- To był najbardziej rockowy Dolański Gróm w historii - powiedział
"Głosowi Ludu" Marek Matuszyński ze sztabu organizatora z MK PZKO w Karwinie-Frysztacie. Tegoroczną edycję zdominowały polskie formacje Oberschlesien
i TSA.
Tłumy fanów ostrego rocka zmierzały w sobotę na teren festiwalu już w godzinach popołudniowych. Wśród widzów nie zabrakło rodzin z dziećmi, bo też Dolański Gróm traktowany jest w kategoriach festiwalu rodzinnego. - Tu nie ma alkoholowych ekscesów. Wszyscy świetnie się bawią - zaznaczył Leszek Koch z MK PZKO w Karwinie-Frysztacie. Właśnie miejscowe Koło PZKO jest długoletnim organizatorem festiwalu. Dochód z tegorocznej imprezy po raz kolejny zostanie przeznaczony na modernizację frysztackiego Domu PZKO. Tłumy widzów, które obejrzały koncerty Oberschlesien, Citron i głównej gwiazdy - TSA - są gwarancją, iż również w tym roku uda się zrenowować kolejną część budynku. Pod względem muzycznym tegoroczny Gróm należał do najlepszych w historii. Świetnie nagłośnione koncerty Oberschlesien i TSA postawiły tylko kropkę nad "i". - Czułem się u was na Zaolziu świetnie. To był nasz pierwszy występ w Republice Czeskiej, ale na pewno jeszcze tu wrócimy - powiedział "Głosowi Ludu" Michał Stawiński, wokalista śląskiej formacji Oberschlesien. Zespół nazywany polskim Rammstein rozpalił po godz. 19.00 festiwalową publiczność do tego stopnia, że koncert czeskiej grupy Citron sprawiał potem wrażenie łatwej i przyjemnej zabawy w stylu Eurowizji. Polski rock bez dwóch zdań królował po raz kolejny na Dolańskim Grómie. Gwiazda wieczoru, kultowa grupa TSA, zagrała dla pełnej widowni, wśród której można było zobaczyć prawdziwy przekrój generacji. Nie zabrakło utworów z legendarnych albumów nagranych w latach 80. ubiegłego wieku, a także kompozycji z jak dotąd ostatniego krążka "Proceder" z 2004 roku. Wokalista Marek Piekarczyk zdradził w wywiadzie dla naszej gazety, że ma już w szufladzie siedem nowych piosenek, ale na razie nie przekonał jeszcze do nich reszty kolegów z zespołu. - Doczekacie się nowej płyty, ale proszę jeszcze uzbroić się w cierpliwość - powiedział nam Piekarczyk, który nawet w wieku 65 lat biegał po scenie niczym dziesięcioboista. Sport to jednak dla niego "czeski film", bo jak zdradził w rozmowie z nami, nawet nie ogląda mistrzostw Europy w piłce nożnej. - Wolę kontemplować myśli w ogodzie. Wyciszam się i relaksuję - stwierdził lider TSA.
Wywiady z Markiem Piekarczykiem i Michałem Stawińskim w jednym z najbliższych numerów "GL". Więcej z festiwalu we wtorkowym, drukowanym wydaniu gazety.