piątek, 3 maja 2024
Imieniny: PL: Jaropełka, Marii, Niny| CZ: Alexej
Glos Live
/
Nahoru

Pomagają i dzielą się Słowem z uchodźcami. Rozmawiamy z Ludmilą Szonowską z Christian Refugee Service | 10.08.2023

Ludmila Szonowska, adwokatka, wiceprezes organizacji non-profit Christian Refugee Service z siedzibą w Czeskim Cieszynie, zajmuje się prawem azylowym i migracyjnym, a także pomocą prawną, socjalną i inną, udzielaną cudzoziemcom, zwłaszcza uchodźcom. Nasza rozmówczyni uczestniczy również w wyjazdach misyjno-humanitarnych w ramach projektu „Nadzieja dla Narodów”. Jej organizacja poza działaniami pomocowymi dzieli się też z uchodźcami Ewangelią tłumaczoną na ich macierzyste języki. 


Ten tekst przeczytasz za 9 min. 30 s
Fot. Szymon Brandys

Kim dokładnie jesteście i czym się zajmujecie?
– Jesteśmy prawnikami i przede wszystkim w ramach naszej organizacji oferujemy uchodźcom pomoc prawną.  Z biegiem lat zaczęliśmy jednak organizować również wyjazdy misyjno-humanitarne na Bałkany. Robimy to poprzez nasz projekt „Nadzieja dla Narodów” i pomagamy ludziom w drodze w różnych krajach bałkańskich: Serbii, Bośni, Chorwacji, Grecji. Po spędzeniu z nimi trochę czasu i zbudowaniu z relacji, przekazujemy im ewangelię. Jest to czeska organizacja, ale wolontariusze pochodzą z Czech i Polski. Czasami mamy u siebie także Norwegów czy  Amerykanów, więc można powiedzieć, że jesteśmy organizacją międzynarodową. 


Jak zawiązała się współpraca z Polakami?
– Koleżanka, która uruchomiła projekt „Nadzieja dla Narodów”, szukała kolegi, który pojechałby z nią na wyjazdy misyjno-humanitarne. Wcześniej była to po prostu osobna fundacja, która działała samodzielnie bez organizacji parasolowej. Podczas jednej z prezentacji w Polsce spotkała tam brata w wierze. W ten sposób zawiązała się przyjaźń, a następnie powstał zespół, do którego stopniowo dołączały różne osoby wywodzące się z polskich wspólnot, m.in. z Wisły-Malinki i Wisły-Czarne. W ten sposób zawiązała się międzynarodowa grupa.


Wasze działanie polega zatem na jednoczesnym udzielaniu pomocy prawnej i głoszeniu Słowa Bożego?
– Tak. Staramy się. W Czechach chodzi głównie o pomoc prawną i socjalną, co wiąże się z integracją społeczną. Pomagamy uchodźcom w szerszym zakresie, ponieważ ich historia nie jest związana tylko z aspektami prawnymi. To też kwestie takie jak mieszkanie, edukacja, praca i tak dalej. Wszystko oczywiście w zależności od ich statusu prawnego i aktualnych możliwości. To wszystko w ramach naszej pomocy na miejscu w Czechach, ale raz za jakiś czas nasza ekipa się pakuje, zabiera Biblie i jedzie gdzieś na Bałkany...




Miałem w rękach wasze pojedyncze egzemplarze Biblii, a właściwie wybranych Ewangelii w różnych językach. Jakie to języki?
– Mamy te najbardziej tradycyjne, czyli w języku perskim. Poza tym dwa warianty języka kurdyjskiego, kurmandżi (północnokurdyjski) i sorani, które są w rzeczywistości tym samym językiem, ale różnią się zapisem – pierwszy jest zapisywany w alfabecie łacińskim, a drugi w alfabecie arabskim. Mamy też teksty po arabsku, które rozdawaliśmy podczas tych pierwszych fal migracyjnych, ponieważ na przykład Syryjczycy czy mieszkańcy Afryki Północnej zazwyczaj mówią po arabsku. Niedawno też odkryliśmy, że afrykańskim narodom możemy też przekazywać  Słowo w języku angielskim i francuskim. Obecnie mamy w naszym biurze większość języków świata, w tym kilka różnych dialektów indyjskich, urdu, paszto. Są to właściwie języki Afganistanu, Pakistanu i tamtejszych krajów. To niezwykłe przeżycie, kiedy patrzy się na ludzi, którzy otrzymują Biblię w swoim języku.


