Co
można powiedzieć o „Łączce”? To zespół działający przy Szkole Podstawowej z Polskim
Językiem Nauczania im. Stanisława Hadyny w Bystrzycy. – Mamy ponad 80 dzieci!
Tak licznej grupy jeszcze nigdy nie było – uśmiecha się Alicja Twardzik, która
wspólnie z Ewą Nemec prowadzą „Łączkę”. Gdy rozmawiamy, akurat trwa sesja
zdjęciowa do kalendarza „Łączki” na 2025 rok. Dzieci trzeba poustawiać,
zapanować nad ich żywiołowością i zaaranżować sceny odpowiadające kolejnym
miesiącom. Słowem, jest co robić.
–
Jest bardzo głośno, ale mamy teraz dzieci podzielone na trzy grupy – przyznaje pani
Alicja, pytana o to, jak na co dzień wygląda praca z tak licznym zespołem. –
Rok temu mieliśmy dwie grupy, ale jednak było to za dużo, bo każda liczyła 40
dzieci. Ciężko było więc pomieścić 20 par tanecznych. Teraz mamy trzy grupy,
około 30 osób w każdej – wyjaśnia.
Korzenie
ruchu tanecznego sięgają wcześniej…
Zespół
Folklorystyczny „Łączka” swoją działalność rozpoczął w 1964 roku z inicjatywy
nauczycielki Anny Wałach, która była jego pierwszą kierowniczką. Bogdan Sikora,
dyrektor bystrzyckiej podstawówki, przyznaje, że rok 1964 przyjęto jako umowną
datę powstania zespołu, bo korzenie ruchu tanecznego sięgają wcześniej. Z
„Łączką” nierozerwalnie kojarzona jest Maria Podzemna, która kierowała zespołem
30 lat. Chodzącą historią „Łączki”, a zarazem osobą, bez której dziś nikt nie wyobraża
sobie występu tej formacji, jest Jan Kubeczka, akordeonista i wielki miłośnik
folkloru, który jest z nią związany odkąd miał dziesięć lat.
W
poszukiwaniu ciekawych lokalizacji grupa dotarła nad Głuchówkę. Fot. Norbert
Dąbkowski
– Na
festynie w 1970 roku grałem pierwszy raz do tańca dzieciom na akordeonie. To
był krakowiak. Wtedy jeszcze ćwiczyła pani Anna Czernikowa. Po tym występie
pani Wałach zaraz brała mnie do „Łączki” – wspomina Jan Kubeczka. – Człowiek
został wychowany w tradycjach ludowych, tradycji kościelnej, przywiązaniu do
języka polskiego i skrawka tej zaolziańskiej ziemi. Zarówno w szkole, jak i w
domu odbierałem taką naukę, że trzeba dawać coś od siebie, żeby to wszystko, co
piękne u nas, przetrwało. Inna sprawa, że rozumiem się bardzo dobrze z dziećmi.
Zawsze przy nich czułem się młody. Bawię się tym, że patrzę dziś na twarze
dzieci i staram się rozpoznać, kto jest rodzicem, babcią i dziadkiem – uśmiecha
się.
Przyznaje,
że na przestrzeni kilkudziesięciu lat zespół w swoim repertuarze kontynuował
to, co „znało się i wyniosło z domu”. – Ale sięgaliśmy po różne źródła naszych
folklorystów, którzy zbierali wśród ludzi pieśni i tańce, zapisywali i wydawali
je. Czerpaliśmy z dzieła pani Anny Wacławik, prof. Daniela Kadłubca, Jana
Taciny, a nawet ze źródeł czeskich folklorystów, którzy badali region Zaolzia.
Źródeł jest bardzo dużo. Z czasem zebrało się takie portfolio, że jeden występ
na to nie wystarczy. Jest z czego wybierać. A kierowniczki „Łączki” zawsze
opracowywały coraz to nowsze widowiska i nie było nudy. Zawsze było coś nowego
i wesołego. Ale podstawą zawsze był folklor, nasz śląski, góralski. A do tego
dodawało się własne pomysły. I było ciekawie – dodaje Jan Kubeczka.
To,
co nas łączy, to nasza wspólna pasja…
Alicja
Twardzik nie ukrywa, że „Łączka” w Bystrzycy działa już tak wiele lat, że
wydaje się, iż była tu od zawsze. Ta wieloletnia tradycja zespołu przekłada się
dziś na jego popularność – rodzice, którzy sami tańczyli w „Łączce”, teraz
posyłają swoje dzieci na próby zespołu.
–
Żyjemy tym od dziecka. Moi rodzice tańczyli w „Łączce”, więc człowiek w tym
wyrastał. Dla nas to coś naturalnego – mówi Alicja Twardzik, która tańczyła w
„Łączce” i „Bystrzycy”. – Wielkim atutem jest to, że rodzice nie muszą nigdzie
z dziećmi jeździć czy podwozić na próby, bo my odbieramy je ze świetlicy szkolnej
i po zajęciach odprowadzamy. To naprawdę duże udogodnienie – wskazuje.
Zespół
corocznie występuje na Międzynarodowym Świętojańskim Festiwalu Folklorystycznym
w Bystrzycy, Gorolskim Święcie i na różnych imprezach szkolnych, festynach,
uroczystościach w Bystrzycy i poza nią.
–
To, co nas łączy, to nasza wspólna pasja – taniec ludowy, nasze „pieśniczki”,
tradycja. Przekazywanie tego dalej sprawia nam radość – podkreślają
instruktorki.
Jak wygląda program?
Sporą
część repertuaru zespołu stanowią tańce beskidzkie, ale „Łączka” prezentuje też
polski folklor, tańce cieszyńskie, lubelskie, krakowiaka. Aktualnie przed
zbliżającą się galą jubileuszową (22-23 listopada w Domu Kultury „Trisia” w
Trzyńcu), dzieci ćwiczą kaszubską suitę i tańce słowackie oraz huculskie. Na tę
okazję przyjechał specjalnie z Kaszub Wojciech Chylewski, kierownik artystyczny
i choreograf Zespołu Pieśni i Tańca „Grajewianie” z Grajewa, który pomagał
przygotować choreografię.
–
Cieszymy się z takiej możliwości, bo to jest rzeczywiście autentyczne. A dzieci
są podekscytowane tym, co ich czeka – mówi Alicja Twardzik.
Bogdan
Sikora jest pod wrażeniem pracy Ewy Nemec i Alicji Twardzik.
–
Jesteśmy im wdzięczni, że poświęcają swój czas, bo to wielki wysiłek, by
ogarnąć tak dużą grupę. Oczywiście, pomagają też rodzice, ale największe
podziękowania należą się dla instruktorek – przyznaje. – Cieszymy się, że
dzieci chcą tańczyć, że to ich interesuje, bo przez taniec uczą się naszych
korzeni, tańców naszych przodków. Wiele też zależy od rodziców. Ale popularność
zespołu świadczy o tym, że zależy im na tym skrawku ziemi. Poprzez uczestnictwo
w zespole dzieci uczą się naszej tradycji. Chcemy, żeby nie zapomniały, skąd
pochodzą. Nie wiem, co będą robiły w życiu, gdzie pojadą i osiądą. Ale na pewno
zapamiętają występy w „Łączce”, tańce, wyjazdy i występy. To miłe i ciekawe
przeżycie – zaznacza.