Piątek był ostatnim dniem ferii. Nauczycielka Halina Przeczek spędziła je nad kolejnym tomem kroniki Polskiego Gimnazjum im. J. Słowackiego w Czeskim Cieszynie. Jak stwierdza bowiem, przerwy w nauce są idealnym okresem do nadrabiania zaległości.
Od kiedy prowadzi pani kronikę gimnazjum i ile czasu zajmuje to pani?
Kronikę zaczęłam prowadzić w roku szkolnym 2008/2009. Ówczesna dyrektor, Krystyna Herman, poprosiła mnie wtedy, żebym przejęła to zajęcie od koleżanki, która poszła na urlop macierzyński. Zgodziłam się na to, choć muszę przyznać, że prowadzenie kroniki pochłania naprawdę bardzo wiele czasu. Zwłaszcza jeżeli chcemy robić to dokładnie, sumiennie, pisać prawdę i niczego nie pominąć. Przez te lata udało mi się jednak stworzyć dobrze funkcjonujący system pracy, a kronika szkolna stała się moim oczkiem w głowie.
Co wszystko mieści się w takim jednym grubym tomie kroniki szkolnej?
Jeden taki tom zawiera raptem trzy lata. Jeśli więc o mnie chodzi, zabrałam się już za pisanie czwartego z kolei. W kronice staram się odnotować maksimum wydarzeń, które mają miejsce w gimnazjum lub mają z nim jakiś związek. Tu muszę powiedzieć, że bardzo wiele zawdzięczam „Głosowi Ludu”. To, że „Głos” dużo pisze o gimnazjum, bardzo ułatwia mi pracę, bo niektóre wydarzenia są już opisane w profesjonalny sposób i ja mogę z nich korzystać. Regularnie przeglądam więc wszystkie „Głosy”, „Zwroty” i „Těšínské listy” i jeżeli znajduję w nich artykuł na temat gimnazjum, to wycinam go i wklejam do kroniki. Dzięki temu odnotowuję nie tylko pewne wydarzenie, ale przedstawiam je w szerszym kontekście, przybliżam, jak było postrzegane np. przez czeskie media. Korzystam też z informacji dotyczących różnych konkursów i wyjazdów, które zamieszczają poszczególni nauczyciele na stronie internetowej gimnazjum. Wiadomo, że bardziej doniosłe wydarzenia, jak np. jubileusz szkoły w 2014 roku połączony ze Zlotem Słowaków, opisuję szerzej i dokumentuję wieloma zdjęciami. Z kolei imprezy mniejszej rangi traktuję krócej.
Jeżeli sięgnąć do momentu, kiedy przejmowała pani kronikę od swojej poprzedniczki, czy zmieniły się w jakiś sposób zawarte w niej treści?
Przede wszystkim staram się zamieszczać więcej zdjęć. Dziś mamy czasy, kiedy liczy się obraz. Wklejam też najróżniejsze zaproszenia – na bale, „wstążkówki”, koncerty czy wystawy. Dzięki temu kronika staje się bogatsza i lepiej oddaje nastrój chwili. Kiedy jednak mowa o różnicach, to widoczne są one głównie w porównaniu z najstarszymi kronikami. Widać, jak odwracają się proporcje między ilością tekstu i obrazu. Dobrze widoczny jest też rozwój fotografii od czarno-białej do kolorowej, od klasycznej do cyfrowej.
Cały wywiad w ostatnim, papierowym wydaniu "Głosu".