Plejada znakomitych skoczków wzwyż szykuje się jutro do Trzyńca. Niedziela w Werk Arenie nie będzie tym razem zarezerwowana dla hokeja, zameldują się w niej bowiem lekkoatleci startujący w kolejnej edycji Beskidzkiej Poprzeczki.
W międzynarodowym gronie skoczków wzwyż nie zabraknie również brązowego medalisty mistrzostw świata w Berlinie sprzed siedmiu lat, Sylwestra Bednarka. Reprezentant Polski zdradził w rozmowie z „Głosem Ludu”, że zrobi wszystko, żeby rok 2016 był dla niego rokiem udanym. – Sezon zdominują igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, a ja nie zamierzam oglądać ich wyłącznie w telewizorze – stwierdził. – Póki co, chcę stanąć na podium w Trzyńcu, bo to jeden z moich ulubionych halowych mityngów.
Wracasz na Beskidzką Poprzeczkę, która słynie z głośnego dopingu i to w dodatku bardzo często dopingu w języku polskim. Z jakimi ambicjami szykujesz się do niedzielnego występu w Werk Arenie?
Rzeczywiście w Trzyńcu czuję się jak u siebie w domu. Mam nadzieję, że ta przyjazna atmosfera wreszcie wyzwoli we mnie ukryte pokłady energii. Dla mnie rok 2016 jest bardzo ważny. Sezon zdominują igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, a ja nie zamierzam oglądać ich wyłącznie w telewizorze. Póki co, chcę stanąć na podium w Trzyńcu, bo to jeden z moich ulubionych halowych mityngów. Skoki w hali są specyficzne, inne niż pod gołym niebem. W Trzyńcu chciałbym zaatakować 230 cm, zobaczymy, czy się uda.
Czy już wiadomo, jaki limit jest potrzebny do wywalczenia przepustki na igrzyska?
Z tego, co słyszałem, trzeba skoczyć 2,29. Ten wynik jest w moim zasięgu. W zeszłym roku zaliczyłem 231, co dało mi awans do mistrzostw świata w Pekinie. Inna sprawa, że później w Pekinie kompletnie zepsułem swoje skoki i nawet nie przebrnąłem eliminacji.
Byłeś wtedy tak wściekły na siebie, że nawet nie chciałeś porozmawiać z dziennikarzami. Czy teraz, na spokojnie, już wiesz, jaki był powód twojego falstartu w Pekinie?
Powodów było więcej. Na pewno zaważył fakt, że po kontuzji złapałem głupie przyzwyczajenia. Powtarzałem wciąż te same błędy. Jednak to już przeszłość, na dziś czuję się znacznie silniejszy i jestem optymistą co do tego sezonu. W pierwszym rzędzie zmieniłem trenera. Obecnie przygotowuję się wspólnie z Kamilą Lićwinko i jej mężem, trenerem Michałem Lićwinko. Efekty widać na treningach, gdzie jestem szybszy, mam lepszą motorykę. Oby te dobre treningi przełożyły się również na wyniki uzyskane w halowych mityngach. Przed startem w Trzyńcu pojawię się jeszcze u siebie w domu, na mityngu w Łodzi. Jeśli w Łodzi nie skręcę sobie karku, to zobaczymy się w niedzielę u was na Zaolziu.
Cały wywiad w dzisiejszym drukowanym wydaniu gazety.