czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Romantyczna figura na tle mroku. Recenzja „Balladyny” w reż. Bogdana Kokotka  | 11.10.2021

Scena Polska Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie wystawiła w sobotę 9 października premierę „Balladyny”, która towarzyszyła obchodom jubileuszu 70-lecia istnienia tego zespołu teatralnego. Za reżyserię przedstawienia odpowiadał kierownik artystyczny, Bogdan Kokotek, zaś na scenie zagrała większość aktorów Sceny Polskiej. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 60 s
Fot. Karin Dziadek


„Balladyna” Juliusza Słowackiego należy do najznamienitszych sztuk klasyki polskiej, a zarazem jest legendarnym dziełem romantycznym, które na przestrzeni lat doczekało się niezliczonych adaptacji teatralnych. Po rozpoznawalną sztukę sięgali najwięksi polscy twórcy teatralni XX wieku, zaś jej popularność nie zgasła także współcześnie, o czym świadczą nie tak dawne inscenizacje „Balladyny” dyskutowane w środowisku teatralnym. Fakty te dowodzą niezmiennej aktualności, uniwersalności i potencjału teatralnego tej sztuki. Dramat utrzymuje się także niezmiennie od lat w kanonie lektur szkolnych, z kolei w 2020 postanowiono czytać go w ramach dziewiątej odsłony Narodowego Czytania. Dobrze, że Scena Polska postanowiła przypomnieć widzom „Balladynę” i słusznie, że właśnie tak znamienitą sztukę wzięto na warsztat premiery mającej uświetnić ważny jubileusz. „Balladyna” to dramat trudny do wystawienia, wymagający umiejętności tak inscenizatorskich, jak i aktorskich. Wyzwanie w sam raz dla dojrzałego zespołu teatralnego. 

Bogdan Kokotek postanowił przywitać widzów praktycznie pustą sceną, na której stanęło niskie podium otoczone widocznymi z widowni reflektorami. Właściwie do końca przedstawienia ten minimalizm scenograficzny nie ulega zmianom (scenografia i kostiumy: Krzysztof Małachowski). Twórcy grają oświetleniem, w zależności od sceny wzmagając efekt puszczaną parą. Tym samym powstaje przedstawienie mroczne, tajemnicze i baśniowe. Postaci wyłaniają się to z kłębów pary, to z mroku, błądzą w cieniach i półcieniach, rzadko widzimy je w pełnej okazałości. Wśród kostiumów także przeważają ciemne barwy, na tle których wybijają się kolorystycznie jedynie niebiesko-seledynowe kostiumy postaci fantastycznych, a także czerwień sukni Balladyny. 

 

 
Dopracowane, a zarazem ciekawe kostiumy i charakteryzacje aktorów to element „Balladyny”, przy którym warto zatrzymać się dłużej. Scenograficzny minimalizm zupełnie niedookreślający świata przedstawionego dramatu przy jednoczesnym pietyzmie w kostiumach i charakteryzacji (dość wiernie oddających tożsamość i charakter postaci Słowackiego) to ciekawy zabieg inscenizacyjny. Tak jakby reżyser zapraszał nas jedynie do przypomnienia sobie tych bohaterów, bez jednoczesnych starań byśmy uwierzyli w cały ten romantyczny świat. Nie wchodzimy więc do świata  „Balladyny”, a raczej tylko obserwujemy dobrze znane nam figury romantyczne na tle mroku i bardzo umownej, wręcz laboratoryjnej przestrzeni (reflektory wycelowane w zbliżeniu na aktorów). Co chce nam przez to powiedzieć reżyser przedstawienia? Może to, że odtworzenie jeden do jednego minionej romantycznej rzeczywistości już nie ma sensu, bo jesteśmy dziś w zupełnie innym miejscu i to, co uwodziło dawniej, dziś nie wzbudzi już takich emocji. Jednak jednocześnie historia o siostrzanym mordzie, bezwzględnej walce o władzę i niewdzięczności dzieci wobec rodziców pozostaje aktualna. Tak samo uniwersalna zostaje teza, że zawsze warto pozostać przyzwoitym, a porzucenie moralno-etycznego kompasu nigdy nie wyjdzie nam na dobre. Balladynę pożera jej własne zło. 

 

 
Z przyjemnością obserwowałam zmagania sceniczne dwóch nowych, młodych aktorek Idy Trzcińskiej (Balladyna) i występującej gościnnie Adrianny Paprockiej (Alina). Stworzyły przekonujące i ciekawe kreacje. Bardzo dobrze wypadła dramatyczna, pełna napięć scena gonitwy, a później okrutnego mordu. Pełne energii przykuwającej uwagę odbiorców były po części namiętne, a po części szalone sceny między Balladyną a Fon Kostrynem (Marcin Kaleta). Doskonale zagrał także Łukasz Kaczmarek w roli nieokrzesanego Grabca wprowadzającego element parodiowy do przedstawienia, szczególnie w scenach z Goplaną (Barbara Szotek-Stonawski). Pozostali aktorzy Sceny Polskiej zagrali poprawnie, z dbałością o podanie tekstu, niewątpliwie trudnego w odbiorze dla współczesnego widza. 

Wystawiona na jubileusz 70-lecia Sceny Polskiej „Balladyna” to przedstawienie poprawne pod kątem inscenizatorskim i dobrze zagrane. Najnowszy spektakl wiernie oddaje portrety bohaterów dramatu Słowackiego, nie nakładając większych skrótów czy zmian na to dzieło. Wszystko to sprawia, że „Balladyna” Bogdana Kokotka to inscenizacja, którą warto pokazać młodzieży szkolnej, na przykład w ramach omawiania lektury. Wyjście z klasy i obejrzenie „na żywo” bohaterów z kart zamierzchłej przeszłości na pewno pozwoli na głębszy odbiór tej ciekawej, ale dziś coraz mniej zrozumiałej sztuki. 
 
 
Fot. Teatr Cieszyński w Czeskim Cieszynie

 



Może Cię zainteresować.