sobota, 3 maja 2025
Imieniny: PL: Jaropełka, Marii, Niny| CZ: Alexej
Glos Live
/
Nahoru

Chóry bliskie jej sercu  | 24.06.2017

Halina Pribula kocha śpiew i muzykę. Nauczycielka języka czeskiego w Polskim Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Czeskim Cieszynie otrzymała w ub. sobotę na XXV Święcie Śląskiej Pieśni Chóralnej „Trojok Śląski” w Katowicach Międzynarodową Nagrodę im. Stanisława Moniuszki pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta Katowice.

Ten tekst przeczytasz za 5 min.
Halina Pribula w gimnazjalnej bibliotece. Fot. DANUTA CHLUP

Spodziewała się pani takiego wyróżnienia?

Dla mnie to była wielka niespodzianka. Zostałam nominowana przez PZKO, Sekcję Śpiewaczo-Muzyczną, która wznawia swoje działanie. Konkretnie była to zasługa Tomasza Piwki. To jest nagroda dla ludzi udzielających się w chóralistyce, w muzyce, jest to nagroda, którą funduje prezydent Miasta Katowice. Pierwsze moniuszkowskie nagrody zostały rozdane w 1996 roku, od tego czasu corocznie są przyznawane w ramach „Trojoka Śląskiego”.

Z iloma chórami pani współpracuje? Na „Trojoku” występowała pani jako solistka chóru „Sucha”.

To był raczej przypadek, zastępowałam chorą solistkę suskiego chóru. Pracuję przede wszystkim w Polskim Chórze Mieszanym „Collegium Canticorum” – to jest zespół, do którego mam wielki sentyment, śpiewam w nim od samego początku, od pierwszej próby. W ub. roku obchodziliśmy 30-lecie. Śpiewam, zastępuję w razie potrzeby panią dyrygent, troszczę się o nuty. Drugim moim chórem jest „Stonawa”, chór, który działa przy stonawskim MK PZKO. Tam również pomagam dyrygentce, jestem korepetytorem, no i oczywiście śpiewam. Chór stonawski współpracuje z okolicznymi chórami PZKO – z „Lirą” z Darkowa, z „Suchą” z Suchej Górnej. Z „Lirą” byliśmy rok temu w Pradze. Z „Suchą” po raz pierwszy śpiewaliśmy „Hymn Trzeciego Tysiąclecia”. W tym roku, jesienią, chór „Stonawa” będzie nagrywał płytę. To będzie wielkie wydarzenie, do udziału zaprosimy właśnie „Suchą” i „Lirę”. Jako solista wystąpi także Klemens Słowioczek. To będzie dla nas duże wyzwanie.

Rozumiem, że „Stonawa” to pani „domowy” chór, bo mieszka pani w Stonawie.

Nie jestem stonawianką od urodzenia, pochodzę z Lutyni Dolnej. Moje chóralne początki związane były ze szkołą podstawową, a później z chórem „Hasło” w Skrzeczoniu. Chór ten wysłał mnie na wakacyjny kurs dyrygentów, który organizowało Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”. Odbywał się pięć lat pod rząd. Jeździliśmy do Koszalina, do Bydgoszczy. W różnych miejscach odbywały się te kursy. Na zakończenie otrzymaliśmy dyplom dyrygenta.

Początek przygody z „Collegium Canticorum” to były pani czasy studenckie?

Tak, byłam wtedy na studiach pedagogicznych w Ostrawie. Pamiętam początki chóru, który tworzył Leszek Kalina. Wtedy byłam po pierwszym roku kursów dyrygenckich. „Collegum Canticorum” był początkowo chórem młodzieżowym, wszyscy byliśmy młodzi, na studiach. Dlatego próby odbywały się w piątki.

Spodziewała się pani, że w tym „młodzieżowym” chórze będzie pani śpiewała jeszcze wtedy, kiedy pani dzieci będą już dorosłe?

Wtedy nie myśleliśmy o tym, co będzie za ileś lat, żyliśmy tym, co jest. Jestem dumna z osiągnięć chóru, cieszę się, że nadal śpiewamy, że nadal przychodzą do nas nowi ludzie, choć nie jest ich dużo. Pod koniec wakacji wyjedziemy na konkurs do Macedonii i zmierzymy swoje siły z innymi chórami. Zobaczymy, jak nam się uda, bo prawdą jest, że chóry, które biorą udział w konkursach, nawet w tych – zdawałoby się – mniej prestiżowych, są coraz lepsze i lepsze.

„Stonawa” to trochę inny zespół. Co jest dla niego charakterystyczne?

Ten chór ma bardzo długą tradycję, śpiewactwo w Stonawie obchodziło już swoje 100-lecie. W chórze są ludzie, którzy dziś mają już po osiemdziesiątce i nadal śpiewają, ale są też tacy, którzy przyszli do chóru przed rokiem lub dwoma laty. Cieszymy się, że stale ktoś do nas dołącza i wierzymy, że chór ten nie umrze śmiercią naturalną i że dalej będziemy śpiewać.

Pani dorosłe dzieci także są aktywne w chórach?

Moje dzieci nie śpiewają, lecz grają. Córka gra na skrzypcach w kapeli „Suszanie” i na saksofonie w orkiestrze symfonicznej „Majovák”, syn tańczy w „Suszanach”. Tylko mąż ani nie gra, ani nie śpiewa, za to wspiera nas wszystkich w stu procentach.

Ile czasu pochłania pani tygodniowo praca w chórach i związane z tym obowiązki?

Nim odpowiem, dodam jeszcze, że od 2013 roku akompaniuję szkolnemu chórowi „Trallalinki”, który prowadzi Beata Brzóska w czeskocieszyńskiej podstawówce. Kiedyś grałam często na fortepianie, więc kiedy zwróciła się do mnie z prośbą o współpracę, powiedziałam sobie – czemu nie. Dodatkowo więc jeszcze dwa razy w tygodniu chodzę na próby „Trallalinek”. W sumie, jak tak liczę, z chórami spędzam co najmniej sześć godzin tygodniowo. Kiedy są występy, to oczywiście więcej. Ten czas to nie tylko próby, muszę także przygotować nuty, poćwiczyć trochę w domu. Ale to są przyjemne sprawy. Od rozwiązania Zrzeszenia Śpiewaczo-Muzycznego reprezentuję nasze polskie chóry zrzeszone w Unii Chórów Czeskich, w oddziale ostrawskim. W zarządzie tego oddziału pełnię funkcję księgowej.



Może Cię zainteresować.