Film o życiu i śmierci św. Maksymiliana Kolbego | 18.08.2025
Polska ma coś szczególnego do zaoferowania światu. Św.
Maksymilian Kolbe i jego walka o wolność, godność i miłość pośród wielkiego
cierpienia to coś, czego świat bardzo potrzebuje – mówił Anthony D'Ambrosio,
reżyser filmu „Triumf serca”, którego premiera odbyła się w Warszawie.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 30 s
Kadr z filmu „Triumf serca”. Fot. mat. prasowe
Premiera filmu „Triumf serca”, opartego na historii św.
Maksymiliana Kolbego, który w obozie Auschwitz oddał życie za współwięźnia,
odbyła się w Warszawie w przeddzień 84. rocznicy śmierci franciszkanina.
Akcja filmu rozgrywa się w bunkrze głodowym, w którym św.
Maksymilian Kolbe oczekuje na śmierć, jednak w licznych retrospekcjach widzowie
mogą powrócić do wcześniejszych chwil z życia franciszkanina i jego towarzyszy. Wcielający się w rolę ojca Kolbego Marcin Kwaśny powiedział
PAP, że było to dla niego jak dotąd największe aktorskie wyzwanie.
– Nie dlatego, że musiałem zrzucić do tej roli dziesięć
kilogramów czy zagrać po angielsku, ale ze względu na to, jak ciężko było
ukazać proces dojrzewania do śmierci w celi głodowej. To było dla mnie
najtrudniejsze do zagrania – zaznaczył.
Dodał, że podczas kręcenia filmu aktorzy spędzali po
kilkanaście godzin dziennie w wilgotnej i zimnej celi, jedząc na obiad
mikroskopijne porcje. – To bardzo nam pomogło ukazać dramat tej historii –
ocenił.
Jak mówił, św. Maksymilian Kolbe nauczył go w tym czasie, iż
nie warto ciągle skupiać się na sobie, swoich problemach i potrzebach, lecz
trzeba umieć wyjść poza siebie i skupić się na drugim człowieku.
– Kolbe jest uosobieniem bezinteresowności i służby.
Przyszedł do Auschwitz i od pierwszych dni aż do ostatnich służył. Bóg powołał
go tam, żeby był z tymi więźniami – stwierdził Kwaśny.
Zdaniem odtwórcy roli Kolbego, św. Maksymilian zmienił
współwięźniom perspektywę umierania. – Wcześniej umierali w rozpaczy, bluźniąc
i klnąc. Po tym, co zrobił dla nich Kolbe, umierali z pieśnią maryjną i
modlitwą na ustach. On przywrócił im godność, towarzyszył im do samego końca.
Pocieszał, był powiernikiem ich tajemnic, rozgrzeszał i dawał im nadzieję wbrew
nadziei – powiedział.
Podkreślił, że film, choć opowiada o rzeczywistości bardzo
trudnej, nie pozostawia widza w rozpaczy. – Na pewno widzowie wyjdą z kina z
nadzieją w sercu – zastrzegł.
Reżyser filmu Anthony D'Ambrosio podkreślił, że Polska ma
coś szczególnego, co może zaoferować światu. – Tym czymś jest niesamowita
dusza. A św. Maksymilian Kolbe jest w wielu wymiarach uosobieniem polskiej
tożsamości i duszy. Jego dążenie do walki o wolność, godność i miłość pośród
wielkiego cierpienia i opresji. To coś, czego świat bardzo potrzebuje – ocenił.
Przyznał, że sam przeżył okres wielkiego cierpienia i to
właśnie św. Maksymilian Kolbe stał się dla niego ikoną tego, jak można
towarzyszyć braciom w ich ciemności po to, by ich z niej wyprowadzić poprzez
miłość.
– Proszę, nie zapominajcie w Polsce o Dziewicy Maryi (...),
o duchu przekazywanym wam przez pokolenia poprzez łańcuch ludzi takich jak św.
Maksymilian, którzy nieśli światło w miejsca, w których panuje mrok –
zaapelował.
Franciszkanin o. Maksymilian Maria Kolbe trafił do Auschwitz 28 maja 1941 roku z więzienia na Pawiaku w Warszawie. W obozie otrzymał numer 16670. Pod koniec lipca 1941 roku z obozu uciekł więzień Zygmunt Pilawski. Za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek, który zaczął rozpaczać. Wówczas ojciec Maksymilian wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i poprosił o zastąpienie współwięźnia. Esesman zgodził się.