środa, 24 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Bony, Horacji, Jerzego| CZ: Jiří
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: Dwa tygodnie bez prysznicu, ale było warto! | 08.03.2022

Podobnie jak nie każda wojskowa misja pokojowa jest faktycznie misją pokojową, nie każdy western jest typowym westernem. Zapraszamy do lektury najnowszego Pop Artu.

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 45 s
Benedict Cumberbatch (z prawej) na potrzeby filmu nie mył się przez dwa tygodnie. Fot. mat. prasowe

RECENZJA

PSIE PAZURY

Dwanaście lat po entuzjastycznie przyjętym obrazie „Fortepian” reżyserka Jane Campion serwuje fanom kolejną próbkę swoich nietuzinkowych lęków.

Przesiąknięty sensualnością „Fortepian” był objawieniem, nowym sposobem na pokazanie skomplikowanych zakamarków ludzkiej duszy. Fortepian obecny jest również w najnowszym filmie Jane Campion, odgrywa w nim jednak tym razem marginalną rolę. W westernie „Psie pazury” śledzimy udrękę… wszystkich bohaterów na placu boju. Celowo postawiłem na słowo „bój”, aczkolwiek nie mamy do czynienia z klasycznym westernem, w którym po pięciu kieliszkach „ognistej wody” panowie ochoczo sięgają po kolty. To raczej walka z własnymi demonami, zapętlonymi charakterami, które w kowbojskich szatach łatwiej schować, ale prędzej czy później trzeba będzie zmierzyć się z własnym „ja”. Zaznaczam od razu, że finał filmu jest na tyle mocny, że koniecznie warto wytrzymać w skupieniu do końca. To wymaga jednak poświęcenia: cierpliwości w nieco długich, ale pięknych podróżach kamery po okolicy, wysłuchiwania wynurzeń bohaterów, którym nie spiesznie do celu.

Akcja rozgrywa się w Montanie w latach 20. ubiegłego wieku. Mamy do czynienia z nietypowym westernem, ogolonym nie tylko z wartkiej akcji, ale też typowych dla tego gatunku schematów działania. Od początku zadajemy sobie również pytanie, do czego służy poza, jaką przyjmują główni protagoniści – bracia George i Phil. Dokładnie rzecz ujmując: odmienna poza – George (Jesse Plemons) jest empatyczny, misiowaty, z kolei Phil (zagrany rewelacyjnie przez Benedicta Cumberbatcha) to kwintesencja nieprzewidywalności. Napięcie w rodzinie wzrasta, kiedy na rancho wprowadza się wybranka Georga, Rose (w tej kreacji Kirsten Dunst) z synem Peterem (Kodi Smit-McPhee). Wdowa, zauroczona pieniędzmi bogatego farmera, traktuje małżeństwo pragmatycznie. Czułością natomiast otacza swojego syna. Peter sprawiający wrażenie chłopaka bardzo wrażliwego, niepasującego do świata cuchnących kowbojskich butów, szybko staje się celem złośliwych ataków ze strony drugiego z braci, Phila. Obserwując ten dziwny układ na rancho – Rose upijającą się pod ciężarem złośliwych docinków, Georga spędzającego coraz więcej czasu na szlakach poza domem i awansującego na głównego marudera Phila – zadajemy sobie tylko jedno pytanie: czy to aby nie zabawa prowadzona z nami, widzami?

Przyznam się, że Phil zagrany naprawdę świetnie przez Cumberbatcha pomimo socjopatycznych cech charakteru stawał się postacią coraz bardziej zagadkową. I faktycznie, ukrywanie prawdy o sobie ma też bowiem swoje granice. Phil musi więc regularnie uciekać „na polowania” w góry, w rzeczywistości zaś czas spędza na tajnym miejscu, w atmosferze wspomnień skrzętnie ukrywając przed światem odmienną orientację seksualną. Jane Campion homoseksualny wątek poprowadziła jednak inaczej, niż twórca „Tajemnicy Brokeback Mountain”, reżyser Ang Lee. Wspólnym mianownikiem obu filmów jest tylko anty-westernowa symbolika, nic więcej. W „Psich pazurach” nad zakurzonym głównym placem rancho unosi się nie tylko pamięć o Bronco Henrym, kowbojskim idolu i przyjacielu Phila z młodości. Wiatr przynosi też dziwne zło, destrukcyjną siłę niszczącą w zalążku wszystkie dobre intencje. Zaskakujący finał, o którym wspominałem na wstępie, niech będzie zaproszeniem na seans.

Obraz „Psie pazury” jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do zwycięstwa w głównej kategorii tegorocznych Oscarów. Dla mnie to murowany faworyt, żaden inny film w kinowej dystrybucji nie zrobił na mnie ostatnio większego wrażenia.

Janusz Bittmar


Może Cię zainteresować.