sobota, 4 maja 2024
Imieniny: PL: Floriana, Michała, Moniki| CZ: Květoslav
Glos Live
/
Nahoru

Pavel Vrba dla "Głosu": W futbol gramy dla widzów | 13.02.2021

Pavel Vrba, jeden z najlepszych czeskich trenerów piłkarskich, zdobywca mistrzowskich tytułów z Viktorią Pilzno (trzykrotnie), MŠK Żyliną i Ludogorcem Razgrad, w zeszłym tygodniu przejął stery Sparty Praga. Były szkoleniowiec reprezentacji RC po powrocie z Bułgarii przypisywany był w mediach do Banika Ostrawa, w końcu jednak nic z tego nie wyszło. Z 57-letnim trenerem, który w niedzielę poprowadzi Spartę w meczu z Karwiną, rozmawiamy nie tylko o futbolu.

Ten tekst przeczytasz za 7 min. 60 s
Pavel Vrba w niedzielę poprowadzi Spartę Praga do meczu z Karwiną. Fot. sparta.cz

Z powodu takich meczów, jak w Ołomuńcu, gdzie Sparta pokonała w ubiegłą niedzielę Sigmę 3:2, warto grać w piłkę również na początku lutego, w samym sercu zimy. Trenerów rozgrzeją emocje, a zawodników na boisku szybka piłka. Rozumiem, że debiut w Sparcie był balsamem dla serca?

– Wiadomo, że styczeń i luty to nie są idealne miesiące dla futbolu w naszej szerokości geograficznej. Niestety aktualna sytuacja na świecie, szalejąca pandemia koronawirusa, to wszystko wymusiło taki a nie inny harmonogram rozgrywek. Generalnie zimowe terminy dla Fortuna Ligi są takim małżeństwem z rozsądku. Musimy grać, nie ma innego wyjścia. Niestety stwarza to szereg problemów, chociażby z utrzymywaniem odpowiedniego poziomu murawy, włącznie z boiskami do treningów. Wygrana ze Sigmą oczywiście rozgrzała moje serce, każdy udany debiut dodaje pewności siebie przed następnymi meczami o punkty. Chciałbym jednak podkreślić, że zwycięstwo w Ołomuńcu jest zasługą całego zespołu. Pokazaliśmy charakter, przechylając szalę meczu na naszą korzyść ze stanu 0:2 na 3:2. Element szczęścia w kluczowych momentach też grał na naszą korzyść. W swojej piłkarskiej doktrynie zawsze podkreślam, że futbol gramy dla widzów, a więc piłkarze powinni tak zagrać, żeby usatysfakcjonować kibiców. Ta sztuka nam się udała, zresztą obu drużynom się udała, bo Sigma też pokazała świetną piłkę. W jednym spotkaniu nagromadziło się tyle efektownych momentów, że wszyscy widzowie musieli być zadowoleni. Szkoda tylko, że z powodu koronawirusa na razie są to widzowie przed telewizorami, a nie na trybunach.

Po zakończeniu misji w bułgarskim klubie Ludogorec Razgrad, skądinąd udanej, uwieńczonej mistrzowskim tytułem, wrócił pan do kraju z ambitnym planem odpocząć dłużej od futbolu. Ten plan nie wypalił idealnie, bo od razu znalazł się pan na celowniku kilku klubów z Czech i zagranicy. Zdradzi pan może kulisy rozmów z szefem Banika, Václavem Brabcem, a także powody, dla których ostatecznie wybrał pan Spartę, a nie powrót w nasze strony?

– Z właścicielem Banika Ostrawa, Václavem Brabcem, spotkałem się przy kawie. Rozmawialiśmy jakże inaczej o futbolu, ale bez konkretów. To była przyjacielska pogawędka, w trakcie której padły pewne luźne deklaracje na przyszłość, ale na pewno nie chodziło o spotkanie robocze w sprawie mojego przejęcia ostrawskiej drużyny. W tym czasie rozważałem też kilka ofert z zagranicy, ale moim priorytetem były Czechy. Ostatecznie zwyciężyła oferta ze strony Sparty Praga, która była najszybsza i najbardziej konkretna. Dla mnie to kolejne duże wyzwanie w trenerskiej karierze.

Jeśli już mowa o zagranicznych ofertach, to chciałbym zweryfikować pogłoski, jakoby znalazł się pan również na celowniku prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniewa Bońka, wśród kandydatów do objęcia sterów polskiej drużyny narodowej po odwołanym Jerzym Brzęczku. Czy może pan potwierdzić lub zdementować te informacje?

– Skorzystam z okazji i zdementuję od razu te pogłoski. Od czasu powrotu z Razgradu nikt z Polskiego Związku Piłki Nożnej nie kontaktował się ze mną. Nie rozmawiałem ani z Bońkiem, ani z żadnym innym tamtejszym działaczem w kwestii przejęcia drużyny po zdymisjonowanym Jerzym Brzęczku. Wiem, że polską reprezentację prowadzi teraz Portugalczyk Paulo Sousa i życzę mu jak najlepszych wyników.

