To nie prawda, że sylwestrowy temat nie pasuje na maj. Pasuje. Zwłaszcza kiedy chodzi o miłość w komediowej oprawie. W niedzielę w sali Urzędu Gminnego w Śmiłowicach zespół teatralny miejscowego koła PZKO wystawił przedstawienie pt. „Sylwestrowsko lovestory”.
– Ten spektakl mieliśmy zagrać na sylwestra 2020 roku, potem myśleliśmy, że uda nam się rok później, aż wreszcie teraz covid pozwolił nam na to, żeby wystawić to przedstawienie. W rezultacie pracowaliśmy nad nim z przerwami prawie dwa lata – powiedziała „Głosowi” reżyser Ewa Barsony.
Śmiłowscy aktorzy-amatorzy zagrali w niedzielę przed pękającą w szwach widownią. Przyszło tylu gości, że trzeba było dostawiać krzesła. Komedię napisała współpracująca od pięciu lat z teatrzykiem Jarmila Chlebkowa z Oldrzychowic. To jej czwarty scenariusz. – Zawsze marzyłam o tym, żeby zagrać na scenie. Jednak niespecjalnie mi to wychodziło, bo okropnie się trzęsłam. Zaczęłam więc pisać i okazało się, że to lepiej mi wychodzi – przyznała. W swojej sztuce zagrała więc tylko epizodyczną rolę.
„Sylwestrowsko lovestory” przeniosła publiczność do czasów sprzed 40 lat, kiedy ulice we wszystkich miastach nosiły te same nazwy, bloki mieszkalne były tak samo szare, a mieszkania – urządzone w te same meble. Jednak nawet w takich okolicznościach, a może właśnie dzięki nim, mogła się zrodzić miłość na całe życie. Na przykład wtedy, kiedy mężczyzna po imprezce z kolegami nagle obudził się w nie swoim mieszkaniu w nie swoim mieście, ale za to pod idealnie pasującym adresem Dukielska mieszkanie nr 12, trzecie piętro…
W spektaklu, chociaż zanosiło się na katastrofę, niechciane spotkanie zakończyło się happy endem i gromkimi brawami rozbawionej widowni.