Najpierw w Niemczech, potem w Austrii, a najlepiej to z Polakami na podium. Jutro w niemieckim Oberstdorfie rusza kolejna odsłona Turnieju Czterech Skoczni.
Na początek skoczkowie narciarscy zaliczą kwalifikacje do sobotniego głównego konkursu zaplanowanego na godz. 16.30. Nowością w tym roku są obowiązkowe kwalifikacje dla wszystkich zawodników, włącznie ze skoczkami z pierwszej dziesiątki rankingu. Polacy zameldowali się w Oberstdorfie z wielkimi ambicjami. Ubiegłoroczny Turniej Czterech Skoczni zakończył się bowiem podwójnym polskim podium. W klasyfikacji generalnej triumfował Kamil Stoch, a drugi był Piotr Żyła.
W Polsce za sprawdzian generalny przed Turniejem Czterech Skoczni posłużyły krajowe mistrzostwa, których niespodziewanym zwycięzcą został 31-letni Stefan Hula. Lider polskiej ekipy, Kamil Stoch, zepsuł na skoczni w Wiśle drugi skok, ostatecznie zajmując dopiero trzecią pozycję. Podium mistrzostw Polski uzupełnił coraz lepiej spisujący się w tym sezonie Piotr Żyła. W gronie głównych faworytów do zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni brakuje jednak Polaków. Bukmacherzy stawiają na Niemców Richarda Freitaga i Andreasa Wellingera, do roli czarnego konia został pasowany z kolei Austriak Stefan Kraft. Czwarty w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Kamil Stoch nie przejmuje się jednak tymi prognozami.
– Wszyscy wiemy, co mamy do spełnienia. A ja na chwilę obecną cieszę się z sukcesu Stefana Huli w mistrzostwach Polski, który w końcu zasłużył sobie na taki sukces. Na podium stanęli sami 30-latkowie, a to pokazuje, że jesteśmy jak dobre wino – stwierdził Stoch.
Prawdziwą formę polskich skoczków zweryfikują jutrzejsze kwalifikacje do sobotniej inauguracji Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie. Adam Małysz, dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego, na gorąco w Wiśle nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, kto jest głównym faworytem Turnieju Czterech Skoczni.