Zawsze kochałam książki, jako dziecko i nastolatka nałogowo czytałam, z każdego kiermaszu wracałam zatem zaopatrzona w nową lekturę. 

Jako ciekawostkę dodam, że w tamtych czasach odbywała się w naszej szkole, raz w roku, także sprzedaż książek rosyjskich. Lubiłam wówczas kupować „magiczne” książeczki do kolorowania, w których wystarczyło obrazek przejechać pędzlem zanurzonym w wodzie i kolory same „wychodziły”. W Czechosłowacji ani w Polsce takich kolorowanek nie produkowano, zatem w tym przypadku (w innych niekoniecznie) Związek Radziecki faktycznie przodował. 

Ale wróćmy do wędrownych Kiermaszów Polskiej Książki, organizowanych obecnie przez Stowarzyszenie Przyjaciół Polskiej Książki i Księgarnię u Wirthów. Choć czasy się zmieniły i w pewnym stopniu zmieniły się także formy sprzedaży, myślę, że na Zaolziu nadal mają one ważną rolę do spełnienia. Zwłaszcza w tych miejscowościach, które leżą dalej od Czeskiego Cieszyna i Cieszyna, gdzie w polskojęzyczną literaturę można zaopatrzyć się na miejscu w księgarniach stacjonarnych. Popularna dziś sprzedaż internetowa niewiele w tym przypadku pomaga. Książki zamówione w polskich księgarniach internetowych są dostarczane wyłącznie pod polskie adresy i do polskich paczkomatów. Są co prawda czeskie e-shopy (chociażby „Megaknihy”), które dostarczają także polskie tytuły na terenie RC, ale – jak się osobiście przekonałam – oferta jest bardzo ograniczona, a na dostawę trzeba z reguły długo czekać. 

Cieszę się zatem, że w Jabłonkowie ponownie odbył się Wielki Kiermasz Polskiej Książki, że polską lekturę, przede wszystkim pozycje dla dzieci i młodzieży, można było nabyć w Lesznej Dolnej, Trzyńcu, Orłowej, że Księgarnia u Wirthów zawita także do małej podgórskiej szkoły w Koszarzyskach.