A jak oni na to reagują?
– Na przykład Kurdowie są podekscytowani, ponieważ mamy kopie Biblii z wydrukowanym Kurdystanem i oni zawsze wtedy mówią: „A widzisz! Wszyscy mówią nam, że Kurdystan nie istnieje, a on przecież tutaj jest namalowany” Są tym bardzo podekscytowani. Tak samo jak faktem, że dajemy im takie małe i cienkie egzemplarze przede wszystkim Ewangelii wg Świętego Łukasza. Widzą więc swój język, mają go przy sobie, czytają. Oczywiście zdarza się też, że niektórzy nie potrafią czytać – to zazwyczaj osoby z Pakistanu. To bardzo biedne obszary z wysokim stopniem analfabetyzmu. Ale i dla nich mamy gotowe rozwiązanie, ponieważ dajemy im karty SD z nagranymi plikami audio. Są tam też świadectwa, opowiadania w większości języków, z którymi się spotykamy. Mogą więc taką kartę włożyć do telefonu i słuchać.  


Skąd w ogóle wzięliście Ewengelie w tak odległych językach?
– Współpracuje z nami misjonarz, który sam zaczął drukować Ewangelie. Otrzymaliśmy więc kilka wersji językowych od niego. A resztę zamawiam u jednej z niemieckich organizacji, która prowadzi działalność misyjną – oni wysyłają Biblię we wszystkich językach za darmo. 




Widziałem, że była pani w Atenach. Jakie to było doświadczenie?
– W czerwcu byłam w Atenach z koleżanką. To był mój trzeci raz. W Atenach mamy organizację partnerską. Staramy się zawsze w każdym z krajów skontaktować z kimś, kto działa tam na miejscu, niezależnie od tego, czy jest to zbór, czy jakaś organizacja non-profit. W Atenach współpracujemy z Greckim Forum Uchodźców (Greek Forum of Refugees), które zostało założone przez uchodźców. Stworzyli oni własny system wsparcia. W ramach tej organizacji działa nasza  ukochana współpracowniczka i przyjaciółka, która pomaga kobietom i dziewczynom – to na miejscu główna forma wsparcia. Staramy się pomagać ludziom, którzy mieszkają w obozach dla uchodźców, ale jest też wielu ludzi, którzy żyją na ulicach, więc pomagamy również im. Wszystko zależy od charakteru i organizacji danego wyjazdu. Tym razem pojechałyśmy we dwójkę – dwie kobiety – a to utrudnia swobodne poruszanie się po ulicach. Miałyśmy więc umówione spotkania z rodzinami, przekazaliśmy im pomoc materialną, artykuły spożywcze, higieniczne, a dodatkowo, dzięki wspomnianemu GFR, mogłyśmy się dowiedzieć więcej o problemach tamtejszych kobiet. 



