Ma być zimno w plenerze, ale gorąco w sercach – z takim nastawieniem rozpoczynają w Lahti przygodę z mistrzostwami świata w narciarstwie klasycznym polscy reprezentanci. Z kolei bez przekonania, wpisując się w klimat całego kiepskiego sezonu, wyjechali do Lahti reprezentanci RC.
Mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym wróciły do Lahti po szesnastu latach. Wszyscy sportowcy zgodnie twierdzą, że to najbardziej narciarska „stolica” na świecie. Zawody oficjalnie ruszyły wczoraj, potrwają zaś do 5 marca. W Lahti w roli lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata wystartuje Kamil Stoch, duże szanse na medal posiada też piąty w drabince Pucharu Świata Maciej Kot. Polscy skoczkowie są też faworytami konkursu drużynowego.
– Wyjazd do Lahti traktujemy tak, jak na każde inne zawody. Nie myślimy o mistrzostwach świata, jak o czymś wyjątkowym. Wszyscy znamy swoją wartość i wiemy na co nas stać – podkreśla jednak Kamil Stoch.
Pierwsza rywalizacja o medale na skoczni rozpoczyna się w sobotę. Zawodnicy wystartują wówczas na średnim obiekcie. W czwartek, 2 marca, Kamil Stoch i spółka powalczą z kolei na dużym obiekcie, w sobotę 4 marca w konkursie drużynowym.
Sporo będzie się działo w Lahti również na trasach biegowych. Justyna Kowalczyk, która w mistrzostwach celuje głównie w bieg na 10 km techniką klasyczną, cały sezon podporządkowała właśnie mistrzostwom świata. Zmieniła plan treningowy, zrezygnowała z większości startów w Pucharze Świata, wszystko po to, żeby nie zamęczyć organizmu przed najważniejszą próbą tego sezonu.