czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Ola Mirecka specjalnie na Dzień Dziecka: Zabawa jest najważniejsza!  | 01.06.2021

Mało jest chyba osób, które nie trzymałyby w rękach klocka Lego. Pochodząca z Warszawy, a mieszkająca w duńskim Aarhus Ola Mirecka jest jedyną Polką, która w ostatnich latach współpracuje z firmą Lego. Praca, czyli projektowanie nowych zestawów, jest dla niej, głównie zabawą. Nic, tylko pozazdrościć! Więcej w rozmowie z Tomaszem Wolffem. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Aleksandra Mirecka w swoim naturalnym środowisku. Fot. Rasmus Laurvig 
 
 
Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Dziecka. Będzie pani jakoś szczególnie świętowała?

– Nie do końca. Na pewno rodzice zadzwonią do mnie z życzeniami jako jednej z piątki rodzeństwa, choć już na lody czy pizzę nie mam co liczyć (śmiech). Ale to tylko dlatego, że oni wszyscy są w Warszawie, ja w Danii. Tu, gdzie mieszkam obecnie, niestety nie ma tradycji świętowania tego dnia, ale ja na pewno wezmę moją córkę na lody. 

Pytam o świętowanie nie przez przypadek. Pracując dla Lego chyba się do końca nie wyrosło z dziecięcych kaloszy?

– Moja praca generalnie polega na tym, żeby w tych kaloszach pozostać i ciągle się bawić. Wchodzenie w mentalność dziecka to dla mnie codzienność, mam to niejako wpisane w obowiązki. 

Słyszałem pani wypowiedź na Facebooku o tym, że pracuje od 9.00 do 17.00 i cały dzień się bawi klockami. To rzeczywiście tak wygląda?

– Tak, choć mam też sporo „dorosłych obowiązków”. Nie da się jednak ukryć, że zabawa jest najważniejsza, bo chcemy, aby wszystkie zaprojektowane przez nas modele były najlepsze i najciekawsze dla dzieci.

 



O pomoc w przeprowadzaniu tego wywiadu poprosiłem mojego 11-letniego syna Maksymiliana, dla którego klocki Lego są całym światem. Przygotował dwa pytania dla pani. Pierwsze brzmi: czy ciężko jest dostać pracę w Lego?

– Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że w ogóle istnieje taka praca. Tak naprawdę dowiedziałam się o niej przez przypadek. Po ukończeniu studiów w Londynie szukałam zajęcia gdzieś na miejscu. Pewnego dnia pojawiło się ogłoszenie duńskiego koncernu. Lego pamiętałam z dzieciństwa, zabawa klockami zajmowała mi dużo czasu. Pamiętam też, że swego czasu miałam jechać z tatą do Legolandu, co jednak nie doszło do skutku. W końcu pojechało z nim młodsze rodzeństwo. Kiedy okazało się, że Lego szuka pracowników, od razu wysłałam zgłoszenie i... bardzo szybko o nim zapomniałam. Myślałam sobie: Lego, to się nigdy nie wydarzy. Tymczasem po miesiącu dostałam zaproszenie na warsztaty rekrutacyjne. Byłam ogromnie szczęśliwa, w wielkim szoku, bo pomyślałam, że nawet jak nic z tego nie wyniknie, to wybiorę się do Danii, do Legolandu. Wszystko zaczęło się od tego, że dostaliśmy zestaw klocków do domu. To było moje pierwsze zetknięcie się po latach z Lego, pamiętam dźwięk przewracających się klocków w pudełku. Musiałam zaprojektować zestaw.

Warsztaty odbywały się zimą, kiedy Legoland był zamknięty, patrzyłam na niego przez szybę w hotelu. Potem odbyły się dwudniowe warsztaty, na których było dużo zadań: część rysunkowych, część budowlanych. Wcale nie czułam się jeszcze wtedy pewnie w moim budowaniu. Najważniejsza była jednak świetna zabawa, która – jak się później okazało – była moim największym atutem. 

 
Całą rozmowę publikujemy w specjalnym wydaniu "Głosu" z okazji Dnia Dziecka. No to do poczytania! 



Może Cię zainteresować.