Skusiłaby pana w przyszłości kolejna, po reprezentacji RC, przygoda z kadrą narodową?

– Oczywiście dla każdego trenera prowadzenie kadry narodowej jest dużą nobilitacją. Od razu na początku takich rozważań trzeba jednak jasno postawić cele: czy chcemy trenować reprezentację posiadającą konkretne ambicje, na przykład szansę na awans do mistrzostw Europy czy świata, albo wolimy pójść z misją w egzotyczne rejony, bez wielkich ambicji. Dla mnie liczy się ta pierwsza, ambitniejsza opcja. Otrzymałem w ostatnich tygodniach jedną konkretną propozycję od szefów pewnego narodowego związku piłkarskiego, ale grzecznie odmówiłem. Szczegółów nie zdradzę, dodam tylko, że z tą reprezentacją raczej nie miałbym szans na udział w dużych międzynarodowych imprezach.

Wróćmy do teraźniejszości. W niedzielę Sparta zmierzy się w ramach Fortuna Ligi z Karwiną. Nie żądam oczywiście zdradzenia planów taktycznych, ciekawi mnie pana zdanie na temat Karwiny, która w tym sezonie prezentuje bardzo dojrzały futbol.

– Z każdym kolejnym sezonem w gronie elity Karwina zdobywa nowy bagaż doświadczeń, a co za tym idzie, także większą pewność siebie. Moim zdaniem to drużyna dobrze poukładana, w której młodość przeplata się z doświadczeniem. W tym sezonie udało się do klubu zwabić również takich piłkarzy, jak Michal Papadopulos, którego pamiętam jeszcze z czasów mojej pracy w Baniku Ostrawa. Niemniej najważniejszy w Karwinie jest właśnie zespół, a nie pojedyncze gwiazdy. W niedzielę liczę na ciężką przeprawę, tym bardziej, że w najwyższej klasie rozgrywek nie ma kelnerów. Wszystkie kluby w Fortuna Lidze prezentują dobry poziom.

Niektórzy w lockdownie odkryli w sobie talent, o którym wcześniej nie mieli pojęcia. Biegają codziennie po 20 kilometrów, piszą książki albo gotują obiady dla żony. Jak pan odnajduje się w tych trudnych koronawirusowych czasach?

– Dla mnie największym skarbem jest rodzina. W czasie pandemii, po powrocie z Bułgarii, miałem więc okazję przyhamować, odpocząć, zrobić coś ważnego dla zdrowia psychicznego i fizycznego. Zdaję sobie sprawę z tego, że epidemia koronawirusa wszystkim pokrzyżowała plany. Musimy być cierpliwi i wierzyć, że wrócimy do normalności. Chciałbym wierzyć, że jak najszybciej dzieci wrócą do szkół, a co za tym idzie – powrócą również regularne treningi w klubach sportowych. Teraz mogą trenować wyłącznie zawodowcy. Od października stoją w miejscu nie tylko amatorskie rozgrywki sportowe, ale również wszystkie dziecięce i młodzieżowe kategorie.

Ten fakt spędza sen z powiek lekarzom, którzy obawiają się najgorszego. Czy faktycznie młodzieży grozi epidemia otyłości? Co sądzi o tym profesjonalny trener z wieloletnim doświadczeniem?

– Zagrożenie stwarza nie tylko plaga otyłości wśród najmłodszych, ale też inne czynniki bezpośrednio związane z lockdownem. Cieszę się, że ten temat poruszył trener piłkarzy Liberca, Pavel Hoftych, który w trakcie meczu z Pilznem nałożył maseczkę z napisem „Pozwólcie dzieciom trenować i rywalizować w kolektywie”. Myślę, że dzieciom powinniśmy dać więcej luzu w tej pandemii, ale nie jestem lekarzem ani epidemiologiem. To tylko moje prywatne dywagacje wychodzące prosto z serca. Spróbujmy wspólnie stworzyć konkretną koncepcję powrotu dzieci do normalności. Niech mogą uczęszczać do szkoły, uprawiać sport na świeżym powietrzu itp. Siedzenie w domu przed komputerem na dłuższą metę nie jest dobrym rozwiązaniem i w konsekwencji doprowadzi do tego, że wiele młodych osób od tego komputera już nie odejdzie.

Tomasz Jakus, obecny asystent trenera Františka Straki w drugoligowym piłkarskim klubie FK Fotbal Trzyniec, opowiadał kiedyś, że kiedy grał w lidze wietnamskiej, po przegranym meczu kibice obrzucali zawodników zgniłymi bananami. Co najgorszego wylądowało panu na głowie w trakcie kariery trenerskiej?

– Na całe szczęście jeszcze nic. Nawet w gorącym bułgarskim środowisku piłkarskim nie spotkałem się nigdy z aroganckim, prymitywnym zachowaniem. W Rosji, gdzie prowadziłem Anży Machaczkałę, też ominęły mnie takie przykre niespodzianki. Jestem chyba farciarzem (śmiech).

Rozmawiał: Janusz Bittmar



Może Cię zainteresować.