niedziela, 5 maja 2024
Imieniny: PL: Irydy, Tamary, Waldemara| CZ: Klaudie
Glos Live
/
Nahoru

Srebro smakuje wyśmienicie | 15.08.2017

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Marek Grycz. Fot. ARC
Trzy sekundy – tyle zabrakło Markowi Gryczowi do złotego medalu juniorskich mistrzostw świata w pięcioboju nowoczesnym. Wychowanek klubu SC Bystrzyca nie zwalnia w tym roku tempa. Juniorski mistrz Europy z Barcelony, a po niedzieli również juniorski wicemistrz świata z Székesfehérwár dziś rozpoczyna zgrupowanie w Pradze przed seniorskimi mistrzostwami świata w Egipcie. Przed wyjazdem zdążył jeszcze udzielić wywiadu naszej gazecie.

 

Marku, złoty medal mistrzostw świata przegrałeś z Włochem Alessandro Colasantim dosłownie  włos. Zabrakło trzech sekund…

Tak, ale ja nie traktuję tego w kategoriach porażki. Dla mnie ten srebrny medal ma kolosalne znaczenie. Po raz pierwszy wystartowałem w juniorskich mistrzostwach świata i od razu z tak dobrym wynikiem. Srebro smakuje wyśmienicie. Nie ukrywam, że pojechałem na Węgry z ambicjami medalowymi, bo większość czołowych zawodników w juniorskiej kategorii pochodzi z Europy, a jak wiadomo, na mistrzostwach Starego Kontynentu w Barcelonie wywalczyłem w tym roku złoty medal. Oczywiście od początku podchodziłem do zawodów z pokorą, bo również z Azji i Ameryki przyjechało sporo klasowych przeciwników. Niemniej szansa na medal w zawodach indywidualnych nie była utopią, co potwierdziło się podczas niedzielnej walki.

 

Która z pięciu dyscyplin pentathlonu pomogła ci w zdobyciu srebrnego medalu?

Tym razem kluczowe były zawody jeździeckie, czyli parkur, w którym zdobyłem pełną liczbę punktów. Rywale radzili sobie w siodle gorzej ode mnie i przed ostatnią konkurencją – biegiem połączonym ze strzelaniem – wystartowałem w pozycji trzeciego zawodnika w peletonie. W miarę równo poszło mi jednak również na innych arenach. Podczas mistrzostw Europy nad wodą trzymała mnie szermierka, ale w Székesfehérwár zaliczyłem ze szpadą wzloty i upadki. Bałem się, że w indywidualnym finale będzie równie kiepsko, jak podczas sztafety, w której z Martinem Vlachem zajęliśmy szóste miejsce i właśnie moja szermierka zaważyła wtedy na losach naszej rywalizacji. Na całe szczęście w niedzielę podniosłem się z kolan, wygrywając 20 pojedynków szermierskich. Na basenie otarłem się z kolei o rekord życiowy. Bardzo pomogła mi na Węgrzech obecność mojego klubowego trenera, Ivo Konvički, a także mojego ojca Romana. Obaj od początku kariery wspierają mnie w sporcie i jestem im za to niezmiernie wdzięczny.

 

Już 22 sierpnia wystartujesz w seniorskich mistrzostwach świata w Egipcie. Zwolnisz w tym roku w ogóle?

Tak, ale dopiero po czempionacie (śmiech). Zgrupowanie rozpoczyna się we wtorek (dziś – przyp. autora) i spotkam się w Pradze z moim partnerem z reprezentacji, Martinem Vlachem. W Egipcie wystartujemy 22 sierpnia tylko w sztafecie i będzie to dla nas debiut w seniorskich mistrzostwach świata. Tak się złożyło, że do Egiptu z powodu kontuzji nie mogą polecieć David Svoboda i Ondřej Polívka, a więc trenerzy postawili na nas. 40 stopni w cieniu, zmiana klimatu, to dla mnie i Martina idealne wyzwanie.

Rozmawiał Janusz Bittmar


Może Cię zainteresować.