Design to bardzo pojemna formuła. Bywa narzędziem zmiany, poprawia jakość naszego życia, staje się elementem budowania własnej tożsamości, odpowiada na wciąż zmieniające się potrzeby. Na Śląsku jest zadomowiony już od dawna.
Objechała chyba już wszystkie najważniejsze festiwale i targi designu. Zrobiono jej setki zdjęć. Stała się wręcz symbolem projektowania na Śląsku. O czym mowa? O biżuterii z węgla katowickiej Pracowni bro.Kat. Ich pierścionki, wisiorki, czy spinki do mankietów stały się przedmiotem pożądania nie tylko mieszkańców regionu. Romie Skuzie i Bognie Polańskiej udało się nie tylko stworzyć atrakcyjne i chętnie kupowane produkty – pokazały węgiel i „czarny Śląsk” w zupełnie nowym świetle. Oczywiście swój wkład w kreowanie mody, czy wręcz rozbudzanie apetytu na obiekty ze Śląska mają także inni projektanci. Któż oprze się Sadza Soap, czyli mydłu w kształcie bryły węgla – szczególnie, że jak głosi jedno z haseł – sadza odmładza. Sekret produktu, wymyślonego przez Martę Frank, tkwi nie tylko w efektownym wyglądzie, ale wykorzystaniu unikalnych właściwości węgla aktywnego. O fenomenie Gryfnie, które zaczynało jako profil na portalu społecznościowym, a jego założyciele Klaudia i Krzysztof Rokselowie chcieli pokazać, że ślonsko godka jest „gryfno”, można by napisać osobny tekst. Projekt rozrósł się, a jednym z jego symboli stały się koszulki z atrakcyjnymi wizualnie motywami graficznymi i śląskimi słowami. „Grubiorza”, „karlusa”, „szmaterloka” czy hasła typu: „kaj się ciśniesz”, „skocz mi na pukiel” noszą na t-shirtach nie tylko Ślązacy.
Długie trwanie
Oczywiście przywołane przykłady to zaledwie niewielki wycinek z projektowego
bogactwa regionu, jednak bardzo wyraziste, bo stymulujące rozwój nowego
folkloru miejskiego. I choć samo słowo „design” wkroczyło do szerszego obiegu
stosunkowo niedawno, projektowanie na Śląsku było obecne już dużo wcześniej –
tyle że określano je na przykład mianem wzornictwa przemysłowego. Irma Kozina,
krytyczka sztuki, badaczka historii designu, w książce: „Ikony dizajnu w
województwie śląskim” zauważyła, że w regonie seryjne wytwarzanie przedmiotów
codziennego użytku, w połączeniu z reklamą i masową sprzedażą, ma długą
tradycję. Zaś jednym z pierwszych
zakładów przemysłowych, który zaczął działalność pod koniec XVIII wieku, była
Królewska Odlewnia Żeliwa w Gliwicach. Przez długie dekady, i to nie tylko w Polsce, dominowało modernistyczne
przekonanie o decydującej roli funkcjonalności w projektowaniu. Współcześnie
również design wynika z funkcji, ergonomii, ekonomii oraz formy, rozwiązuje
problemy i ułatwia nam po prostu życie.
Zdążyliśmy się już oswoić z terminem „design”, a w szkołach wyższych (w naszym
regionie to Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach) rosną pokolenia twórców,
które zmieniają oblicze wielu polskich produktów, marek, wydarzeń czy usług. Bo
takie oczekiwania wobec projektantów ma zmieniający swój wizerunek Śląsk. Dziś
wielu przedsiębiorców, także w naszym regionie, dobrze wie, że design po prostu
jest opłacalny.
Cieszyński impuls
Ostatnie tak istotne dla designu 20 lat ma swoje momenty zwrotne. Jednym z
najważniejszych stało się powstanie Zamku Cieszyn, który w roku 2005, jeszcze
jako Śląski Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości, stał się pierwszym regionalnym
ośrodkiem designu w Polsce. Była to inicjatywa rewolucyjna, która wkrótce
uruchomiła całą lawinę wydarzeń. W odrestaurowanym zamku Habsburgów pojawiły
się zatem przedsięwzięcia takie jak „Śląska Sieć Na Rzecz Wzornictwa” czy
„Regionalna Sieć Promocji i Transferu Technologii”. I wreszcie wydarzenie,
które do dziś może uchodzić za chlubę regionu, czyli konkurs „Śląska Rzecz”, w
którym nagradza się zaprojektowane i wdrożone do produkcji obiekty i usługi z
województwa śląskiego. W „Śląskiej Rzeczy” jak w soczewce skupiają się
wszystkie istotne zmiany zachodzące w regionie, zarówno w sensie społecznych
oczekiwań jak i recepcji pracy nad poprawą jakości życia. Raz w roku eksperci z
całej Polski tworzy grono jurorskie, które ocenia kilkadziesiąt zgłoszonych
projektów, nagradzając te najlepsze symboliczną statuetką. Dziś laureatów
konkursu jest już kilkudziesięciu, a wśród nich znajdziemy zarówno firmy
produkujące bojowe wozy strażackie, jak i producentów kotłów, sprzętu
budowlanego, sygnalizatorów świetlnych, twórców opakowań, sprzętu sportowego
czy odzieży outdoorowej. Samo prześledzenie nagradzanych realizacji pozwala na
szerokie spojrzenie na śląskie projektowanie. Symboliczną z dzisiejszej
perspektywy okazuje się inauguracja konkursu i laureaci jego pierwszej edycji.
