Oscary 2025 rozdane. Najlepszym filmem „Anora” Seana Bakera | 03.03.2025
„Anora” Seana Bakera zdobyła w nocy z niedzieli na
poniedziałek pięć Oscarów, m.in. za najlepszy film i reżyserię. Twórca
zaapelował ze sceny do filmowców, by kręcili obrazy przeznaczone na wielkie
ekrany. – Oglądajmy filmy w kinach, podtrzymujmy tę wspaniałą tradycję –
podkreślił.
Ten tekst przeczytasz za 5 min. 15 s
Kadr z filmu „Anora”. Fot. mat. prasowe
97. gala oscarowa okazała się triumfem amerykańskiego kina
niezależnego. Pięć statuetek – m.in. za najlepszy film, reżyserię, montaż i
scenariusz oryginalny – trafiło do „Anory” Seana Bakera. Opowieść o pracownicy
seksualnej poślubiającej syna rosyjskiego milionera zrealizowano w Nowym Jorku
za jedyne 6 mln dol. Odbierając nagrody, Baker podkreślił, że wygrana jego
obrazu to dowód, że świat potrzebuje filmów niezależnych. Przypomniał też o
trudnej sytuacji kin. – W domu nie doświadczymy tego samego, co w kinie.
Podczas pandemii straciliśmy prawie tysiąc kin i wciąż zamykają się kolejne.
Jeśli nie odwrócimy tego trendu, stracimy ważną część naszej kultury. Filmowcy,
kręćcie filmy przeznaczone na wielkie ekrany. Ja będę to robił. Dystrybutorzy,
skupcie się na premierach kinowych. Rodzice, zabierajcie dzieci do kina, by
ukształtować nowe pokolenie kinomanów. Wszyscy oglądajmy filmy w kinach,
podtrzymujmy tę wspaniałą tradycję – zaapelował. Razem z docenioną za
pierwszoplanową rolę kobiecą Mikey Madison Baker podziękował społecznośći
seksworkerek i seksworkerów, którzy opowiedzieli mu o swoich doświadczeniach.
Tuż za „Anorą” uplasował się „The Brutalist”. Monumentalne
dzieło Brady'ego Corbeta o węgiersko-żydowskim architekcie wybudzonym z
amerykańskiego snu zapewniło statuetki Danielowi Blumbergowi za muzykę, Lolowi
Crawleyowi za zdjęcia oraz Adrienowi Brody'emu za główną rolę męską. – To
szczytowy moment mojej kariery, a jednocześnie szansa, by zacząć od nowa.
Okazja, by następne 20 lat mojego życia udowadniać, że jestem godny tak ważnych
ról (...) Znów staję na tej scenie i reprezentuję traumę wojenną systematycznej
opresji, antysemityzmu i rasizmu. Wierzę i modlę się, by nasz świat był
szczęśliwy i otwarty. Jeśli przeszłość nauczyła nas czegokolwiek, to tego, że
nie można akceptować nienawiści – stwierdził aktor, który poprzedniego Oscara
odebrał w 2003 r. za pierwszoplanową kreację w „Pianiście” Romana Polańskiego.
Najmocniejszym akcentem gali była nagroda w kategorii
najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny dla „Nie chcemy innej ziemi” Basela
Adry, Hamdana Ballala, Yuvala Abrahama i Rachel Szor. Obraz ten poświęcony jest
wieloletniej walce prawnej palestyńskich mieszkańców Masafer Yatta na Zachodnim
Brzegu o zachowanie swojej wioski. – Nie ma tolerancji dla rzeczywistości, w
której żyjemy. Trzeba zatrzymać czystki etniczne i niesprawiedliwość –
powiedział Basel Adra. – Wspólnie mówimy mocniejszym głosem. Potworne
niszczenie Gazy musi zostać zakończone, zakładnicy muszą zostać uwolnieni. Jest
inna droga, inne rozwiązanie: prawa narodowe dla naszych ludów. Polityka
zagraniczna tego kraju pomaga w zablokowaniu tej ścieżki. Czy nie widzicie, że
jesteśmy ze sobą związani? Mój lud może być bezpieczny, jeśli lud Basela jest
bezpieczny i wolny. Nie jest za późno dla życia, nie ma innej drogi –
podkreślił Yuval Abraham. Pierwszy pochodzi z Palestyny, drugi – z Izraela.
Oscara dla najlepszego pełnometrażowego filmu animowanego
przyznano „Flow” Gintsa Zilbalodisa – historii o kocie, który w obliczu powodzi
znajduje miejsce na łódce i wraz z innymi zwierzętami stawia czoła zagrożeniu.
To pierwsza nominacja dla filmu z Łotwy w całej historii nagród Amerykańskiej
Akademii Filmowej. Reżyser przyznał, że ma nadzieję, że wyróżnienie pomoże
innym niezależnym twórcom animacji filmowych.
W kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy
zwyciężył „I'm Still Here” Waltera Sallesa. Obraz, osadzony w Brazylii początku
lat 70., pokonał „Emilię Perez” Jacquesa Audiarda, „Nasienie świętej figi”
Mohammada Rasoulofa, „Flow” Gintsa Zilbalodisa i duńsko-szwedzko-polską
koprodukcję „Dziewczyna z igłą” Magnusa von Horna.
Po dwie statuetki powędrowały do twórców „Wicked”, „Emilii
Perez” i „Diuny: części drugiej”. Obraz Jona M. Chu zdobył Oscary za kostiumy i
scenografię, dzieło Jacquesa Audiarda – za drugoplanową rolę kobiecą (Zoe
Saldana) i piosenkę „El Mar”, a film Denisa Villeneuve'a – za dźwięk i efekty
specjalne.
Zgodnie z zapowiedziami CEO Akademii Billa Kramera i
prezydentki Janet Yang tegoroczna gala była hołdem dla Los Angeles, które w
styczniu ucierpiało wskutek niszczycielskich pożarów. Ceremonię otworzyło
nagranie wideo złożone z fragmentów filmów zrealizowanych w tym mieście, m.in.
"Pewnego razu... w Hollywood" Quentina Tarantino, „La La Land”
Damiena Chazelle'a oraz „Wszystko wszędzie naraz” Daniela Kwana i Daniela
Scheinerta. W trakcie uroczystości na scenie pojawiła się lokalna drużyna
strażacka, którą publiczność uhonorowała owacją na stojąco.
Tylko raz – słowami aktorki Daryl Hannah, która przed
wręczeniem nagrody za montaż krzyknęła „Sława Ukrainie!” – odniesiono się do
trwającej wojny. Zabrakło komentarzy na temat sytuacji wewnętrznej i obecnego
prezydenta USA Donalda Trumpa.