Do domu Renaty i Michaela Linzerów w Karwinie-Raju wczoraj rano przyszli śmierustnicy. – Odwiedzamy koleżanki z zespołu i na tę chwilę jesteśmy mniej więcej w połowie trasy. Do pierwszych drzwi w Błędowicach dzwoniliśmy o godz. 5.30. Potem była Dąbrowa, teraz Karwina, jedziemy też jeszcze do Ropicy i Kojkowic – wymieniali tancerze „Błędowic”.
W każdym domu rozpoczęli od tradycyjnego wierszyka: „Przyszlimy tu po śmierguście, tak nas jyny nie opuście, koszyk wajec nagotujcie a gorzołkóm nie szporujcie”. Tak było również u Linzerów. Gospodarze nie „szporowali” na niczym. Stół uginał się pod ciężarem smakołyków i napojów.
– To taki radosny moment. Od rana czekamy na niego, sprawdzamy, czy ktoś się zbliża do naszego domu. Rok temu było tak samo – przyznała Renata Linzer. Jej mąż przypomniał z kolei, jak kiedyś on chodził z kolegami lać dziewczyny jako członek reprezentacyjnego zespołu PZKO „Górnik”. Śmiergustnicy w każdym domu mogą liczyć nie tylko na miłe powitanie i poczęstunek, ale także na „wysłóżkę”. – Wiążemy chłopakom wstążki na karwacz, dajemy im jajka – czekoladowe, z piernika lub malowane, butelkę czegoś mocniejszego oraz datek na paliwo – przybliżyła Danuta Franek.
Razem z koleżankami z „Błędowic” rozpoczęła wczoraj od domu Linzerów wędrówkę z goiczkiem. – Z goiczkiem zaczęłyśmy chodzić pięć lat temu, na pierwszym roku studiów. Najpierw tylko prywatnie odwiedzałyśmy nasze rodziny lub z nostalgii kogoś z nauczycieli z Gimnazjum Polskiego. W czasie pandemii w 2021 roku w Zespole Regionalnym „Błędowice” przygotowaliśmy śmiergust i goiczek on-line. Natomiast od zeszłego roku chodzimy już „na żywo” – wyjaśniła Ema Travníčkowa.