piątek, 26 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Marii, Marzeny, Ryszarda| CZ: Oto
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: Recenzja płyty Báry Zmekowej | 10.03.2019

Wiosna sprzyja odkryciom. Bára Zmekowa, praska szansonistka, kompozytorka i poetka do tej pory była znana tylko w wąskim kręgu odbiorców.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 15 s
Fot. ARC
 
Swój jak na razie najważniejszy występ w karierze dała w 2013 roku na kameralnej scenie festiwalu Colours of Ostrava. Z dala od tłumów i fleszów fotoaparatów. W 2019 roku, starsza o sześć lat, z nowym bagażem doświadczeń, melduje się z drugim albumem studyjnym „Lunaves”. Mamy początek marca, a to już mój pierwszy murowany kandydat w notowaniu na najlepszą czeską płytę 2019. 

Brno jest mekką poetyckiego folku i szansonu. Nic więc dziwnego, że promocja płyty odbędzie się 19 marca w klubie Kabinet Múz, a dopiero dzień później młoda piosenkarka pojawi się w rodzinnym mieście, w studio Alta. „Lunaves” jest płytą dojrzałą pod każdym względem. Od razu narzucają się też skojarzenia z twórczością zmarłej Zuzany Navarowej, a także obecnej gwiazdy czeskiego indie-folku – Lenki Dusilowej. Do tego trójkąta można jeszcze wpisać słowacką piosenkarkę Janę Kirschner, która już dawno nie trzyma się kurczowo popowej balustrady, ale wspólnie z mężem Eddie Stevensem konsekwentnie odkrywa nieznane obszary folkowej alternatywy. 

 


Album urzeka intymnością odmienianą przez wszystkie przypadki. Zmekowa potrafi śpiewać o miłości w sposób bezpretensjonalny, z ekspresją największych mistrzów gatunku. Bob Dylan mógłby jej pozazdrościć barwy głosu, Antony Hegarty urody, a my wszyscy łatwości, z jaką tworzy poezję. Kiedyś w podobnym, niewymuszonym stylu, usiadł z kartką papieru Jarek Nohavica (czas przeszły dokonany niestety). Otwierający płytę utwór „Svatojánská” został wybrany na pierwszego singla, stworzono do niego również atmosferyczny teledysk w reżyserii Veroniki Liškowej. „Když byla svatojánská noc, všechno byl jenom sen, v němž jsme se minuli jak měsíc se sluncem” – śpiewa Bára. Szanson na początek, jazz jako numer 2 na płycie. „Vítr” rozpoczyna się w podobnej partyturze, co „Svatojánská”, ale w połowie rezygnuje z piosenkowej formy, przestawiając się na instrumentalną kodę z jazzowym pazurem. Zmekowa do nagrywania płyty zaprosiła (albo raczej sami się wprosili) przyjaciół z branży. Swoje pomysły przeszmuglowali więc na „Lunaves” tacy artyści, jak Martin Tvrdý i Fredrik Janáček (–123 minut), Rast’o Uhrik (zespół Jany Kirschner) czy Oskar Török (Vertigo). W sumie z tuzin znanych nazwisk ze świata czeskiej awangardy, której próżno szukać w ramówce komercyjnych rozgłośni radiowych. 

 


Piękne klimaty Zmekowa stworzyła sam na sam z fortepianem w lirycznym utworze „Máky”. W tle słychać tylko trąbkę, która w niepokojący sposób kreśli kręgi w zbożu. „Za oknem prolétl bílý pták, ptala jsem se proč a prý jen tak” – śpiewa trochę od niechcenia bohaterka płyty. Po pierwszym przesłuchaniu od razu pomyślałem, że ta dziewczyna mogłaby stworzyć świetny duet z Anną Marią Jopek. Podobna wrażliwość, podobne frazowanie. Teraz pozostaje tylko poznać ze sobą obie dziewczyny, a to ewentualnie zadanie dla eskadry z magazynu muzycznego „Full Moon”, która dla Czechów odkrywa awangardowych polskich wykonawców i w przeszłości wypromowała nad Wełtawą m.in. Brodkę. 

„Polały się łzy me czyste, rzęsiste” – przywołuję celowo Adama Mickiewicza, który też popłakałby się ze wzruszenia, słuchając ukrytego pod numerem 6 tematu „Plačtivo”. Aż tyle piękna skomasowała Bára w jednym utworze. „Plačtivo” w dodatku w warstwie aranżacyjnej należy do najbardziej efektownych kompozycji na całym albumie. Bára na klubowych koncertach siada za fortepianem i zaczyna tak grać, że ciarki przechodzą po plecach. Albo rozwija jeden motyw w wielopłaszczyznowy przekaz, zapętlony, ale piękny. Tylko nieliczni mają ten dar. „Soused” rozpoczyna się w rytmie ragtime, z syntezatorem w roli głównej. Skoczna zabawa słowami, trochę w stylu Dana Bárty, kulminuje tak, jak się zaczynała: można przy niej swobodnie przeskakiwać kałuże, bawiąc się jak dziecko po ulewnej burzy. „Kéž by se čas zastavil” – śpiewa artystka w zamykającym album temacie „Kéž by”. Chwilo, trwaj wiecznie! 
 



Może Cię zainteresować.