czwartek, 29 maja 2025
Imieniny: PL: Benity, Maksymiliana, Teodozji| CZ: Maxmilián
Glos Live
/
Nahoru

„Czarownice z Salem”, czyli siła klasyki. 7 maja premiera Sceny Polskiej w reż. Karola Suszki | 02.05.2022

Już 7 maja o godzinie 17:30 w Teatrze Cieszyńskim w Czeskim Cieszynie odbędzie się premiera sztuki Athura Millera „Czarownice z Salem” w reżyserii Karola Suszki i wykonaniu zespołu Sceny Polskiej. Na kilka dni przed premierą reżyser opowiada o pracy nad tym spektaklem i o dramacie Millera, który od lat cieszy się niezmienną popularnością w wielu teatrach na całym świecie. 

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 45 s
Fot. mat. pras. Sceny Polskiej Teatru Cieszyńskiego


Na deskach Teatru Cieszyńskiego wraca Pan do „Czarownic z Salem”. W 2015 zrealizował je Pan z zespołem Sceny Czeskiej. W czym upatruje Pan aktualności dramatu Millera powstałego w 1952 roku i co dla Pana jest szczególnie ważne w tej sztuce?

To jest pytanie na całą książkę... Ja właściwie nie sięgam po tę sztukę, tylko robi to kierownictwo Sceny Polskiej. Jest kilka powodów ku temu, by to zrobić. Przede wszystkim aby wystawić „Czarownice z Salem”, trzeba mieć obsadę, a ta, jak uważam, jest wyśmienita w Scenie Polskiej. Aktualność tego tekstu polega na tym, że porusza odwieczny temat, a mianowicie siłę kłamstwa i manipulacji. Sądzę, że nie ma sensu tego problemu przyszywać do jakiejś konkretnej sytuacji politycznej, narodowościowej czy kulturalnej. Po prostu to jest odwieczne pytanie: Co kłamstwo czy plotka może zrobić ze społecznością? Dla mnie jest to także dramat o odebraniu rozumu, o klęsce wiedzy, kiedy poważni panowie, którzy w XVII wieku skończyli Harvard College, pastorowie, prawnicy, pozwolili na tak wielką tragedię. Demagogia, która siedziała w tych ludziach, sprawiła, iż musieli dowieść niemożliwego, a mianowicie istnienia czarownic. W efekcie życie musiało oddać kilkanaście niewinnych osób i dwa psy... 

Sięgamy po najczęściej graną sztukę Arthura Millera, ale jednocześnie chciałbym przypomnieć, że na początku, w latach 50. XX wieku, nie miała takiego poparcia. Dopiero po premierach w Brukseli czy Londynie zaczęła być dostrzegana. I okazało się, że ten temat zwichrowania etyczno-moralnych pojęć czy odwrócenia od wiedzy stał się aktulny w każdej epoce i w zasadzie w każdym państwie.
 

Miller napisał „Czarownice z Salem” w szczególnej dobie makkartyzmu, czyli polowania na komunistyczne czarownice w Ameryce i wyraził niezadowolenie wobec ówczesnych procederów, które wstrząsnęły amerykańską opinią publiczną. Czy nawiązuje Pan w przedstawieniu także do tych wydarzeń?

Nie sięgam w teatrze do wydarzeń politycznych z tego powodu, że jest to niebezpieczne. „Czarownice” powstały w latach 50., ale to głównie teoretycy później przypisali Millerowi walkę z makkartyzmem. Sądzę więc, że aturor w tej kwestii nie wypowiedział się wprost, co było bardzo mądre. Dlatego i ja uciekam w teatrze od wszelkich tak zwanych „zachciewajek” politycznych, ponieważ my jesteśmy w polityce amatorami i nie ma sensu, byśmy się tam pchali.


Czyli zostajemy w XVII-wiecznym Salem?

Dokładnie tak. I nie mam potrzeby wychodzić poza tę klasykę, która pozostaje aktualna w każdym okresie i w zasadzie w każdej części świata. „Czarownice z Salem” prezentują siłę klasyki.
 

 


Wspomniał Pan już o tym, że w XVII-wiecznym Salem zawiodły wszelkie mechanizmy obronne przed destrukcyjną siłą kłamstwa i manipulacji. Czy współcześnie jesteśmy bezpieczni, czy wypracowaliśmy narzędzia ku temu, by więcej tego typu historia się nie powtórzyła?

Zdecydowanie rzeczywistość nie zmieniła się, a uległy zmianie tylko pojęcia. Teraz to zjawisko nazywa się fake news. Różnica polega też na tym, że współcześnie do pewnego stopnia umiemy się już bronić przed tego typu zjawiskami. W ówczesnym Salem kłamstwo zostało sprowadzone do wymiaru sprawiedliwości, czyli zupełnie zawiodły mechanizmy sądownicze. Przed XVII-wiecznymi procesami w Salem podobne sprawy pojawiały się w Europie – był to oficjalny prąd. Poza tym także Kościół wstąpił na tą wątpliwą drogę. Istotne znaczenie miały również ówczesne wzory społeczno-kulturowe: mężczyzna był głową rodziny, a kobieta nie miała żadnych praw, podobnie jak dzieci, którym wszystkiego zabraniano. Na tych nastoletnich dziewczynach z Salem, będących głównymi oskarżycielkami w procesach o czary, ciążyła niesamowita presja. Tym bardziej, że wszystko widziały i słyszały, były obarczone problemami dorosłych. Domy miały jedną czy dwie izby, nie było więc dla nich przyjaznej czy prywatnej przestrzeni. I taki jest punkt wyjścia tego obłędu, który ogarnął nie tylko Salem, ale cały stan Massachusetts. 


„Czarownice z Salem” w warstwie fabularnej i tematycznej są mroczne. Czy ten mrok pojawi się też w warstwie formalnej, na przykład w projekcie scenografii?

Miałem tu szczęście współpracować z Aleksandrem Owerczukiem, szefem scenografii ze Lwowa, który przystąpił na moją koncepcję. A mianowicie postanowiłem, że scena musi być niemalże pusta, by uwypuklić to najistotniejsze, czyli działające słowo. To przedstawienie nie mogło być zachwaszczone zbędnymi moim zdaniem efektami wizualnymi. Myśląc o scenografii, trzymaliśmy się myśli, że cały ten proces sami ludzie sobie zgotowali i sami go zorganizowali. Dlatego przebudówki scenografii na scenie prowadzą dziewczyny – właśnie te nastolatki będące niejako reżyserkami ówczesnych zdarzeń. Także w zasadzie gramy na pustej scenie, co uzupełni gra oświetlenia. Do tego pojawi się znakomita, fenomenalna, filmowa muzyka autorstwa Zbigniewa Siwka, która poniekąd wyprowadzi nas z tej aury przygnębienia czy marazmu. 

Miller opierając się na autentycznych wydarzeniach i biografiach, stworzył w swojej sztuce wspaniałe portrety psychologiczne. W teatralnym żargonie na tak nakreślonych bohaterów mówimy „mięso teatralne”. W takim dramacie wszystko jest już napisane, a tylko potrzeba aktorów, którzy będą umieli to zagrać. Jestem przekonany, że Scena Polska ma takich aktorów. 
 

Rozmawiała: Małgorzata Bryl-Sikorska




Może Cię zainteresować.