W dziesiątym odcinku cyklu „Zaolzie oczyma plastyków” przedstawiamy efekty spotkania z Józefem Drongiem, który jest jednym z twórców najdłużej związanych z Polskim Stowarzyszeniem Artystów Plastyków w RC. Na miejsce naszego spotkania pan Józef wybrał brzeg Olzy w Łąkach.
Z Józefem Drongiem spotykam się w Łąkach nad Olzą. Kiedy wjeżdżamy samochodem na wąską, wiejską drogę, twórca ze wzruszeniem stwierdza, że nie był tu od 55 lat. Kiedy zapytałam go przed spotkaniem o ważne oraz inspirujące dla niego miejsce na mapie Zaolzia, zdecydował, byśmy porozmawiali na brzegu szczególnej dla Śląska Cieszyńskiego rzeki. Wywiad został więc przeprowadzony w Łąkach, w których Józef Drong urodził się w 1944 roku, wychował i uczęszczał do szkoły podstawowej pierwszego stopnia, mieszczącej się w tej części miejscowości, która dziś już nie istnieje. Olza przypomina malarzowi sielskie dzieciństwo, czasy, gdy można było spontanicznie dać nura do wody. – Ta rzeka jako jedyna się nie zmieniła, a jednocześnie jej nurt jest w ciągłym ruchu – mówi Drong. Twórca lubi temat wody. – Chętnie maluję w plenerze wszędzie tam, gdzie znajduje się jakiś akwen. Dla mnie malowanie w plenerze to przyjemność, trudne warunki są wyzwaniem i chętnie mierzę się z nimi – przyznaje malarz.
Gdyby mógł wspomnieć jeszcze jedno ważne dla niego miejsce w regionie, wymieniłby Bukowiec. – Często bywałem tam jako dziecko, gdyż mieszkała tam siostra mojej mamy. Do dziś mam przed oczami drewniane chaty przykryte grubą warstwą śniegu w okresie wigilijnym, wielkie zaspy, skrzypiący mróz, gruby lód na potoku, a za oknami drewnianych domów światełka choinek nocą. Pamiętam też charakterystyczne budownictwo, smukłe wysokie drewniane stodoły, rękodzieło mieszkańców, studnie z drewnianym wiadrem – wspomina Drong. – Od strony malarskiej nie mam odwagi podejść do tych wspomnień. Być może trzeba je opisać w postaci wierszy lub pamiętnika – dodaje.
Cały artykuł znajdziecie w sobotnim drukowanym „Głosie Ludu”.