środa, 23 kwietnia 2025
Imieniny: PL: Ilony, Jerzego, Wojciecha| CZ: Vojtěch
Glos Live
/
Nahoru

Pod prysznicem: Cierpliwości, będzie lepiej | 31.05.2020

Znajomy chirurg zdradził mi kiedyś, że zawsze panicznie boi się powrotu do pracy z długiego urlopu. Podobno przez pierwsze dwa dni ręce tak mu się trzęsą z braku treningu, że gdyby  jego pacjent na stole operacyjnym o tym wiedział, wolałby, żeby zoperowała go teściowa. Ta historia przypomniała mi się w tym tygodniu, przy okazji restartu profesjonalnych rozgrywek piłkarskich przerwanych przymusowo w marcu z powodu pandemii koronawirusa. W odróżnieniu jednak od chirurga na sali operacyjnej, piłkarz zawsze może poprosić trenera o zmianę. 

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Fot. Norbert Dąbkowski/canva.com


Za nami pierwsze mecze o punkty w nowej piłkarskiej rzeczywistości. Restart profesjonalnych rozgrywek w Republice Czeskiej, które na początku marca zostały zawieszone z powodu pandemii koronawirusa, pozostawił za sobą cień niedosytu spowodowany słabym poziomem większości spotkań. Prawie trzy miesiące przerwy pokazały dobitnie, że nic nie zastąpi prawdziwego pojedynku na boisku o prawdziwą stawkę. Można od rana do wieczora biegać z busolą w ręku albo realizować swoją skrytą pasję ogrodnika z łopatą zanurzoną w grządkach, ale o faktycznej kondycji fizycznej przesądzą dopiero pierwsze i końcowe minuty spędzone na murawie. W obliczu stresu, odpowiedzialności za losy drużyny każdy z zawodników reaguje w inny sposób. Ktoś potrafi bez trudu przebiec na treningu 20 km, delektując się przy okazji pięknymi widokami Beskidów, a w meczu o punkty wymięknie po trzydziestu minutach. 

Na treningach, a także w meczach sparingowych zachwycał zaangażowaniem i wolą walki serbski pomocnik na usługach Karwiny, Vukadin Vukadinović. Serb tak oczarował swoją postawą sztab szkoleniowy Karwiny, że w środowych derbach z Opawą zagrał w ataku od pierwszych minut – pomimo że do marca, czyli przed zamrożeniem pierwszoligowych rozgrywek, grał sporadycznie, a jeśli już pojawiał się na boisku, to w końcowych minutach (zazwyczaj w okolicach 70. minuty). W Opawie ten manewr trenera Juraja Jarábka okazał się nieskuteczny. W oczy biła także słaba gra Albańczyka Kristego Qose,  którego przed nadejściem pandemii wychwalałem pod niebiosa. W jego przypadku też było widać, że bez regularnego rytmu meczowego piłka staje się wrogiem numer jeden. 

Zresztą cała drużyna Karwiny była tylko cieniem tygrysa z pierwszych czterech wiosennych kolejek, ale nawet z niewyraźnego futbolu w derbach z Opawą można wyciągnąć jeden pozytywny wniosek – to piąty z rzędu nieprzegrany mecz pod wodzą Juraja Jarábka. Czy ta  dobra passa będzie widoczna również pojutrze, w hicie kolejki ze Spartą Praga? Słowacki szkoleniowiec nie wątpi, że jego zespół stać na zwycięstwo. Przypomnę może, że po raz ostatni karwiniacy radowali się z trzech punktów na własnym stadionie 8 marca, w wygranym 2:0 pojedynku z FK Przybram. Z powodu epidemicznych obostrzeń w powiecie karwińskim niedzielny szlagier w Raju bezpośrednio na stadionie obejrzą tylko rezerwowi zawodnicy. Kibicom nie pozostanie zaś nic innego, jak włączyć płatną relację w Internecie. To też jedna ze smutnych konsekwencji dogrywania sezonu w czasach zarazy.