Przecież już w 2005 roku nagrodzono dywan mohohej!_DIA, stworzony przez
Magdalenę Lubińską i Michała Kopaniszyna, czyli studio Moho Design. Trzy lata
później ten sam obiekt otrzymał Red Dot Award, czyli najsłynniejszą nagrodę w
środowisku projektowym, nazywaną „Oscarami designu”. Była to zarazem pierwsza
Czerwona Kropka dla twórców pochodzących z Polski oraz kolejny punkt zwrotny w
najnowszym śląskim wzornictwie. Mało kto wówczas przypuszczał, że już wkrótce
wyróżnienia przyznawane w niemieckim Essen popłyną do Polski szerokim
strumieniem. Wśród laureatów znaleźli się także twórcy wywodzący się ze Śląska
bądź też współpracujący dla firm i marek z regionu. Wracając jednak do
pierwszej edycji konkursu „Śląska Rzecz” – Moho Design to pracowania, która
później przekształciła się w studio Code Design, w przyszłości nagrodzone
kolejnym istotnym wyróżnieniem – Red Dotem w kategorii „Best of the Best”.
Zaszczytnym tytułem wyróżniono w 2012 roku piekarnik „Zen” marki Amica. W tym
roku „Śląską Rzecz” przyznano już po raz 16., a wśród laureatów znalazły się
m.in. twórcy przyczepy służącej do
przewozu psów z aneksem sypialnym a także autorzy systemu informacji wizualnej
ASP w Katowicach.
Design w drodze
Wielu dzisiejszych,
szczególnie młodych Ślązaków, tak jak ich rówieśnicy z innych zakątków świata,
przypomina współczesnych nomadów. Wędrują z miejsca na miejsce, a poprzez
zdobywane doświadczenia stają się mieszkańcami globalnej wioski. Design, także
ze Śląska, znajduje odpowiedź na takie zmiany, jak choćby marka Kafti,
produkująca lampy z tyveku, niezwykle wytrzymałe i łatwe w obsłudze i
transporcie. To pierwszy z brzegu przykład. O mobilności bez wątpienia mówią
także projekty marki Pajak, która od lat 70. funkcjonuje w Beskidzie Śląskim.
Kiedyś firma produkowała ręcznie sprzęt do wspinaczki wysokogórskiej, dziś
produkcja opiera się o laboratoryjne, długie i żmudne badania, w efekcie
których powstaje głównie odzież sportowa, ale również specjalistyczna, używana
na przykład przez polskich komandosów ze specjalnej jednostki wojskowej. Wiele
z jej produktów powstaje z wykorzystaniem... puchu Gęsi Kołudzkiej, ocenianego
jako jeden z najlepszych na świecie surowców ze względu na niewielką wagę,
znakomite cechy izolacyjne i ocieplające.
Nowymi technologiami z kolei chętnie operuje inne rozpoznawalne studio z siedzibą
na Śląsku, czyli gliwicka Sokka. To także laureaci „Śląskiej Rzeczy” i wielu
innych konkursów, jak choćby prestiżowego iF Design Awards. Ich obiekty nie
tylko możemy kupić w marketach budowlanych, jak choćby służący do pomiarów
laser krzyżowy X-Liner 4V1H, ale także dostrzec np. na stokach alpejskich,
ponieważ studio pracowało przez kilka lat nad projektem śnieżnego ratraka. Dziś
w portfolio studia znajdziemy również bojowy wóz strażacki, ławkę Lightbench,
projekty motocykli i samochodów.
Łącznik z fabryki
Design na Śląsku może być również łącznikiem pomiędzy tradycją wytwórczą o
nowoczesną pracą projektową. Tu bez wątpienia warto spojrzeć na aktywność
jednego z najbardziej cenionych polskich ceramików – Bogdana Kosaka, który w
Fabryce Porcelany w Bogucicach pracował jako modelarz, a później przez pewien
czas prowadził tam własną modelarnię. Po zamknięciu fabryki i przeniesieniu
modelarni do Cieszyna powracał jednak do postindustrialnych przestrzeni
zakładu, tworząc projekty „Archeologia fabryki” oraz „Elektryfikacja. Obecnie
modelarnia Kosaka również funkcjonuje w przestrzeni poprzemysłowej – byłej
cieszyńskiej fabryce dziewiarskiej „Juwenia”. To w pewnym sensie symboliczny
zarys drogi, jaką mogą odbywać śląscy projektanci, eksplorując nieistniejące
fabryki i manufaktury.
Czy istnieje fenomen „śląskiego projektowania”? Czy egzystuje w ogóle kategoria „śląskiego designu”? Kilka lat temu, w czasie jednej z największych imprez poświęconych projektowaniu – festiwalu London Design – mnóstwo uwagi poświęcono pytaniu, czy design ma narodowość. Choć większość analityków, trendwatcherów i obserwatorów było zdania, że „projektowe DNA” jest uniwersalne, to jednak trudno nie oprzeć się wrażeniu, że w pewnym sensie praca projektowa, polegająca na interakcji ludzi, obiektów i przestrzeni może nas w pewien sposób determinować. Projektanci, ale również filmowcy, muzycy czy pisarze chcą tworzyć jednorodny, przekonujący, przefiltrowany przez ich odczucia i emocje obraz tego regionu. Ten obraz nie ma charakteru naskórkowego, nie jest rodzajem marketingu. I jest dla nas przekonujący, ponieważ wiemy, że nie jest to reklama czy kolejna kampania promocyjna. Za to coraz częściej przekonujemy się, że śląski produkt staje się synonimem europejskiej jakości.
Autor jest dziennikarzem współpracującym z branżowymi pismami nad Wisłą, specjalizującym się w dizajnie.