Artur Ferfecki podróżuje autostopem. W ten sposób zwiedził już niejeden kraj i niejeden kontynent. O swojej wyprawie po Islandii – Kraju Lodu i Ognia, opowiedział w środę w Filii Biblioteki Miejskiej przy ul. Havlíčka w Czeskim Cieszynie w ramach spotkań z cyklu „Podróże bliskie i dalekie”.
W Islandii Artur Ferfecki spędził dwa tygodnie sierpnia. Do Reykjaviku przyleciał samolotem, później podróżował „okazją”. Islandię zwiedzał razem ze swoją dziewczyną, Norweżką. – Kiedy pierwszy raz podróżowałem autostopem, liczyłem wszystkie samochody, które mnie podwiozły. Już tego nie robię, ale sądzę, że w przypadku naszej podróży po Islandii było to jakieś 20-30 aut – stwierdził prelegent, przyznając, że trochę obawiał się, czy w licznie odwiedzanej przez turystów Islandii nie będzie problemu ze złapaniem „okazji”.
–Wcale nie. Podwozili nas zarówno Islandczycy, jak i turyści z różnych krajów – Francuzi, Hiszpanie, Polacy. W sumie trafiliśmy na wielu ciekawych ludzi. Od miejscowych dowiadywaliśmy się, jak zmienia się życie w Islandii, młodzi z kolei narzekali na wzrost cen mieszkań – opowiadał pochodzący z Trzyńca-Podlesia, a mieszkający obecnie w Danii autostopowicz.
Islandia jest rajem dla turystów. Zawdzięcza to fascynującym krajobrazom powulkanicznym, grającym różnymi barwami pasmom górskim, połaciom zielonej trawy, górom lodowcowym, imponującym wodospadom, błękitnym lagunom oraz naturalnym basenom termalnym. – Nigdzie natomiast nie spotkaliśmy pól uprawnych. Tylko pastwiska. Islandczycy trudnią się wypasem owiec, a historycznie także rybołówstwem. Dlatego na talerze trafia najczęściej jagnięcina oraz ryby włącznie z mięsem z wieloryba – przybliżył prelegent.
Planując urlop w Islandii – jak to na północy – nie ma jednak co liczyć na sprzyjającą pogodę.
–Obawiałem się deszczu, ale mieliśmy szczęście, bo non stop padało tylko jeden jedyny dzień, a w pozostałe dni deszcz złapał nas albo w samochodzie, albo dopiero na noclegu. Później dowiadywaliśmy się od podwożących nas kierowców, że trafiał im się deszcz lejący przez dziesięć dni z rzędu. Na tę ewentualność też byliśmy jednak przygotowani. Mieliśmy nieprzemakalne kurtki, spodnie i plecaki – zaznaczył Ferfecki, dodając, że przez całe dwa tygodnie nie korzystali z restauracji, za to zawsze starali się mieć zapas jedzenia na cały kolejny dzień. – O wodę nie musieliśmy się martwić. Tę można czerpać w Islandii praktycznie z każdego strumienia – sprecyzował.