Piłkarska drużyna MFK Karwina po niedzielnej porażce 0:1 na boisku Teplic może powoli zamawiać bilety do drugiej ligi. Niepoprawni optymiści niemniej twierdzą, że również w sporcie nadzieja umiera ostatnia.
W meczu o przysłowiowych sześć punktów zmierzyły się ze sobą zespoły, które w wiosennej części sezonu jeszcze nie zasmakowały goryczy porażki. Dla Karwiny, która od 22. minuty przegrywała 0:1 po rzucie wolnym Fortelnego i błędzie obrońcy Buchty, niedzielny pojedynek w Teplicach szybko zamienił się w psychologiczny horror.
Nogi wprawdzie chciały, ale głowa sparaliżowana rangą meczu nie wypełniała rozkazów reszty części ciała. Podopieczni Bohumila Páníka zaczęli zagrażać bramce gospodarzy dopiero w ostatnich 20 minutach. Jedyną, ale stuprocentową karwińską okazję zmarnował Bartošák, który sam na sam z bramkarzem Grigarem próbował finezyjnie przelobować teplickiego golkipera, realizacja pozostawiała jednak wiele do życzenia.
W tabeli Karwina z dorobkiem zaledwie 9 punktów majaczy niczym czerwona latarnia nad urwiskiem.