sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: FAUDA, 4. sezon (Recenzja) | 01.03.2023

Jeśli masz wrażenie, że w twoim życiu dzieją się ostatnio same szalone rzeczy, wiedz, że to błahostka w porównaniu z tym, co przeżywają codziennie członkowie izraelskiego oddziału Szin Bet. W tej drużynie twardzieli hasło „poranna kawa” traktowane jest jak wulgaryzm. 


Ten tekst przeczytasz za 5 min. 45 s
Debiut w czwartym sezonie „Faudy” zaliczyła izraelska aktorka Lucy Ayoub. Dla Liora Raza to z kolei chleb powszedni. Fot. mat. pras.

Znane żydowskie przysłowie mówi: „Strzeż się cichego psa i cichego wroga”. W Izraelu, otoczonym ze wszystkich stron wrogimi państwami arabskimi, dwuletnią obowiązkową służbę wojskową odbywają również kobiety, a w skrzynce samochodowej przed współpasażerem właściciel auta zamiast zapomnianych płyt CD bardzo często przewozi… pistolet SP-21 Barak (Błyskawica) wzorowany na słynnym czeskim CZ75, ale wyposażony w podwójną sprężynę powrotną. – To tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo – zdradził mi kiedyś wujek Szymon mieszkający od ponad siedemdziesięciu lat w Haifie. Sentencja „tak na wszelki wypadek” symbolizuje codzienne życie w Izraelu bardziej, niż nieco przerysowany, ale niemniej świetny serial „Fauda”, którego czwarty sezon od stycznia można oglądać w serwisie streamingowym Netflix. 

Kiedy w 2013 roku dziennikarz Avi Issacharoff nudził się na tyle, na ile w Izraelu można się nudzić, spotkał na swojej życiowej drodze Liora Raza – byłego członka oddziału antyterrorystycznego wchodzącego w skład Szin Bet, jednej z trzech głównych organizacji izraelskich służb specjalnych (obok Mosadu i Amanu). Issacharoff, który od dłuższego czasu przymierzał się do napisania książki o izraelsko-palestyńskim konflikcie, w końcu za namową Raza z literatury faktu przestawił się na przygodowy serial telewizyjny. Obaj od 2015 roku, kiedy to światło dzienne ujrzał pierwszy sezon serialu „Fauda”, do dziś sygnują swoimi nazwiskami jedną z najgłośniejszych telewizyjnych produkcji w historii. Lior Raz oprócz roli producenta dał sobie w prezencie główną rolę – Dorona, elitarnego członka oddziału Szin Bet zwalczającego wroga wewnętrznego w państwie.

„Fauda” w tłumaczeniu na polski znaczy „chaos”, ale zarazem to hasło-klucz do akcji ratunkowej w przypadku nieudanej operacji specjalnej. Za chaos w pierwszych trzech sezonach serialu odpowiedzialny był Hamas, polityczno-militarna fundamentalistyczna organizacja palestyńska, która od rozpoczęcia swojej działalności w 1935 roku była przeciwna planom utworzenia Izraela. W najnowszej odsłonie serialu pałeczkę zła przejął Hezbollah, libańskie terrorystyczne ugrupowanie radykalnych szyitów wspierane przez Syrię i Iran. Powstanie samodzielnego państwa żydowskiego w 1948 roku stało się bowiem zmorą dla muzułmańskiego świata arabskiego, ale to temat do głębszej analizy w fachowym piśmie, a nie w Pop Arcie. 



Pomijając walory wizualne serialu, w którym akcja goni akcję, największymi atutami tej produkcji są autentyczność i brak czarno-białego widzenia konfliktu na Bliskim Wschodzie. Izraelskim twórcom nie można więc zarzucić ani żydowskiego fanatyzmu, ani też prób przepisywania historii. W ostro przyprawionym thrillerze pozostawiono jednak szczyptę patosu dla najbardziej wrażliwych odbiorców, wśród których nie brakuje rzecz jasna płci pięknej zakochanej w bohaterskich antyterrorystach. Analizując najnowszy, moim zdaniem najbardziej spójny sezon „Faudy”, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że wspomnianego patosu jest chwilami za dużo. Na przykład finałowa scena militarna, budująca podwaliny pod kolejny szykowany już 5. sezon, wygląda trochę jak żywcem wyjęta z sowieckich filmów wojennych. Kręcona była, podobnie jak większość pozostałych, w bazie Tze’elim na pustyni Negew. Znajduje się tam „Mini-Gaza”, największe w Izraelu miejsce szkoleniowe, które wiernie odzwierciedla dowolne arabskie miasto na Bliskim Wschodzie. Na potrzeby serialu miejsce idealne. 

„Fauda” w czwartym wcieleniu pozostaje wierna koncepcji zbudowanej z prostych, ale stabilnych klocków. Po wartkich scenach zakończonych zazwyczaj strzelaniną, gdzie trup ściele się gęsto, mamy momenty względnego wyciszenia, zazwyczaj w rodzinnym kręgu głównych bohaterów. W przypadku nowego sezonu również rodzinne wątki szybko nabierają jednak ponurego posmaku za sprawą z jednej strony zawodowego wypalenia, a z drugiej stresu, jaki towarzyszy członkom antyterrorystycznej brygady. Scenariusz czwartej serii w dużym stopniu opiera się na autentycznych wydarzeniach, które kilka lat temu zmobilizowały izraelskie służby wywiadowcze do maksymalnej ostrożności. Główny wątek – infiltracja izraelskiego szpiega arabskiego pochodzenia do organizacji Hezbollah – posłużył reżyserowi Omriemu Givonowi za punkt wyjścia do naszkicowania skomplikowanych relacji żydowsko-arabskich, które po ostatnich wyborach parlamentarnych w Izraelu osiągnęły jeszcze wyższy poziom newralgiczności. 

Po raz pierwszy zdjęcia do „Faudy” były kręcone również w Europie. Pierwotnie sztab szykował się do nakręcenia wielu scen na Ukrainie, w końcu jednak z powodu toczącej się tam wojny zmuszony był przeprowadzić się na Węgry. Budapeszt posłużył w serialu za stolicę Belgii, Brukselę. Na Węgrzech powstało więc wiele zdjęć wykorzystanych w pierwszych odcinkach nowej serii. Członków sztabu oraz aktorów przywitał nawet uroczyście w progach izraelskiej ambasady w Budapeszcie szef placówki, Yacov Hadas-Handelsman. Świadczy to o estymie, z jaką traktowana jest „Fauda” w Izraelu. Dla tamtejszego odbiorcy to nie tylko „zwykły” serial przygodowy, ale też lekcja patriotyzmu. Dla widza zagranicznego przygody Dorona i spółki są z kolei przystępną i bardzo atrakcyjną sondą do codziennego życia na boisku z prochu strzelniczego. 



Może Cię zainteresować.