Wszystko wskazuje na to, że Marek Grycz na swój wymarzony start w igrzyskach olimpijskich będzie musiał zaczekać do następnego roku. Reprezentant RC w pięcioboju nowoczesnym po powrocie ze zgrupowania w Barcelonie siedzi w domu, odliczając dni do końca dwutygodniowej obowiązkowej kwarantanny nałożonej przez trenerów kadry.
– Nawet nie musiałem czekać na decyzję rządu RC, bo zalecenie o kwarantannie napłynęło bezpośrednio z Ministerstwa Obrony, którego Dukla Praga jest reprezentacyjnym klubem – powiedział w rozmowie z „Głosem” Marek Grycz. – Tegoroczne igrzyska w Tokio jeszcze nie zostały oficjalnie skreślone, ale ja nie wierzę w to, że się odbędą.
Naszym czytelnikom należy się na początek krótkie wytłumaczenie. Ta rozmowa przebiega w szczególnych warunkach, przez telefon. A więc na początek pytanie: Czym zajmuje się młody człowiek podczas kwarantanny?
– Na przykład porządkowaniem skarpet w szafie, bo od dłuższego czasu przymierzałem się do tego, ale zawsze były ważniejsze sprawy na głowie (śmiech). Wyrzuciłem też na śmietnik stare ubrania, koszulki, buty sportowe. To nie jest tak, że zrezygnowałem ze sportu, ale na chwilę obecną moje treningi ograniczają się do pompek i przysiadów w domu. Najwięcej czasu spędzam więc przed telewizorem, grając gry na PlayStation. Umawiamy się z kumplami i gramy on-line.
Czy prym wiodą gry o tematyce sportowej, czy wolisz raczej pozycje strategiczne zmuszające do logicznego myślenia?
– W trakcie domowej kwarantanny ludzki mózg chyba podświadomie odmawia logicznego myślenia, bo przeważnie sięgam po prymitywne gry, typowe strzelanki. Jeśli jednak twórcy gier wprowadzą na rynek coś w rodzaju Pucharu Świata w pięcioboju nowoczesnym, to nie wykluczam, że szybko przestawię się na gry sportowe. Do tej pory wolałem oglądać mecze piłkarskie czy hokeja na żywo albo w telewizorze. Strzelanka to coś innego, bo tego na żywo u nas nie doświadczysz i dobrze. Na całe szczęście mieszkamy w bezpiecznym rejonie.
Chyba jednak nie do końca, bo ostatnie wydarzenia dają sporo do myślenia. Masz teraz niepowtarzalną okazję wpłynąć na swoich fanów i na łamach naszej gazety zaapelować o przestrzeganie zasad stanu wyjątkowego w naszym kraju…
– Moi drodzy. Jeśli to możliwe i nie musicie zasuwać do pracy, zostańcie w domu, siedźcie na tyłkach tak jak ja. To naprawdę nie boli, wystarczy odrobina dobrej woli i empatii. Koronawirus jest niebezpieczny zwłaszcza dla osób starszych, czyli waszych dziadków i rodziców. Konsekwentne stosowanie się do zaleceń epidemiologów przyspieszy walkę z tym dziadostwem o nazwie COVID-19. Apeluję też do was, żebyście korzystali z masek ochronnych, wychodząc do sklepu czy miejsca pracy. Ja nawet nie wychodzę z domu, ale gdyby zaszła taka konieczność, to wyłącznie z maską na twarzy. Maska jest trendy! Mam z tym zresztą spore doświadczenia, bo w szermierce maskę zdejmuję z głowy dopiero po zwycięskim albo przegranym pojedynku. Jeśli będziemy dzielnie znosili wszystkie te ograniczenia, to prędzej czy później wygramy nad koronawirusem. W sobotę wróciłem ze zgrupowania w Barcelonie do nowej, zaolziańskiej rzeczywistości i pogodziłem już się z faktem, że ten sezon będzie spisany na straty. To była klasyczna ewakuacja i niewiele zabrakło, a wracalibyśmy z Katalonii wojskowym samolotem.
Nie wierzysz zapewnieniom Japończyków, że letnie igrzyska olimpijskie odbędą się zgodnie z terminem?
– Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze. Igrzyska olimpijskie generują niesamowite pieniądze, ale też straty w razie odwołania całej imprezy. I japońscy organizatorzy dokładnie wszystko policzyli. Myślę, że czekają tylko na idealną okazję, żeby poinformować cały świat o przesunięciu igrzysk na następny rok. Myślałem, że zrobią tak już teraz we wtorek, kiedy o przełożeniu piłkarskich mistrzostw Europy poinformowali włodarze UEFA, ale, jak widać, w Japonii nie brakuje niepoprawnych optymistów.
Prosta matematyka mówi, że większość sportowców po prostu nie zdąży się dostatecznie przygotować do igrzysk. Czy to również przypadek pięcioboistów nowoczesnych? Które zawody zdążyłeś w tym roku zaliczyć, a na które musisz zaczekać?
– Na przełomie stycznia i lutego wziąłem udział w halowych zawodach w Budapeszcie, zajmując w nich 22. miejsce. Jak na początek sezonu uważam, że był to dobry wynik. Gorzej poszło mi podczas Pucharu Świata w Kairze na początku marca. Kompletnie zepsułem rywalizację w mojej koronnej dyscyplinie, szermierce, i co za tym idzie, nie awansowałem do finałowej rundy. Egipt w marcu to dla zmęczonych zimą Europejczyków zabójcza kombinacja, ale wszyscy mieliśmy na starcie takie same warunki. Kluczowe starty, w których trzeba będzie dać z siebie wszystko, żeby marzyć o bilecie do Tokio, dopiero przede mną. Niestety mam wrażenie, że w tym sezonie już się ich nie doczekam. Jednak mówi się, że nadzieja umiera ostatnia, a więc zobaczymy. Mówimy o moich prywatnych, sportowych ambicjach, ale w obecnej sytuacji liczy się głównie zdrowie. I tego życzę wszystkim czytelnikom „Głosu”!