zdaniem należy robić lub czego nie robić, żeby przeżyć je w zdrowiu?
– Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale wiele też zależy od nas samych. Do nich należy np. zdrowe odżywianie się, dostateczna suplementacja witamin, zwłaszcza C, D, selenu i cynku, oraz przyjmowanie różnych preparatów roślinnych wspierających odporność. Prócz tego warto pamiętać o ruchu na świeżym powietrzu oraz ograniczyć stres do minimum. Natomiast jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie, to powiem tak. Człowiek jest istotną społeczną i potrzebuje towarzystwa, w przeciwnym razie cierpi jego psychika. Zalecam jednak unikanie dużych skupisk ludzi, gdzie ryzyko zakażenia jest większe, a także nawołuję do osobistej odpowiedzialności. Polega ona na tym, że jeśli sama mam katar lub boli mnie w gardle, to po prostu nie wybiorę się z wizytą do krewnych czy znajomych.