piątek, 3 maja 2024
Imieniny: PL: Jaropełka, Marii, Niny| CZ: Alexej
Glos Live
/
Nahoru

Electronic Stage na Colours of Ostrava  | 03.04.2016

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 15 s
Duet Kiasmos. Fot. ARC colours of ostrava

To, co jeszcze w zeszłym roku nieśmiało opanowało festiwal Colours of Ostrava, a mianowicie plejada znakomitych artystów z nurtu elektronicznej muzyki, w tym roku powraca z siłą australijskiego bumerangu.

– Dla miłośników elektronicznej odmiany muzyki przygotowaliśmy jeszcze o ciut lepsze zaplecze dla delektowania się popisami ich ulubieńców – powiedziała Zlata Holušová, dyrektor festiwalu, który od 14 do 17 lipca zdominuje życie kulturalne stolicy województwa morawsko-śląskiego. W ramach sekcji „Electronic Stage” na tegorocznych Coloursach wystąpi dwunastu wspaniałych: Kiasmos (Islandia), UNKLE Sounds (W. Brytania), Nathan Fake (W. Brytania), Erol Alkan (W. Brytania), Christian Loeffller (Niemcy), Slow Magic (W. Brytania), Actress (W. Brytania), Rone (Francja), Boy 8-bit (W. Brytania), Cloud Boat (W. Brytania), Sun Glitters (Luksemburg) i Throwing Snow (W. Brytania). Poniżej prezentujemy sylwetki najciekawszych, zdaniem Pop Artu, artystów. Jedno nie ulega wątpliwości. Muzyka w namiocie „Electronic Stage” będzie w tym roku należała do najciekawszych w całym czterodniowym programie festiwalu. Dodatkowym plusem przemawiającym za odwiedzinami elektronicznego namiotu będzie zatrzęsienie pięknych kobiet.

KIASMOS (Islandia)

Szykuje się wielki powrót Ólafura Arnaldsa, jednego z ulubieńców Pop Artu. Islandzki kompozytor muzyki filmowej i scenicznej tym razem zaprezentuje się w Ostrawie w nowym wcieleniu – jako partner Janusa Rasmussena, dla którego programowanie sekcji rytmicznej to jak spacer po plaży na Bali. Arnalds, który ostatnio dał się poznać jako wielki wielbiciel twórczości Fryderyka Chopina, w projekcie Kiasmos łączy neoklasycyzm w muzyce z nowoczesną elektroniką. Islandzka metafizyka na muzycznej pięciolinii, czyli jeden z obowiązkowych, naszym zdaniem, koncertów na tegorocznych Coloursach.

UNKLE Sounds (W. Brytania)

Brzmi znajomo? Owszem, bo to nie kto inny, jak James Lavelle, lider brytyjskiej trip-hopowej legendy, formacji UNKLE. W Ostrawie wystąpi ze swoim solowym setem nastawionym na rytmy taneczne. Jeśli ktoś lubi takich artystów, jak Moby czy Tricky, na koncercie UNKLE Sounds poczuje się jak u siebie w domu ze słuchawkami na uszach. I jeszcze znak rozpoznawczy wszystkich występów Jamesa Lavelliego – przewaga blondynek pod sceną.

NATHAN FAKE (W. Brytania)

Techno z najwyższej półki. Gdyby muzyki Nathana Fake´asłuchał polski skoczek Piotr Żyła, z pewnoścą zaliczyłby znacznie lepszy sezon 2015/2016. Pulsująca muzyka tego Brytyjczyka dodaje bowiem skrzydeł każdemu. Techno nie musi kojarzyć się wyłącznie z dudniącymi głośnikami w samochodach cinkciarzy. Wychowanek Border Community stworzył z tej muzyki, często niesprawiedliwie kojarzonej z kiczem, prawdziwe dzieło sztuki. To kolejny obowiązkowy przystanek w podróży na trasie „Electronic Stage”.

EROL ALKAN (W. Brytania)

Anglicy zawojują tegoroczne Coloursy. Przynajmniej te elektroniczne. Erol Alkan szerszej publiczności dał się poznać jako współpracownik Madonny, a także rockowych grup Franz Ferdinand czy Klaxons. Kawał dobrej roboty odwalił też podczas kooperacji z duetem Daft Punk. W Ostrawie zaprezentuje własny set DJ-owski, w którym nie zabraknie tak elementów melancholii, jak również ostrych, transowych klimatów nadających się idealnie do gorących letnich pląsów. Występ Erola Alkana w ramach tegorocznych Coloursów będzie zarazem debiutem tego artysty w Republice Czeskiej.

CHRISTIAN LOEFFLER (Niemcy)

Jedyny reprezentant Niemiec w dwunastce wspaniałych. Za to jeden z najwybitniejszych twórców współczesnego minimalizmu w muzyce. Christiana Loefflera można traktować jako typowego renesansowego bohatera. Techno, rock, jazz, heavy metal, dla Loefflera to tylko symbole na drodze do poszukiwań idealnego, minimalistycznego dźwięku. Loeffler, rzadko kiedy uczesany, na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie dziwaka, ale pozory mylą. Wszystko wskazuje na to, że Robert Schumann, wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, na całe szczęście nie reinkarnował się w Bastiana Schweinsteigera, ale właśnie w Christiana Loefflera. Z korzyścią dla futbolu i współczesnej muzyki.



Może Cię zainteresować.