Jak
to się udało? Zasługą dwu czynników: zgłosiło się tyle chętnych wolontariuszek
i udało się zgromadzić tyle funduszy, że prezes stowarzyszenia Renata Czader
mogła pomyśleć o trzech turnusach.
–
Wspiera nas całe Zaolzie – firmy, prywatni darczyńcy, młode pary, które na
ślubach proszą o pieniądze dla nas zamiast kwiatów. Jestem im wszystkim bardzo
wdzięczna. Ale organizacja kolonii i półkolonii to także ogromna
odpowiedzialność – mówi. Wyjaśnia, że w obozach biorą udział osoby, które zna i
zna ich rodziny, ponieważ przez cały rok uczestniczą w wydarzeniach
stowarzyszenia – wycieczkach, terapiach, spotkaniach rodzin.
–
Ale zgłosiły się także rodziny, których nie znam, i dlatego pomyślałam o
półkoloniach. Mamy tutaj dziewięcioro dzieci i młodych ludzi, najmłodsi mają po
10 lat, najstarsi to 28-letnie bliźniaki. W tym roku półkolonia odbywa się po
raz pierwszy, to pilotażowy projekt. Rodzice
przywożą uczestników rano i odbierają o godz. 19.00, już po kolacji.
Organizatorzy zapewniają im całodniowy program i wyżywienie. W programie jest
dogoterapia – zajęcia prowadziła nauczycielka Lenka Sobolowa ze szkoły
specjalnej w Trzyńcu, spotkanie z higienistką dentalną, odwiedziny gospodarstwa
państwa Pustówków, malowanie koszulek pamiątkowych, muzykoterapia, wycieczka na
hipoterapię do ośrodka „Chewal” w Bystrzycy.
Zajęcia odbywały się na łonie natury. Fot. Danuta Chlup
Półkolonia
odbywa się w przepięknym otoczeniu „Kenny Parku” w Trzyńcu-Oldrzychowicach,
zaplecze jest bardzo komfortowe. Prezes wyjaśnia, że w przypadku
niepełnosprawnych uczestników wybór obiektu nie jest sprawą prostą – ważne
jest, aby był bez barier, z możliwością stołowania i aby jego właściciele byli
gotowi przyjąć taką grupę, co nie zawsze jest rzeczą oczywistą.
–
Zależy mi także, aby te dzieci wypoczywały w godnych warunkach.
Niepełnosprawność nie powinna i nie musi łączyć się z ubóstwem – przekonuje
Renata Czader. Robi wszystko, aby rodzice mogli sobie pozwolić na wysłanie
dzieci na obóz czy półkolonie. A ich koszty są wysokie, także dlatego, że na jednego
uczestnika przypada jedna, a w razie potrzeby dwie asystentki. I choć pracują
one bez wynagrodzenia, trzeba również im zapewnić noclegi i posiłki. Dzięki ofiarności
darczyńców rodzice pokrywają tylko małą część kosztów.
Półkolonia odbywała się w pięknym otoczeniu Kenny Parku w Oldrzychowicach. Fot. Danuta Chlup
Wolontariuszkami
półkolonii w Oldrzychowicach były studentki, uczennice szkół średnich,
nauczycielki. –
Mam wakacje i mogę wykorzystać czas wolny na własne przyjemności, ale także na
to, aby zrobić przyjemność komuś innemu. Dlatego już po raz trzeci jestem na
jednym z obozów, w tym roku opiekuję się Tadkiem. Każde dziecko jest inne –
jedno nie może chodzić, inne nie mówi, za każdym razem to jest nowe wyzwanie –
przyznała Grażyna Roszka, nauczycielka polskiej podstawówki w Trzyńcu.
Halina
Veit-Podola, jej koleżanka z wędryńskiej polskiej szkoły, ma podobną motywację.
Pomagała po raz drugi.
– Sprowadziła
mnie tu chęć pomocy, a muszę powiedzieć, że takie doświadczenie jest cenne i
potrzebne także w mojej pracy. Po wakacjach będę miała w pierwszej klasie
dziecko z niepełnosprawnością, do pomocy będzie asystentka. Dla mnie jest to
zatem niesamowite doświadczenie – powiedziała naszej gazecie.
„Debiutantką”
była Daniela Čudek, uczennica Polskiego Gimnazjum im. J. Słowackiego w
Czeskim Cieszynie. – Dla mnie to pierwszy taki obóz. Chciałam spróbować, jak
wygląda praca z takimi osobami i ogólnie chciałam wziąć udział w jakimś
większym wolontariacie – zdradziła. Pierwszy
tegoroczny obóz stowarzyszenia „Nigdy nie jesteś sam” odbył się na początku
lipca, tradycyjnie w pensjonacie „Rzehaczek” w Łomnej Dolnej. Pod koniec
sierpnia odbędzie się kolejny w ośrodku „Ameryka” w Jabłonkowie.