Długo należysz do stowarzyszenia?
– Bardzo długo, już od czasów studenckich. Do stowarzyszenia przyciągnęła mnie pani Lidia Pawlas, żona malarza Oskara Pawlasa, która była taką naszą menedżerką, organizowała plenery, załatwiała mnóstwo rzeczy. Dzięki temu, że już długo jestem w SAP-ie, mogłam obserwować wszystkie zmiany zachodzące w tym środowisku. Aktualnie mamy piętnastu członków, większość stanowią osoby średniego i starszego pokolenia.
Co będzie twoim priorytetem?
– Musimy się skupić na sprawach projektowych, ponieważ to właśnie dzięki wspólnym projektom możemy, jako stowarzyszenie, zdziałać o wiele więcej niż osoby indywidualne. Będziemy się starali pozyskać jakieś dotacje czy to na plenery, czy na wycieczki do dużych galerii sztuki, na przykład do Wiednia czy Bratysławy. To byłoby coś nowego. Jest nas mało, ale lubimy przebywać razem, dobrze się rozumiemy, nie tylko jako plastycy, ale też zwyczajnie, „po ludzku”. Dlatego oprócz imprez malarskich organizujemy także spotkania towarzyskie. Potrzebujemy młodych, aby zapewnić kontynuację naszych działań. Postaram się, byśmy zaistnieli na mediach społecznościowych, z których obecnie korzystają młodzi – na Instagramie czy Pintereście. Zobaczymy, jakie to przyniesie efekty.
W kwietniu miałaś w Karwinie swoją autorską wystawę ilustracji dla dzieci. To główna działka twojej twórczości?
– Raczej jedna z działek. Bardzo długo współpracuję z „Jutrzenką”, ostatnio zostałam także zaproszona do współpracy przez przedsiębiorców z Czeskiego Cieszyna i Suchej Górnej, które wyposażają szkoły i przedszkola w pomoce dydaktyczne i inne rzeczy. Robiłam na przykład projekty dywaników dla przedszkoli oraz kart dydaktycznych.
Całą rozmowę Danuty Chlup z Barbarą Kowalczyk można przeczytać w weekendowym wydaniu "Głosu" z 17 maja 2019.