piątek, 3 maja 2024
Imieniny: PL: Jaropełka, Marii, Niny| CZ: Alexej
Glos Live
/
Nahoru

»Sierota« spod Babiej Góry | 13.08.2023

Stało się już tradycją, że seminaria etnograficzne otwierają piątkowy program Gorolskigo Święta w Domu PZKO w Jabłonkowie, pozwalając miłośnikom folkloru nie tylko swojego, ale też „cudzego” przyjrzeć się innym regionom od strony ich historii, geografii i szeroko pojętej kultury. W tym roku tym terenem była Górna Orawa, oddalona od Jabłonkowa mniej więcej o sto kilometrów.

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 60 s
Seminarium etnograficzne w Domu PZKO w Jabłonkowie. Fot. Beata Schönwald
Orawa podobnie jak Śląsk Cieszyński jest regionem podzielonym granicą. Jej polską część, leżącą w granicach Górnej Orawy, reprezentowali na Gorolskim Święcie wójt Lipnicy Wielkiej Mateusz Lichosyt oraz pracownicy Muzeum – Orawskiego Parku Etnograficznego w Zubrzycy Górnej Leszek Janiszewski i Marcin Kowalczyk. To im przypadła rola przybliżenia Orawy uczestnikom seminarium, mimo że w sali nie zabrakło też przedstawiciela słowackiej Oravskiej Polhory Ivana Matisa – Dla nas, goroli, te granice nie są istotne, bo zostały nakreślone administracyjnie. Nas łączy wspólne dziedzictwo kulturowe, obyczaje, obrzędy, architektura i tym podobne sprawy – zaznaczył organizator seminarium Leszek Richter, ubolewając nad tym, że większość mieszkańców naszego regionu kojarzy Orawę z grzybobraniem, skąd – bez zapoznania się z okolicą – rusza dalej w „bardziej atrakcyjne” Podhale. O tym, że na Orawie jest po co się zatrzymać, przekonywali goście seminarium.
– Chciałbym pokrótce powiedzieć o tym pięknym regionie, jakim jest Orawa – rozpoczął Leszek Janiszewski. Jako osoba pochodząca z innych stron (jako jedyny przedstawiciel orawskiej delegacji był więc ubrany po cywilnemu) obiecał pokazać ją z nieco innej perspektywy, widzianej oczyma człowieka z zewnątrz.
– Orawianie zwykle określają swoją tożsamość w odniesieniu do Babiej Góry. Z tego wynika, że są przekonani o tym, że każdy wie, że taka góra istnieje. Trzeba jednak powiedzieć szczerze, że chociaż jest to „królowa” Beskidów, widoczna z każdego miejsca w regionie i poza nim, dla mieszkańców północnej czy wschodniej Polski nie stanowi żadnego wyróżnika – przekonywał pracownik Orawskiego Parku Etnograficznego, dodając, że jeśli już ktoś zna Babią Górę, to – fatalnie dla Orawian – kojarzy ją z góralami żywieckimi i Zawoją, gdzie ma siedzibę również Babiogórski Park Narodowy. Jego zdaniem, przyczyną tego, że góralom orawskim „zabrano” Babią Górę, jest to, że na początku XX wieku właśnie w Zawoi rozpoczęło się zagospodarowanie turystyczne tego regionu, a miejscowa ludność wokół najwyższego szczytu Beskidów zbudowała swoją tożsamość.
Druga rzecz, o której mówi się w celu wyróżnienia Orawy od pozostałego terytorium, to, zdaniem Janiszewskiego, określanie jej jako największego fragmentu Polski, gdzie rzeki nie odpływają do Bałtyku, ale do Morza Czarnego. Konkretnie chodzi o Czarną Orawę, która łączy się dalej z Białą Orawą, by potem wpaść w wody Wagu, Dunaju i dopłynąć do Morza Czarnego. – Niezależnie od tego, czy informacje te uznamy za istotne, pozostaje niezaprzeczalnym faktem, że tak jak rzeki Orawy płyną na południe, tak cały ten region historycznie zawsze spoglądał w tym kierunku – podkreślił.
Cały tekst do przeczytania w weekendowym drukowanym „Głosie”.


Może Cię zainteresować.