środa, 11 grudnia 2024
Imieniny: PL: Biny, Damazego, Waldemara| CZ: Dana
Glos Live
/
Nahoru

Tanzania potrzebuje motywacji  | 13.10.2019

Czwórka młodych Zaolziaków, Beniamin Kantor, Maria Taska oraz rodzeństwo Barbara i Adam Gaurowie, wrócili na początku września z dwumiesięcznego wolontariatu w Tanzanii. O ich pobycie w Lea Primary School w Dongobeshu informowaliśmy już pod koniec lipca. Teraz prezentujemy rozmowę z Beniaminem i Marysią. 

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 15 s
Beniamin Kantor w klasie z uczniami. Fot. ARC
 
Spotkałam się z poglądem, że ludzie, którzy raz zakosztują klimatu Afryki, muszą tam powrócić. Czy z wami jest podobnie? 
– Maria Taska: Moja siostra, która już wcześniej pojechała do Tanzanii, po pewnym czasie znowu postanowiła tam powrócić. Mnie też ludzie o to pytają. Na razie nie znam odpowiedzi, choć jestem pewna, że te dwa miesiące, które tam spędziliśmy, to był błogosławiony czas. Bardzo przyjemny dla nas wszystkich. 

– Beniamin Kantor: Zgadzam się z tobą. Ta kultura, ci ludzie, przeżycia z dziećmi i ten szacunek, jakim nas tam darzono, to wszystko składa się na obraz Tanzanii, który noszę w sercu. Życie w tym kraju upływa w zupełnie innym tempie niż u nas. Ludzie się nie spieszą, nie gonią za pseudowartościami, za pieniędzmi i karierą, nie potrzebują się przebić za wszelką cenę i być najlepsi. Mieszkańcom Tanzanii w ich mniemaniu niczego nie brakuje. Mogą np. przez cały miesiąc, a nawet przez całe życie jeść wciąż ten sam posiłek, ryż z fasolą, i są szczęśliwi. Chociaż mają inne surowce i mogliby ugotować coś innego, nie robią tego.

Ale czy to nie bardziej przejaw lenistwa niż pokory?
– M.T.: W pewnym sensie tak. Wydaje mi się, że gdyby tamtejsi ludzie chcieli, ich kraje mogłyby czerpać o wiele większe profity z tego, co mają. Ale oni nie chcą, im odpowiada to, co jest. Chociaż tak jak wszędzie, również tam są wyjątki. Poznaliśmy np. człowieka, który miał swoją restaurację i oprócz tego jeszcze gdzie indziej gotował, ponieważ chciał zabezpieczyć dzieci na przyszłość, dać im edukację.
 
Tak, ale my przecież słyszymy zewsząd, że trzeba pomagać ludziom w Afryce. Zbieramy pieniądze na różne projekty, a tu dowiaduję się, że w Tanzanii ludzie są po prostu „happy”,
– B.K.: Jeżeli chodzi o edukację szkolną, to sponsoring jest bardzo potrzebny. Bo są dzieci, które nie mają szans, żeby dostać się do szkoły. Należy je wspierać i rozwijać ich talenty, a nie ludzi, którzy nie mają ochoty niczego w życiu zmieniać. Wolontariusze nadzorują później, czy te środki są z sensem wykorzystane. 
– M.T.: Nasza rola w tym kraju jest zarówno materialna, jak i motywacyjna. W Dongobeshu realizowaliśmy np. projekt budowy kurnika. Najpierw razem z kilkoma nauczycielami pojechaliśmy do innej miejscowości zobaczyć, jak taki kurnik funkcjonuje. Sami nie podjęliby się budowy, ale kiedy sami się przekonali, że chodzi o dobrą rzecz, zapalili się do pracy. Podobnie było w szkole.

 
 Maria Taska przed budynkiem szkolnym w Dongobeshu. Fot. ARC
 
 
 
Czy dzięki pobytowi w Tanzanii udało się wam przełamać jakieś stereotypy związane z Afryką? 
– B.K.: Zanim wyjechałem do Tanzanii, nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać po pobycie na miejscu. Miałem pewne obawy np. co do panujących tam zasad higieny. Wkrótce przekonałem się o tym, że niepotrzebnie. W Tanzanii jest co prawda dużo kurzu i trudniej utrzymuje się porządek, z drugiej strony jednak widzieliśmy, że dzieci w szkole muszą sprzątać. 
– M.T.: To trochę wyglądało tak, jakby w Dongobeshu istniały dwa różne światy. W szkole wszystko było zorganizowane, miało swój czas, ład i porządek. Natomiast poza nią ludzie jakby nie wiedzieli, co tak naprawdę mają z sobą zrobić i tylko od ich silnej woli zależało, czy takie rzeczy, jak czystość i punktualność zechcą stosować również w swoim prywatnym życiu.
– B.K.: My prowadziliśmy w Dongobeshu zupełnie normalne życie. Dzięki temu, że mieszkaliśmy w domu dyrektora szkoły, tak naprawdę niczego nam nie brakowało. Mieliśmy nawet dostęp do internetu. Wiadomo, że trzeba było oszczędzać wodę i zadowolić się zwykłą kawą, ale w sklepach były wszystkie podstawowe produkty. Nawet raz na miesiąc mieliśmy czekoladę.

 
Całą rozmowę można przeczytać w weekendowym wydaniu "Głosu" z 11 października 2019.

 
 
Fot. ARC wolontariuszy. Kliknij, aby obejrzeć wszystkie.
 

Adam, Barbara, Beniamin i Maria wyjechali do Tanzanii w ramach programu międzynarodowego wolontariatu INVYT Junior, którego partnerem jest m.in. Diakonia Śląska w Czeskim Cieszynie. Tą drogą pragną podziękować wszystkim sponsorom oraz osobom prywatnym za wsparcie materialne projektu – za aparaty cyfrowe, pamięci przenośne i inne potrzebne rzeczy. Szczególne podziękowania kierują do Polskiej Szkoły Podstawowej im. Jana Kubisza w Gnojniku za przekazanie placówce w Dongobeshu dużej liczby pomocy szkolnych. 
 




Może Cię zainteresować.