Pop Art: MISSION IMPOSSIBLE – DEAD RECKONING (1) - recenzja | 30.07.2023
Latem na dużym ekranie dzieje się sporo ciekawego. A więc nie zwlekajcie, bo z powodu strajku w Hollywood sale kinowe mogą przekształcić się w fast foody serwujące popcorn o smaku goryczy. Dziś mamy dla was recenzję nowej odsłony „Mission Impossible”.
Najważniejszym sprzymierzeńcem Ethana Hunta (Tom Cruise) w siódmej odsłonie staje się Grace – zagrana przez Hayley Atwell. Fot. mat. prasowe
Siódma odsłona ekranowych przygód agenta najbardziej niewidocznej, a zarazem niebywale skutecznej agencji wywiadowczej IMF wtargnęła do kin z taką mocą, że nawet w prowincjonalnej jak na zyski multipleksów Ostrawie najnowszy obraz z udziałem Toma Cruise’a otrzymał zabójczą ramówkę – emitowany jest aż dziewięć razy w godzinach popołudniowych i to w dwóch dużych kinach wyposażonych w technologię IMAX. Dlaczego o tym wspominam? Właśnie dla takich spektakularnych filmów akcji, naszpikowanych rewelacyjnymi efektami specjalnymi, warto ruszyć tyłek z domowej kanapy.
Reżyser Christopher McQuarrie oraz odtwórca głównej roli agenta Ethana Hunta, Tom Cruise, w takich klimatach czują się zresztą wyśmienicie. To ich czwarty wspólny projekt, po entuzjastycznie przyjętych filmach „Walkiria”, „Jack Reacher” i piątej odsłonie „Mission Impossible”. W nowym obrazie Ethan Hunt znów spieszy na ratunek świata wspomagany przez najbliższych przyjaciół po fachu, twórcy wyraźniej jednak, niż w poprzednich dwóch wcieleniach misji, postawili na powroty starych postaci. Ważnych dla całokształtu tej serii, tak jak chociażby w przypadku Ilsy Faust – brytyjskiej agentki MI6 zagranej przez Rebeccę Ferguson oraz Gabriela – w którego wcielił się z demonicznym zapałem Esai Morales. Rodzynkiem jest natomiast obecność na planie – i to ważna – Marcina Dorocińskiego. Znany polski aktor w roli dowódcy rosyjskiej łodzi podwodnej „Sewastopol” dosłownie zawojował początkowych piętnaście minut filmu.
W zatrzęsieniu thrillerów szpiegowsko-przygodowych seria „Mission Impossible” imponuje perfekcyjną oprawą wizualną. Pomyślano jak zawsze o najmniejszych szczegółach, które pomagał dopiąć na przysłowiowy ostatni guzik sam Tom Cruise, główny producent serii. Dla Cruise’a to już drugi z rzędu szybki sukces kasowy, po świetnie przyjętej kontynuacji „Top Gun – Maverick”, z czego niewątpliwie cieszą się m.in. sympatycy kościoła scientologicznego, do którego jeden z największych gwiazdorów współczesnego kina należy od wielu lat. Główny wątek najnowszej misji skądinąd luźno nawiązuje do przedmiotu zainteresowań tej sekty, antybohaterem filmu jest bowiem „Byt” – sztuczna inteligencja potrafiąca zniszczyć ludzkość swoim nieprzewidywalnym algorytmem. Wiele wskazuje też na to, że najnowszy film Christophera McQuarrie’a zrobił duże wrażenie na kierownictwie Organizacji Narodów Zjednoczonych, bo właśnie zadanie okiełznania sztucznej inteligencji awansowało w tej organizacji na jedno z czołowych miejsc w rankingu priorytetów na najbliższe lata.
Na planie „Mission Impossible – Dead Reckoning Part One” zamiast budzącej się ostatnio najczęściej z ręką w nocniku ONZ mamy szereg innych mniej lub bardziej zasłużonych instytucji, próbujących skutecznie utrudnić życie głównym bohaterom. Najważniejszym sprzymierzeńcem Ethana Hunta w siódmej odsłonie staje się Grace – seksowna złodziejka zagrana przez Hayley Atwell. Urodzona w Londynie aktorka, która do tej pory błyszczała tylko w telewizyjnych produkcjach, w towarzystwie Toma Cruise’a czuje się jak ryba w wodzie. Oboje potrafią odnaleźć się błyskotliwie zarówno w scenach akcji, m.in. w rewelacyjnie skrojonej gonitwie samochodowej wąskimi uliczkami Rzymu czy scenach walki w równie miniaturowych zakamarkach Wenecji, jak też w typowych dla tej serii fragmentach humorystycznych. Christopher McQuarrie dopilnował niemniej tego, by misja uratowania świata zachowała walory klasycznego filmu przygodowego, a nie parodii tego gatunku, co zdarza się wielu innym, nierzadko równie ambitnym produkcjom.
Fani Toma Cruise’a nie poczują się też zawiedzeni podczas brawurowo nakręconych scen kaskaderskich, w których aktor często brał bezpośredni udział, dublerów wysyłając na kawkę. W sieciach społecznościowych można znaleźć wiele krótkich filmów relacjonujących przygotowania do kluczowych scen – m.in. efektowny skok motocyklem z klifu. Chyba tylko Jean-Paul Belmondo w swoich filmach równie skutecznie, co Tom Cruise, potrafił łączyć zawód aktora i kaskadera. W czasach praktycznie nieograniczonych możliwości post-produkcji, ulepszania i upiększania nakręconych sekwencji w komputerze, wyczyny Ethana Hunta robią podwójne wrażenie.
A ja niezmiernie cieszę się z faktu, że obok Cruise’a wiele czasu spędziła w tym filmie moja ulubiona Rebecca Ferguson. Nie będę zdradzał, na ile w scenariuszu był to czas spełniony, a na ile naznaczony niedosytem, ale każdy film z udziałem tej szwedzkiej aktorki jest dla mnie dużym wydarzeniem. Pozwolę sobie więc na zakończenie przypomnieć, że nie tylko „Mission Impossible – Dead Reckoning” powróci w przyszłym roku z drugim, finałowym odcinkiem, ale do kin zbliża się też druga odsłona „Diuny” – filmowego widowiska w reżyserii Denisa Villeneuve nakręconego na podstawie książkowego bestselleru Franka Herberta. To już w listopadzie.