Wędrynia: W stroju ludowym czy pod krawatem? Śląskie Ostatki w Czytelni | 20.02.2023
Do balów o charakterze regionalnym i ludowym na Zaolziu dołączyły w tym roku „Śląskie Ostatki” w Wędryni. Organizatorzy balu co roku w ostatki wybierają jakiś temat, do którego mogą, ale nie muszą, dostosować się goście. Tym razem w sobotni wieczór padło na akcenty regionalne.
Zamiast do poloneza ZF Bystrzyca zaprosił gości do chodzonego. Fot. SZYMON BRANDYS
– Wybraliśmy taki temat po raz pierwszy, ale bale w Wędryni to oczywiście długoletnia tradycja – mówił Bogdan Iwanuszek, który razem z żoną Zofią przejął przed laty funkcję gospodarzy imprezy. Rozpoczęli od lat 30., potem po dekadach doszli aż do 90. – Chcieliśmy zakończyć ten nasz cykl tematyczny Śląskimi Ostatkami tak, by móc tutaj się bawić w śląskich i gorolskich strojach, a zarazem nawiązywać do naszych tradycji – dodał.
W sali wędryńskiego Domu Kultury „Czytelnia” zebrało się w sobotę 100 balowiczów. Część swoje stroje wyjęła z szafy, inni wypożyczyli, jeszcze inni wybrali standardowe kreacje wieczorowe.
Na „Śląskich Ostatkach” nie mogło zabraknąć, dbającego o kulturę i tradycję regionu, Zespołu Folklorystycznego „Bystrzyca”, który tym razem zaprosił nie do poloneza, ale do chodzonego. Po pierwszym tańcu przyszedł z kolei czas na góralskiego walczyka. – Tutaj postawiliśmy na interakcję z balowiczami. Zazwyczaj na balach prezentujemy tylko tańce pokazowe, a gości aktywizujemy bardziej na urodzinach, jubileuszach czy imprezach firmowych – wyjaśniała w rozmowie z „Głosem” kierowniczka Renata Polok.
Stąd też w drugim wejściu na salę balową tancerze najpierw zatańczyli łowiynzioka, zachodzonego i zwyrtanego. Pojawił się też bardziej wyczynowy zajączek w wykonaniu męskiej części zespołu, który wymagał większej sprawności fizycznej, a następnie do tzw. żabiego dołączyli wybrani spośród balowiczów panowie. W końcu wszyscy razem zatańczyli bystrzyckiego mietlorza.
To jednak nie był ostatni karnawałowy występ „Bystrzycy” – do wędryńskiej Czytelni wrócili jeszcze w poniedziałkowe popołudnie na bal Klubu Seniora. Po karnawale rozpoczną przygotowania do przyszłorocznego jubileuszu 40-lecia.
Gospodarzami "Śląskich Ostatków" byli państwo Zofia i Bogdan Iwanuszkowie. Fot. Szymon Brandys
– Może taki charakter ostatków stanie się już u nas tradycją? – zastanawiał się Bogdan Iwanuszek. – Zobaczymy!
W organizacji imprezy pomógł Klub Kobiet MK PZKO, który przygotował ciasta, koreczki i kotyliony, salę zaś ozdobili wędryńscy Gimnaści.
– Kiedyś największymi balami były bale szkolne, wszyscy się znali i atmosfera była bardzo przyjazna, bawiliśmy się do 5. nad ranem, ale teraz ludzie także pragną zabawy i chcą podtrzymywać nasze tradycje – wspominał Józef Iwanuszek.
Mieszane uczucia w kwestii zaangażowania w zabawę ma jednak DJ Bartnicky. – Po pandemii zauważam spore różnice między balowiczami na dużych imprezach organizowanych w miastach a tymi, którzy bawią się na mniejszych wiejskich balach. Tę pierwszą grupę trudniej jest teraz wyciągnąć na parkiet i rozruszać, z tą drugą nie ma żadnych problemów. Nie wiem, w czym dokładnie tkwi problem, ale faktem jest, że on istnieje – mówił w rozmowie z „Głosem”.
Oby w takim razie wspomniany problem zniknął wraz z rozpoczęciem się kolejnego karnawału.
GALERIE wedrynia ostatki