środa, 24 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Bony, Horacji, Jerzego| CZ: Jiří
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: Serial Telewizji Czeskiej "Devadesátky" (recenzja) | 01.02.2022

Na przesyt seriali o tematyce kryminalnej jest tylko jeden sprawdzony sposób: nikt nie każe nam ich oglądać. Szkoda byłoby jednak zaprzepaścić najnowszą pozycję w ramówce Telewizji Czeskiej – „Devadesátky”. To prawdziwy majstersztyk. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 60 s
 
 
Kto do tej pory omijał szerokim łukiem czeskie seriale kryminalne, najpewniej wzgardził również najnowszym projektem Telewizji Czeskiej – sześcioodcinkową mini-serią „Devadesátky”. A to błąd, nawet duży, bo serial w reżyserii Petera Bebjaka jest produktem z najwyższej półki. 

Misja publiczna Telewizji Czeskiej w kategorii „seriale kryminalne” opiera się na prostym algorytmie. Na dziesięć zrealizowanych projektów dziewięć to przedsięwzięcia pozbawione większych ambicji. W głównej roli aktualnej odsłony Pop Artu występuje jednak ten jeden wyjątek z dziesięciu – perełka o nazwie „Devadesátky”. Jak sam tytuł wskazuje, serial oparty jest na wydarzeniach z czeskiego „dzikiego zachodu” lat 90. XX wieku. Wolność i demokrację interpretowano wtedy na różne sposoby, a ulubionymi hasłami były takie sentencje, jak „nie ma czystych i brudnych pieniędzy, są tylko pieniądze” czy „kto nie kradnie, okrada własną rodzinę”. 
 
Demokratyczną Republikę Czeską budowano z jednej strony na fundamentach wzniosłych idei prezydenta Václava Havla, w cieniu przemian społecznych unosił się jednak smród bijący z porachunków mafijnych, a zwłaszcza z powiązań przestępczego podwórka ze środowiskiem politycznym. Gwiazdorzy kryminalnego świata regularnie pojawiali się zresztą na pierwszych stronach gazet, nie tylko tabloidów. Zapytacie, co na to ówczesna policja? W serialu opartym na faktach, do którego scenariusz napisał były główny śledczy elitarnego wydziału zabójstw w Pradze, Josef Mareš, znajdziecie większość odpowiedzi na powyższe pytanie.

 


„Devadesátky” są pomysłem właśnie Josefa Mareša, który po dużym sukcesie dwóch sezonów „Spraw 1. Wydziału” (Případy 1. Oddělení”) wpadł na genialny pomysł powrotu do początków formowania się elitarnego wydziału na gruzach czechosłowackiej totalitarnej policji. Ekipa śledczych to poza wyjątkami te same nazwiska, które śledziliśmy w „Sprawach 1. Wydziału”, tyle że młodsze, nieobciążone jeszcze tak dużym bagażem doświadczeń zawodowych. W postać młodego Tomáša Kozáka wcielił się Kryštof Bartoš, doświadczonego policjanta Václava Plíška zagrał z kolei Martin Finger.
 
Celowo wybrałem postacie z zupełnie odmiennymi rysami charakteru, bo właśnie swoisty kalejdoskop cech ludzkich napędza cały serial. Począwszy od świetnych dialogów, w których nie ma miejsca na ględzenie, a kończąc na wartkiej akcji „Devadesátky” dają na moment zapomnieć o takich serialowych gniotach wyprodukowanych w ostatnich latach z naszych pieniędzy, jak „Miejsce zbrodni Pilzno” czy „Morderstwa w kręgu” (traf chciał, że oba niewypały Telewizji Czeskiej powstały w 2015 roku). Bezcennym walorem najnowszego projektu Josefa Mareša jest pedantyzm, z jakim były szef elitarnej sekcji praskiej policji naszkicował krajobraz tamtych lat oraz głównych protagonistów wydarzeń. 
 


 
Wiele scen i dialogów jest autentycznych do bólu, jak choćby słynna etiuda z Františkiem Mrázkiem, ówczesnym królem praskiego świata przestępczego. Po przesłuchaniu na policji Mrázek (zagrany fantastycznie przez ostrawskiego aktora Alberta Čubę) wyciąga z torby… materiały promocyjne browaru Eggenberg, którego właśnie stał się większościowym właścicielem.

– Gapiłem się wtedy na Mrázka z niedowierzaniem, czy to aby dzieje się naprawdę – wspominał Mareš w jednym z wywiadów. Mrázek, którego zabójstwo do dziś nie zostało wyjaśnione, nie jest jedynym kryminalnym celebrytą w tym serialu.
 
W pierwszych dwóch odcinkach bryluje Michal Novotný w roli Ivana Jonáka, właściciela słynnego lokalu „Discoland”, w którym mafia spotykała się z politykami i gwiazdami show-biznesu. Ściany „Discolandu” pokryte zdjęciami sławnych klientów (m.in. piosenkarza Karla Gotta) były świadkami wielu surrealistycznych scen. Jonák, który nie rozstawał się z pistoletem, lubił okazałe przyjęcia, na których kupował sobie przychylność najważniejszych ludzi tamtych czasów. Zlecił też m.in. zabójstwo własnej żony (śledztwo w tej sprawie jest jednym z tematów drugiego odcinka). 

W ostatnią niedzielę wyemitowano już czwarty odcinek całej serii i ręczę za to, że wszystkie kluczowe dochodzenia z tamtych czasów wrócą w kolejnych dwóch odcinkach z mocą bumerangu. Wczesne lata 90. były na przykład prawdziwą zmorą dla policyjnych nurków, którzy z dna zapory Orlík wyławiali coraz to „nowsze” trupy (do tego tematu jeszcze w naszej gazecie wrócimy!). Na nudę nikt zatrudniony wtedy w policji raczej nie narzekał. Paradoksalnie z korzyścią dla widza.
 



Może Cię zainteresować.