sobota, 4 maja 2024
Imieniny: PL: Floriana, Michała, Moniki| CZ: Květoslav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 249: McCartney jak dobre wino | 23.09.2018

Rok 2018 pełen jest miłych, muzycznych niespodzianek. Tym razem pozytywnie zaskoczył 76-letni Paul McCartney. Kto następny?

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 15 s
Paul McCartney w doskonałej formie. Fot. mat. prasowe

RECENZJA

PAUL McCARTNEY – Egypt Station

To nie będzie spacer po Dinoparku. Paul McCartney, legendarny członek The Beatles, nagrał jeden z najlepszych albumów w swojej karierze. 17. solowa płyta pokazuje, jakim potencjałem twórczym dysponuje 76-letni McCartney. Album „Egypt Station” został w dodatku skomponowany w taki sposób, żeby słuchacz miał wrażenie, że podróżuje pociągiem, a kolejne stacje to kolejne utwory w zestawieniu.

A więc wsiadamy. Zanim jednak muzyka rozpędzi się na dobre, Mistrz serwuje nam spokojne, fortepianowe wprowadzenie „Opening Station” do przedziału pierwszej klasy. A potem ruszamy. „I Don’t Know” to typowy McCartney, aranżacyjnie zawieszony na linie łączącej folk z dorosłym popem. W podobnym stylu zabiegał o względy fanów na poprzednim wydawnictwie „New”, które cieszyło się sporym wzięciem zarówno wśród stałych, można powiedzieć histerycznych fanów The Beatles, jak również młodej generacji wychowanej na domieszkach do muzycznego prania w rodzaju Eda Sheerana. „Come On To Me” na pewno rewelacyjnie sprawdzi się podczas stadionowych koncertów, które są ostatnio znakiem firmowym Sira McCartneya. Szczupły, wysportowany facet zbliżający się do osiemdziesiątki będzie skakał po scenie, flirtował z dziewczynami tłoczącymi się w pierwszym szeregu pod podium, a przy okazji wyśpiewywał refren „Come On To Me”. W czasach The Beatles właśnie takie kawałki były domeną McCartneya i na przestrzeni pięćdziesięciu lat niewiele się w tej materii zmieniło. No może poza kolorem włosów.

McCartney w swojej bogatej karierze współpracował z wieloma artystami. Na początku lat 80. pozwolił zaistnieć obok siebie młodemu wówczas Michaelowi Jacksonowi, świetne duety nagrał też ze Stevie Wonderem, Georgem Michaelem czy Tony Bennettem. Na „Egypt Station” wprawdzie zabrakło klasycznego duetu, ale również tym razem McCartney nie zlecił tej płyty wyłącznie samemu sobie, czerpiąc pełnymi garśćmi z pomysłów zaproszonych gości. W nagraniu wzięła udział duża grupa muzyków, włącznie z sekcją dętą Muscle Shoals Horns, a także pupilem rozgłośni radiowych – Ryanem Tedderem z popowej formacji One Republic. Jego nazwiskiem sygnowana jest stacja „Fuh You”, na której muzyka nabiera najbardziej popowego koloru. Za pierwszym razem miałem trochę mieszane uczucia, bo piosenka aż zbytnio kojarzyła mi się z dokonaniami takich „kiczmakerów”, jak Imagine Dragons. Nic dziwnego, dla McCartneya to najłatwiejszy sposób na dotarcie do młodszego odbiorcy. „Confidante” utrzymany jest z kolei w klamrach Boba Dylana. Prosty refren, towarzyszenie gitary, mocny wokal McCartneya. Wyciszony, kontemplacyjny robi się Mistrz w przepięknym „Hand In Hand”. To nieprawda, że w piosenkach miłosnych już wszystko zostało wyśpiewane. Wystarczy prosty zabieg: znalezienie proporcji pomiędzy pretensjonalnością a niepozornością. „Hand In Hand” to tylko niecałe trzy minuty obcowania z prawie idealnym utworem na pierwszą randkę. W „Dominoes” do głosu najciekawiej dochodzi sekcja dęta Muscle Shoals Horns. Muzycy testują nasz sprzęt stereo, grając na zmianę w lewym i prawym kanale. Mamy trochę kakofonii, a nawet przymiarki do jazzu.

Kto woli McCartneya w dynamicznej odsłonie, musi zaczekać aż do czternastej stacji na trasie. „Despite Repeated Warnings” rozpoczyna się niewinnie, ale w połowie Mistrz rozkręca się, rozkręcają się też „dęciarze”, gitary, sekcja rytmiczna. W warstwie tekstowej słychać wyraźne odniesienia do aktualnej sytuacji politycznej w Stanach Zjednoczonych, w muzycznej pięciolinii echa Franka Zappy, a nawet Queen. A na horyzoncie majaczy już stacja końcowa „Hunt You Down/Naked/C-Link”. Im bliżej peronu, tym bardziej robi się bluesowo. Finał z wciągającą solówką gitarową kieruje nas do najbliższej dworcowej knajpy. Na dającą mocnego kopniaka herbatę z miętą.

Cały Pop Art w ostatnim, piątkowym wydaniu gazety. Autor: Janusz Bittmar


Może Cię zainteresować.