Pop Art: »Limity« Petra Zelenki. Recenzja nowego serialu kultowego reżysera | 22.01.2025
Dobrej telewizyjnej satyry nigdy za wiele. A jeśli taki serial
napisze i wyreżyseruje sam Petr Zelenka, to w Pop Arcie nie może go rzecz jasna
zabraknąć. 406. odsłona rubryki pod znakiem recenzji serialu „Limity” Czeskiej
Telewizji.
Aleš Háma (w biegu) wymiata w roli likwidatora toksycznych śmieci. Fot. mat. prasowe
Kiedy Petr Zelenka staje za kamerą, a czyni tak rzadziej niż
sam bym chciał, bo reżyserem jest świetnym, powstają takie filmowe perełki, jak
„Příběhy obyčejného šílenství”
(2005), „Karamazovi” (2008) czy serial „Dabing Street” (2018). A jeśli
dołączymy do tego jeszcze jego autorskie scenariusze filmowe, to jednym tchem
trzeba dodać, że kultowa komedia „Samotáři” (2000) w reżyserii Davida Ondříčka została napisana właśnie przez Zelenkę. Ze swoim specyficznym
poczuciem humoru, który nie każdemu pasuje, Zelenka znajduje odwagę na
poruszanie tematów trudnych i aktualnych równocześnie. W swoim drugim w
karierze serialowym przyczynku „Limity” na celownik bierze tematykę
ekologiczną, przyrządzając w typowy dla siebie sposób rosół z różnych
pikantnych ingrediencji.
Nie byłoby filmów Zelenki bez ostrożnej, ale celowej taktyki
z wykorzystaniem wulgarnego słownictwa. Również bohaterowie serialu „Limity”
posługują się więc językiem czeskim stosowanym w codziennej komunikacji międzyludzkiej,
w której od czasu do czasu ostre słówko po prostu „ucieknie”. Piszę to w tym
miejscu nie bez powodu, bo „Limity” raczej nie spodobają się językowym purystom,
którzy nawet tylną część ludzkiego ciała służącą m.in. do siedzenia wolą
nazywać wyłącznie opisowo.
Do głównej roli likwidatora toksycznych odpadów, Karla
Kadleca, reżyser wybrał Aleša Hamę,
telewizyjnego prezentera i piosenkarza ze znikomym dorobkiem filmowym. Już ten
wybór spolaryzował publiczność do tego stopnia, że „Limity” stały się częstym
tematem dyskusji w filmowej przestrzeni – internetowej i zza kawiarnianego stolika.
Ja sam już kilkakrotnie broniłem właśnie w takiej kawiarnianej dyskusji Aleša Hamę, który moim zdaniem do roli
faceta zajmującego się toksycznymi śmieciami uwikłanego nie z własnej woli w
zieloną, ekologiczną wojnę nadaje się rewelacyjnie. Zelenka w wywiadzie
poprzedzającym premierę serialu podkreślał, że do głównej roli szukał kogoś
autentycznego, bez długiego filmowego życiorysu. Po prostu Karla Kadleca, sąsiada
z podwórka.
Biznes firmy z odpadami nie układa się po myśli
kierownictwa, a Karel coraz bardziej się gubi również w życiu prywatnym. Dla
swojego nastoletniego syna Igora (Maxmilián Dolanský), prowadzącego
życie w myśl ekologicznych zasad, radzący sobie coraz fatalniej ojciec jest
tylko i wyłącznie „boomerem”. Macocha syna, Lenka (Veronika Khek-Kubařowa), dryfuje na podobnych
eko-falach, a była żona Alena zatrudniona w fabryce do produkcji biustonoszy
(Tatiana Dykowa) wtrąca się do jego życia w sytuacjach najmniej odpowiednich.
Karel może w zasadzie liczyć tylko na swojego wspólnika w firmie, Jardę
(Jaroslav Plesl).
Karel może w zasadzie liczyć tylko na swojego wspólnika w firmie, Jardę (Jaroslav Plesl). Fot. mat. prasowe
Zelenka w satyrycznym serialu karty odkrywa szybko. Najpierw
kreśli zarys charakterowy głównych postaci, by następnie podłożyć pod
scenariusz potężne ładunki emocji wywołujących salwy śmiechu, ale też odruchy
współczucia. Przyłapałem się nawet na tym, że z Karlem chciałbym pójść na piwo
i pogadać o życiu…
Kto trochę zna poglądy obywatelskie Zelenki, z pewnością nie
zarzuci mu braku odpowiedzialności i cynizmu w tematach ekologicznych. W swoim
serialu reżyser poszedł jednak trochę na łatwiznę i satyrę o czasach
współczesnych ubrał częściowo w czarno-białe szaty. Tak przynajmniej wygląda
narracja w pierwszych dwóch wyemitowanych przez Czeską Telewizję odcinkach. To
nie zarzut, a fakt, który myślę zniechęci niektórych bardziej fanatycznych
eko-widzów. Są w „Limitach” sceny, które można było nakręcić z wykorzystaniem
większej porcji metafory, ale wtedy to już nie byłby serial Zelenki, a produkcja
kogoś innego. Zmarły w 2020 roku Jiří
Menzel był właśnie takim mistrzem poetyckiego,
metaforycznego humoru, Zelenka lubi trochę inne żarty i inaczej konstruuje
dialogi. Do mnie w każdym razie jego czarne poczucie humoru trafia przednimi
drzwiami. W serialu nie brakuje naprawdę fenomenalnych scen komicznych i
ciętych ripost wypowiadanych przez głównych bohaterów.
Nie odważę się prorokować, ile potencjału posiada jeszcze „zielony
ład” w przestrzeni publicznej naszej zachodniej cywilizacji. Wiem na pewno, że jeśli
nasza planeta ma być zielona również dla następnych generacji, trzeba się o nią
odpowiednio troszczyć. Jeśli temat ekologiczny podjęty w nietypowy, satyryczny
sposób pomoże otworzyć nieco inną dyskusję w społeczeństwie – mniej fanatyczną
i zarazem daleką od naukowych frazesów – to „Limity” znacznie zyskają na
wartości. Myślę, że pierwsze dwa odcinki to dopiero początek wielkiej jazdy bez
trzymanki.