Wróćmy do Czech. O jakiej skali pomocy mówimy tutaj na miejscu? I jakich narodowości najczęściej dotyczy? 
– Jeśli chodzi o pomoc prawną, są to przede wszystkim ludzie z Bliskiego Wschodu, którzy są dość mocno zaniepokojeni faktem, że procedura udzielania azylu w Republice Czeskiej trwa bardzo długo i nie zawsze jest prowadzona zgodnie z prawem. Ostatnio walczyliśmy głównie o prawa kilku chrześcijańskich konwertytów z Iranu. Na dużą skalę zajęliśmy się też kwestią chińskich chrześcijan (czeskie MSW odrzuciło najpierw ich wnioski o azyl, później Naczelny Sąd Administracyjny uwzględnił dwie kasacje chińskich chrześcijan – przyp. red.). Teraz w związku z wojną na Ukrainie zaczęliśmy również pomagać ukraińskim uchodźcom, którym obecnie pomagamy znaleźć mieszkanie, pracę i ułatwiamy integrację z czeskim społeczeństwem. Co do skali – robię to de facto ja i moja koleżanka, plus wolontariusze, którzy podróżują. Na przykład sprawa dotycząca wspomnianych już chińskich chrześcijan, którą zajmujemy się od samego początku, to dwa lata, setki lub tysiące godzin pracy. Prawo dotyczące azylu jest dość skomplikowane. Niewielu prawników ma z nim do czynienia. Jeśli chodzi o wnioski o azyl, w Republice Czeskiej składanych jest około od 1 500 do 1 900 wniosków rocznie. 


To jak sobie radzicie i jak można wam pomóc?
– Zdecydowanie obecnie poszukujemy długoterminowych współpracowników, którzy byliby chętni do podróży w czasie naszych misji. Głównie potrzebujemy mężczyzn, chętnych kobiet jest więcej.  Szukamy też stałych sponsorów, ale jesteśmy otwarci na każdy rodzaj współpracy, także z ekspertami. Jeśli jakiś psychoterapeuta lub lekarz byłby chętny do pomocy to te zawody mocno urozmaiciłyby nasz zespół. 





Wspomniała pani, że niewielu prawników zajmuje prawem azylowym. Jak to się stało, że pani zaczęła się nim zajmować?
– W ramach moich praktyk, jeszcze podczas studiów, dołączyłam do zespołu jednej z kancelarii adwokackich, która zajmowała się kazusem chińskich chrześcijan. Bardzo mnie to zainteresowało i następnie odbyłam staż na Malcie w Jezuickiej Służbie Uchodźcom (Jesuit Refugee Service). I tak się to jakoś rozwinęło. Napisałam też pracę magisterską w temacie azylu. Myślę, że ta służba stanowi swego rodzaju odpowiedź na moje modlitwy, w których prosiłam o rozeznanie powołania. 


Jak – w kontekście rozwijających się w Europie coraz bardziej populistycznych poglądów – rozmawiać z innymi ludźmi na tematy dotyczące uchodźców? Jak pani przedstawia swoją pracę?  
– To bardzo trudne, ponieważ wiele jest osób, z którymi zupełnie nie da się dyskutować. Wiele wypowiedzi dotyczących uchodźców zawiera błędną argumentację. Myślę jednak, że dla wszystkich Chrześcijan sprawa powinna być oczywista. Słowo Boże jasno mówi o tym, że powinniśmy przyjąć tych ludzi i strać się ich zintegrować. Dobrze oddaje to nasze motto pochodzące z Księgi Kapłańskiej (Kpł 19, 34): „Przybysza, który się osiedlił wśród was, będziecie uważać za obywatela. Będziesz go miłował jak siebie samego, bo i wy byliście przybyszami w ziemi egipskiej. Ja jestem Pan, Bóg wasz!”. Bardzo ważne jest zrozumienie, że kwestia migracji nie jest niczym nowym: ona była, jest i będzie i naszym zadaniem nie jest próba zatrzymania jej w jakiś sposób. Tego nie zrobimy. Naiwne jest też twierdzenie, że rozwiążemy wszystkie problemy na świecie po to, by nikt nie musiał się przeprowadzać. My musimy przyjąć tych ludzi, nauczyć ich naszej kultury tak, by nie tworzyli oni u nas zamkniętych grup, powstałych tylko z tego powodu, że ktoś im nie pomógł i nie zaakceptował. 


Może Cię zainteresować.