Pierwszy raz gracie po czeskiej stronie?

– Nie, był już koncert w Czechach, ale nie odważę się powiedzieć, kiedy i gdzie byliśmy.

Jutro ruszacie w dalszą trasę, i to całkiem daleko. Macie teraz bardzo intensywny sznur koncertowy?

– Na początku maja zaczęliśmy trasę koncertową, teraz mamy najbardziej pracowity okres. Jutro jedziemy dalej. Koncertujemy praktycznie aż do połowy października, później się zamykamy w studiu. W tym roku będzie druga płyta kolędowa, nowe piosenki. Wydajemy również nowy singiel. To jest rok bardzo pracowity po tych trudnych dla wszystkich czasach. Cieszy mnie to, że wróciliśmy na tak zwane pełne pole koncertowe. Dzisiaj, gdy gramy poza granicami naszego kraju, mam nadzieję, że koncert super wypadnie i publiczności się spodoba.

Nawiązując do trudnej sytuacji. Od początku gracie muzyką zainspirowaną ukraińskimi rytmami. Czy po agresji Rosji na Ukrainę coś się zmieniło, może publiczność inaczej reaguje?

– Mamy korzenie ukraińskie, nasz basista urodził się we Lwowie, później przyjechał z rodzicami do Polski. Podczas każdego koncertu gramy taką wyjątkową piosenkę, którą napisaliśmy siedem lat temu, dla nas bardzo osobistą. Dotyczy ona wydarzeń na Majdanie, a stała się jeszcze bardziej aktualna po wydarzeniach wojny, która toczy się teraz w Ukrainie. Bez znaczenia, czy publiczność jest polska, czy gdziekolwiek na świecie by to było, staram się zawsze kilka słów o tej sytuacji powiedzieć, bo ona dotyka nas osobiście, ale dotyczy także wszystkich ludzi na całym świecie.