czwartek, 10 lipca 2025
Imieniny: PL: Filipa, Sylwany, Witalisa| CZ: Libuše a Amálie
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: Another Pink Floyd, recenzja koncertu gwiazdy Dolańskiego Grómu 2025 | 30.06.2025

W najnowszym wydaniu Pop Artu wracamy do festiwalu Dolański Gróm w Karwinie, na którym świetne koncerty dały wszystkie zaproszone zespoły. Feel, Alice z Danem Bártą, zaolziańskie zespoły Arzia i Silhouettes były przymiarką do gwiazdy wieczoru, o której więcej w recenzji.

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 30 s
Koncert Another Pink Floyd na Dolańskim Grómie. Fot. Norbert Dąbkowski

ANOTHER PINK FLOYD
Dolański Gróm, Karwina, 21 czerwca 2025

Kiedy spadają gromy z jasnego nieba, a tak było podczas sobotniego festiwalu Dolański Gróm w Parku Boženy Němcowej w Karwinie, trzeba się przygotować na niecodzienne wrażenia. Ja tak zrobiłem, licząc ponownie na niezapomniane popołudnie i wieczór w klimatycznej strefie karwińskiej Przystani. Rzeczywistość przerosła jednak moje najśmielsze oczekiwania.

Kiedy organizatorzy festiwalu z MK PZKO w Karwinie-Frysztacie ogłosili pod koniec zeszłego roku headlinera powracającego po roku przerwy Dolańskiego Grómu, w pierwszym odruchu pomyślałem – „tribude band Pink Floyd? Czy to aby trafiony pomysł?”. Jako wielki fan twórczości Pink Floyd obawiałem się tego, czego boją się wszyscy zagorzali miłośnicy swojej ulubionej formacji muzycznej, która zakończyła już działalność – odcinania kuponów od sławy przez zespół revivalowy specjalizujący się w hitach kultowej grupy. Moje wątpliwości rozwiali znajomi, którzy mieli już okazję obejrzeć na żywo występ Another Pink Floyd, a nieokiełznana radość ogarnęła mnie w momencie, kiedy zorientowałem się, że na tym koncercie gościnnie w barwach zespołu zagra gitarzysta Marek Raduli.

Wokalista Another Pink Floyd, Norman Power. Fot. Norbert Dąbkowski

Uwielbiam barwę jego gitary i sposób gry od zawsze – mam na myśli czy to płyty Tadeusza Nalepy, czy  współpracę z Budką Suflera, Laboratorium, Bandą i Wandą, TSA, a także wiele innych projektów, również z pogranicza jazzu. Zamykając oczy dla spotęgowania wrażenia w trakcie jego solówek skomponowanych i zagranych na słynnych płytach Pink Floyd przez Davida Gilmoura, odczuwałem błogość chwili, która – gdyby to ode mnie zależało – mogłaby trwać w nieskończoność. Koncert Another Pink Floyd zaplanowany na 22.00 skrojony był jednak na niespełna dwie i pół godziny, co i tak stanowiło rekord w dotychczasowej historii festiwalu. Bogactwo muzyki brytyjskiej grupy Pink Floyd zobowiązuje.


Raduli pojawił się na scenie dopiero w drugiej połowie koncertu, na którym dziewięcioosobowa grupa muzyków zabrała słuchaczy w podróż po dyskografii Pink Floyd w sposób wyjątkowy – zarówno pod względem wykonania, jak też aranżacji, wiernie odzwierciedlających utwory z kultowych albumów „The Dark Side of the Moon” (1973), „Wish You Were Here” (1975), „The Wall” (1979), „A Momentary Lapse of Reason” (1987) i „The Division Bell” (1994). Pochodzący z Cieszyna wokalista Norman Power wprawdzie przekonywał ze sceny, że w karierze Floydów nie było słabych momentów muzycznych, ale to raczej kurtuazyjne podejście do tematu. Konkretny wybór konkretnych albumów, które w większych lub mniejszych fragmentach zabrzmiały na Grómie, rozstrzyga ten dylemat.

Fragment gitarowej solówki w wykonaniu Jarosława Meusa. Fot. Norbert Dąbkowski

Koncert ruszył z przytupem albumu „The Wall”, aby w trzecim utworze, „Learning to Fly” przenieść się do czasów „A Momentary Lapse of Reason”, pierwszej płyty nagranej już bez Rogera Watersa. Norman Power swoją barwą głosu próbował na koncercie zbliżyć się do gitarzysty i wokalisty Floydów, Davida Gilmoura, z kolei Michał Matragon „Worgacz” oprócz gitarowych partii ogarniał też partie wokalne napisane dla Rogera Watersa. To był jeden z wielu trafionych zabiegów na koncercie, który przejdzie do historii Grómu, bez dwóch zdań.


Niespodziewanie szybko, już na czwartym przystanku, polska formacja wyciągnęła z rękawa sprawdzonego asa – słynny temat „High Hopes” z albumu „The Division Bell”. Utwór zagrany w pełnym majestacie, zaśpiewany brawurowo przez Powera, był jednym z najlepszych momentów tego koncertu. Moją rakietą w kosmos stała się jednak kompozycja „Comfortably Numb” z dwupłytowego eposu „The Wall”, z najsłynniejszą solówką gitarową w historii rocka zagraną w Karwinie przez Marka Raduliego. Zawsze myślałem, że nikt oprócz Gilmoura nie powinien zabierać się za ten temat, ale po Dolańskim Grómie zmieniłem zdanie. Rakieta wyniosła mnie na orbitę, na której do dziś pozostaję. Zresztą również Jarosław Meus, jeden z trzech gitarzystów solowych Another Pink Floyd, za warsztat Gilmoura zabrał się elegancko, a jego partie gitarowe w pierwszej części koncertu („Time”, „Money”, „Shine on You Crazy Diamond”) też robiły duże wrażenie.

Założyciel zespołu, klawiszowiec Andrzej Łakomy. Fot. Norbert Dąbkowski

W finale nie zabrakło ponownych cytatów z „The Wall”, dzieła, na którym Roger Waters rozprawił się z wieloma swoimi demonami, a które na obecnych koncertach Gilmoura promujących jego ostatnią płytę „Luck and Strange” (2024) brzmi tylko w nielicznych fragmentach. A więc wielkie dzięki, że mogłem znów usłyszeć na żywo „Another Brick in the Wall”, skądinąd w fajnej, teatralnej oprawie. Podziękowania ślę w imieniu wszystkich uczestników Grómu również do „dźwiękowca”… grupy Feel, który uratował cały koncert po tym, jak menedżer i klawiszowiec Another Pink Floyd, Andrzej Łakomy, otrzymał w sobotę SMS-a od ich „dźwiękowca”, że „nie przyjedzie do Karwiny”. W tym miejscu nie trzeba chyba dodawać, że to już były współpracownik grupy.   


Może Cię zainteresować.